Ósmy album studyjny Beyoncé, o wiele mówiącym tytule "Cowboy Carter", właśnie wylądował. W lutym przy okazji Superbowl artystka podzieliła się uznanymi singlami "Texas Hold 'Em" i "16 Carriages", które zdobyły ogromne uznanie krytyków i fanów. Teraz przyszła pora na resztę albumu.
Najnowszy album jest mieszanką dźwięków, które Beyoncé uwielbia i przy których dorastała, pomiędzy wizytami i występami w Houston Rodeo - Country. Dźwiękowa różnorodność albumu to także zasługa wielu instrumentów - są tu m.in. akordeon, harmonijka ustna, tarka, gitary, ukulele, Vibra-Slap, mandolina, skrzypce, organy, fortepiany i banjo. Finalny kształt płyty to w 100% wizja Bey - jest ona producentką wykonawczą "Cowboy Carter".
- Im częściej widzę ewolucję świata, tym głębsze połączenie odczuwam z czystością dźwięku. Mając do dyspozycji sztuczną inteligencję, cyfrowe filtry i programowanie, chciałam wrócić do prawdziwych, bardzo starych instrumentów. Nie chciałam, aby niektóre warstwy, takie jak smyczki, gitary (zwłaszcza gitary!) czy organy były idealnie nastrojone. Niektóre piosenki zachowały surowość - skupiłam się w nich na folku. Wszystkie dźwięki były tak organiczne i ludzkie - wiatr, trzaski, a nawet odgłosy ptaków i kurczaków, czyli odgłosy natury - opowiada Beyoncé.
Nowa płyta artystki jest już dostępna na wszystkich popularnych platformach streamingowych.
Beyoncé - COWBOY CARTER / Spotify
AŚ