Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 06.11.2008

Groźna prezydentura

Radość polityków PO z wygranej Baracka Obamy jest nieuprawniona. Wybór ten nie jest korzystny dla Polski.
Posłuchaj
  • Komentarz Zdzisława Krasnodębskiego do wyborów w USA
  • Komentarz Zdzisława Krasnodębskiego do wyborów w USA
  • Rozmowa z Krzysztofem Michałkiem i Pawłem Śpiewakiem o wygranej Obamy
  • Rozmowa z Krzysztofem Michałkiem i Pawłem Śpiewakiem o wygranej Obamy

Prezydentura Baracka Obamy jest wielką niewiadomą i może być groźna zarówno dla Europy jak i Stanów Zjednoczonych.

Wygrana Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w USA ucieszyła większość europejskich polityków. Swojego zadowolenia nie kryli także działacze Platformy Obywatelskiej. Ich zadowolenie jednak jest niezrozumiałe. Dla Polski bowiem wybór Obamy wcale nie jest korzystny.

Ku izolacjonizmowi

Zwycięstwem Obamy nie powinna się z resztą cieszyć nie tylko Polska. Bowiem jego prezydentura jest wielką niewiadomą dla wszystkich międzynarodowych graczy. Jak podkreślają komentatorzy mimo wielomiesięcznej kampanii wyborczej poglądy Obamy na wiele kwestii wciąż pozostają niewiadomą, a jego zapowiedzi budzą niepokój. W ostatnich dniach kampanii jego stanowisko w tak ważnych kwestiach, jak zaangażowanie USA w misję pokojową w Iraku zmieniło się. Początkowo Obama mówił, że tuż po objęciu urzędu prezydenta wycofa wojska z Iraku, potem zmienił zdanie i zapowiedział szybką redukcję liczby żołnierzy. Obecnie ciężko powiedzieć, jakie zdanie ma na ten temat. Nie wiadomo więc, jaką decyzję ostatecznie podejmie. Biorąc pod uwagę zapowiedzi zmniejszenia zaangażowania militarnego na świecie oraz skupienia się na sprawach wewnętrznych Ameryki, natychmiastowe wycofanie wojsk z Bagdadu jest możliwe. To z kolei byłoby negatywne dla wszystkich krajów, które biorą lub brały udział w misji w Iraku, dla Polski również. Nagłe wycofanie wojsk z Iraku byłoby bowiem przekreśleniem sensu całej kampanii przeciwko reżimowi Saddama Husseina. Niepokojące są także inne zapowiedzi dotyczące spraw militarnych. Prezydent-elekt zapowiadał zmniejszenie aktywności Amerykanów w Afganistanie. Przyznał, że oczekuje większego zaangażowania Europy w tę wojnę oraz w zapewnianie światu bezpieczeństwa w przyszłości. Jak zapowiadał będzie również żądał rewizji wysokości składki członkowskiej USA w Pakcie Północnoatlantyckim oraz zredukuje bazy wojskowe USA w Europie. Postulaty te oznaczają, że Obama może zakończyć trwająca od dziesięcioleci politykę mocarstwową USA, która sprawiła, że Stany były głównym obrońcą światowego pokoju. Dziś natomiast nie ma drugiego kraju o tak dużym potencjale militarnym, którego władze mogłyby w sposób przewidywalny i odpowiedzialny zastąpić USA.

Człowiek z nikąd

Eksperci zajmujący się Stanami Zjednoczonymi podkreślają, że Barack Obama nie ma żadnego doświadczenia w zarządzaniu, nie kierował żadną organizacją, a jego polityczny dorobek jest żaden. Mimo wieloletniego zasiadania w Kongresie jako senator nie odegrał znaczącej roli. Pokazał się natomiast, jako świetny mówca. Zdaniem Zbigniewa Lewickiego dzięki temu byłby on w stanie wygrać każde wybory. Brak doświadczenia Obamy w polityce wychodzi często na jaw. Swoimi wypowiedziami wielokrotnie dał wyraz nieznajomości spraw międzynarodowych i infantylnego podejścia do nich. W jednej z wypowiedzi zaliczył Polskę w poczet republik Związku Sowieckiego, w swoich planach międzynarodowych zamierza rozmawiać z każdym, nie wyłączają prezydenta Iranu, Mahmuda Ahmadineżada, który publicznie wzywa do starcia z ziemi Izraela. - Barack Obama mówi: chcę z każdym rozmawiać, chcę, żeby Palestyńczycy, Izraelczycy usiedli do stołu i rozwiązali swoje problemy. To jest trochę naiwne myślenie. Tak długo, jak długo Palestyna będzie biedna, a Izrael bogaty, to do pokoju nie dojdzie – tłumaczył w Polskim Radiu amerykanista Zbigniew Lewicki.

Rasowe wybory

Władymir Żyrinowski: Czarny prezydent będzie gorszy od Gorbaczowa. Amerykę zaleją Meksykanie, biali uciekną, do Rosji wrócą Litwa, Łotwa i Estonia.

Prezydentura Baracka Obamy może okazać się niebezpieczna także dla samych Stanów Zjednoczonych. W ostatnich dniach kampanii wyborczej rosyjski nacjonalista Władymir Żyrinowski wyraził nadzieję na zwycięstwo Obamy. Będzie ono bowiem – zdaniem Żyrinowskiego – końcem Ameryki. - Czarny prezydent będzie gorszy od Gorbaczowa. Amerykę zaleją Meksykanie, biali uciekną, do Rosji wrócą Litwa, Łotwa i Estonia. Dla nas to będzie święto - cieszył się Żyrinowski. Opinii znanego z kontrowersyjnych wypowiedzi i poglądów Rosjanina nikt nie bierze na poważnie, ale nie ulega wątpliwości, że wybór Obamy może bardzo pogorszyć nastroje społeczne w USA. Bowiem kandydat Demokratów w swojej kampanii wyborczej odwoływał się bardzo często do przedstawicieli mniejszości etnicznych, zamieszkujących Amerykę, głównie czarnoskórych. Zdaniem Lewickiego, w swojej kampanii Obama zwracał się głównie właśnie do nich. Amerykanista podkreśla, że Obama nie mówił otwarcie „głosujcie na mnie, bo jak wy jestem czarny”, ale sugestia taka była wyraźna. Łukasz Warzecha przyznaje z kolei, że jego zdaniem większość osób głosujących na Obamę nie poparła go ze względów merytorycznych. – Nie mam wątpliwości, że zdecydowana większość wyborców poparła Obamę nie ze względu na jego kompetencje, zalety, czy charakter, ale ze względu na to, że jest on czarny – tłumaczył Warzecha. Sam Obama podsycał podziały na tle rasowym, starając się ataki kontrkandydatów pokazać jako uprzedzenia rasowe. Oparcie kampanii wyborczej na kwestiach rasowych jest bardzo niebezpieczne. Pogłębia to bowiem podziały w społeczeństwie, może zwiększyć niechęć przedstawicieli rożnych ras do siebie. Obama, przedstawiany jako ucieleśnienie amerykańskiego snu, stał się przedstawicielem mniejszości, które mogą teraz oczekiwać, że pozwoli on odkuć się „uciśnionym”. „Teraz k…a my” – głosi znane w Polsce powiedzenie. Mniejszości tak właśnie mogą postrzegać zwycięstwo Baracka Obamy w wyborach prezydenckich. Pytanie, czy zdoła on odciąć się od swojego elektoratu, jeśli ten będzie oczekiwał możliwości odkucia się na „ciemiężycielach”. Fakt, iż Obama zwracał się chętnie do mniejszości rasowych, jest także niszczące dla demokracji. Ostatnie wybory w USA były bowiem pierwszymi, w których najważniejszym problemem zdawały się nie kwestie merytoryczne, tylko kolor skóry kandydatów.

Jeszcze bardziej niepokojące dla świata oraz samych Stanów są powiązania Obamy ze środowiskiem komunistycznym i radykalnymi islamistami. Przeszłość Demokraty wciąż pozostaje w dużej części nieznana opinii publicznej, choć napisał on dwie autobiograficzne książki. Amerykanie natomiast powinni znać przeszłość Obamy, gdyż może ona determinować jego zachowania w przyszłości. Jego politycznym mentorem był m.in. popierający sowietów murzyński aktywista Frank Marshall Davis. Zdaniem członka Komunistycznej Partii USA Geralda Horne’a, Davis w 1943 roku wstąpił do KPUSA. Choć Barack Obama nie był nigdy członkiem partii, jego poglądy można określić, jako radykalnie lewicowe. – To najbardziej lewicowy senator. Przenosząc to na grunt europejski, jego poglądy lokują się na lewo do socjaldemokratów – powiedział w rozmowie z Polskim Radiem prof. Michael Novak z American Enterprise Institute (zobacz więcej). Komuniści oficjalnie udzielili Obamie poparcia w wyborach prezydenckich.

Wśród innych autorytetów prezydenta-elekta był m.in. pastor rasistowskiego kościoła – Jeremiah Wright, czy małżeństwo William Ayers i Bernardin Dohrn. Ci ostatni byli członkami terrorystycznej organizacji, Weatherman, która m.in. walczyła z amerykańskimi władzami w latach 60. i 70. Zorganizowała wtedy serię zamachów bombowych na biura państwowych instytucji, posterunki policji, czy więzienia. Powiązanie Obamy ze światem byłych terrorystów i aktywistów lewicowych może być szalenie niebezpieczne i zagrażać w sposób otwarty bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych i nie tylko. Bowiem może wpłynąć na podejście Ameryki do takich krajów, jak Rosja, Korea Północna, Kuba czy Wenezuela. Biorąc pod uwagę poglądy i powiązania polityczne Obamy nie wiadomo, jak wyglądałaby reakcja rządzonych przez niego Stanów na takie wydarzenia, jak agresja Rosji na Gruzję. Być może zaniechałby on jako prezydent wszelkich działań i dołączył do krajów zachodniej Europy, które biernie przyglądały się agresji na niezależne państwo.

Prezydentura Obamy niesie za sobą duże ryzyko i niepewność. Mimo tego przedstawiciele Platformy Obywatelskiej z zadowoleniem przyjęli jego zwycięstwo. Sławomir Nowak przyznał, że wybór ten jest korzystny dla Europy i Polski oraz daje nadzieje na lepszą współpracę euro-atlantycką. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zaznaczał, że przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych podkreśla znaczenie związków transatlantyckich, co jest dla nas bardzo istotne. Z kolei szef polskiej dyplomacji, Radosław Sikorski powiedział, że wygrana kandydata Demokratów oznacza dla Polski skuteczniejszą współpracę ze Stanami Zjednoczonymi. Zadowolenie polskich polityków z wyników wyborów oraz nadzieje na polepszenie stosunków z USA jest jednak nieuprawnione, zarówno dlatego, że plany Obamy zmierzają ku izolacjonizmowi, co w sposób oczywisty pogorszy stosunki Stanów z każdym z partnerów zagranicznych, jak również dlatego, że od początku swojej kampanii Demokrata pokazywał, że Polskę lekceważy. Obama w swojej kampanii nie interesował się amerykańską Polonią. Podróżując po Europie nie znalazł czasu na wizytę w Warszawie, mimo iż gościł w niedalekim Berlinie. Nie chciał się także spotkać z ministrem Sikorskim, gdy ten pojechał z wizytą do USA. Czas na rozmowę znalazł natomiast John McCain.

Stanisław Żaryn

 

Posłuchaj: