Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 12.12.2008

W obronie bezprawia

Grzegorz Schetyna, powołując się na lukę w przepisach, broni członka rady nadzorczej łamiącego prawo.

Mianowany przez PO członek rady nadzorczej łamie prawo. Szef MSWiA, zamiast wzywać do jego odwołania, broni działacza powołując się na lukę w przepisach.

Środowiska walczące z lustracją znów mają powód do radości. W ich działalności włączył się kolejny wpływowy gracz. Do grona antylustratorów, złożonego z największych polskich mediów, Trybunału Konstytucyjnego, wielu „autorytetów moralnych”, dołączył wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna. Jak donosi piątkowa „Rzeczpospolita” minister stanął w obronie szefa PO na Podbeskidziu, Jana Kanika, który z nominacji PO został członkiem Rady Nadzorczej Górnośląskiej Agencji Rozwoju Regionalnego w Katowicach. Choć został on nominowany pół roku temu, dotąd nie złożył wymaganego przez prawo oświadczenia lustracyjnego. Z jego wypowiedzi wynika, że nie zamierza tego robić, mimo upomnień Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. Nie ma wątpliwości, że nominat PO złamał prawo i powinien zostać odwołany z funkcji. Do tego jednak prawdopodobnie nie dojdzie, bowiem ujął się za nim wicepremier Grzegorz Schetyna. W interpretacji przepisów napisał on, że w prawie istnieje luka, więc brak oświadczenia lustracyjnego nie wiąże się z żadną sankcją. Swoje stanowisko Schetyna oparł na informacji z IPN wyjaśniającej wątpliwe zapisy. Wicepremier dokonał jednak dużej manipulacji. Powołał się bowiem na stanowisko Instytutu w sprawie osób obejmujących urząd w wyniku wyborów powszechnych: posłów, senatorów i radnych. W ich przypadku rzeczywiście prawo nie przewiduje żadnych sankcji za nie złożenie oświadczeń lustracyjnych. Inaczej jest natomiast z osobami sprawującymi funkcje z nominacji. W specjalnym oświadczeniu IPN napisał, że wybór członków rad nadzorczych, którzy nie złożyli oświadczeń, „należy uznać za nieważny”.

Dopuszczenie się manipulacji w oficjalnym dokumencie wygląda jak próba obrony swojego działacza za wszelką cenę. Jednak prawdziwie niebezpieczne jest wyszukiwanie przez Grzegorza Schetynę luk prawnych i opieranie na nich oficjalnego stanowiska rządu. Upowszechnienie się takiej praktyki może prowadzić do zaburzenia reguł państwa prawa. Jeśli w imię obrony zasadności obsadzanych przez rząd stanowisk ministrowie zaczną masowo wyszukiwać luki prawne, Polska może znaleźć się w sytuacji republik bananowych, w których rządzący interpretują i stosują przepisy w sposób wygodny dla wpływowych grup interesu, które ich popierają.

Wicepremier, pisząc o braku prawnych sankcji związanych z brakiem oświadczenia lustracyjnego Jana Kanika, popełnił błąd. Jednak nawet jeśli minister miałby racje, Kanik powinien stracić stanowisko w imię zasad moralnych. Jawne szydzenie z reguł przyzwoitości powinno wystarczyć do odwołania działacza Platformy z funkcji. Oczywiste jest, że ustawodawca nie chciał, by przepisy o oświadczeniu lustracyjnym zawierały jakieś luki prawne. Szef PO na Podbeskidziu zachował się niezgodnie z wolą ustawodawcy. Do odwołania członka Rady Nadzorczej GARR powinno dojść tym bardziej, że Platforma Obywatelska zapowiadała rewolucję w podejściu do spraw kadrowych. W poprzedniej kadencji Sejmu działacze PO chętnie krytykowali politykę kadrową rządu, twierdząc, że koalicja łamie wszelkie standardy i w bardzo zły sposób obsadza rządowe spółki. Przy okazji sprawy Jana Kanika koalicja PO-PSL po raz kolejny pokazała nie tylko, że nie zamierza kończyć z obsadzaniem stanowisk przez swoich, ale także, że zamierza politykę zawłaszczania państwa w aktywny sposób rozwijać.

Problem działacza Platformy Obywatelskiej nie jest pierwszym kłopotem z oświadczeniem osoby związanej ze środowiskiem liberałów. Sprawa Kanika przypomina stanowisko Bronisława Geremka, który po uchwaleniu nowej ustawy lustracyjnej odmówił złożenia oświadczenia. W obronę europosła także włączył się ważny urząd, tym razem międzynarodowy. Parlament Europejski stanął murem za deputowanym, mimo iż ten w świetle obowiązujących w Polsce przepisów powinien stracić stanowisko. Do tego jednak nie doszło. Geremek do walki z ideą lustracji w Polsce wykorzystał nie rozumiejących jej europejskich polityków. W obronę Geremka włączyły się także media przychylne środowisku liberalnemu. Spory wokół oświadczenia lustracyjnego eurodeputowanego postanowiły wykorzystać do ośmieszenia idei rozliczenia się z reżimem komunistycznym w Polsce i pokazać, że jest ona wymysłem skrajnie prawicowego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Także sprawa członka Rady Nadzorczej GARR, nominowanego przez rząd Donalda Tuska, ośmiesza pomysł rozliczenia osób służących komunistycznemu reżimowi. Bowiem sam minister, odpowiedzialny m.in. za stanie na straży przestrzegania przepisów, wyszukał lukę prawną w ustawie lustracyjnej i postanowił ją usankcjonować. Rozpoczął w ten sposób nowy rozdział walki o trwanie „ubekistanu”. Pokazał również, że rząd Platformy Obywatelskiej ma coraz mniej wspólnego z konserwatyzmem, a jej działacze coraz bardziej lekceważą reguły praworządności.

Stanisław Żaryn

Przeczytaj artykuł w "Rzeczpospolitej"!