Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 18.06.2007

OPOLE, czyli bal na Titanicu trwa

Festiwal w Opolu potwierdził przepaść dzielącą starsze i młode pokolenie piosenkarzy. Z sympatią po stronie starszych.

Niech żyje festiwal polskiej piosenki w Opolu, niech żyje! Wspaniała impreza dla głodnych wrażeń i artystycznych doznań festiwalowiczów. To prawdziwa uczta. Szczególnie podobała mi się pierwsza odsłona festiwalu, czyli tradycyjnie konkurs Debiuty. W zasadzie na tym zakończyła się moja przygoda z tym festiwalem, ponieważ była to tak mocna dawka wrażeń „polskiej piosenki”, że na długi czas mi wystarczy.

Na początku padło jakże trafne stwierdzenie prowadzącego Artura Orzecha. Czy wiesz dlaczego nas tu zaproszono? Jakie było kryterium doboru jury finałowych 10 wykonawców. Dobre pytanie, w zasadzie podstawowe, bo sam występ w Opolu daje zespołom niesłychany bonus w późniejszych występach, kontraktach i płytach. Nie jest prawdą to, co mówili prowadzący, że o wynikach konkursu decydują głosy telewidzów. O występie na festiwalu w Opolu, Sopocie, czy innym pomniejszym festiwaliku decyduje profesjonalne jury, którego myśmy nie poznali. Kto dopuszcza zespoły i według jakich kryteriów? Oto jest pytanie na miarę naszej epoki.

Zatem, czy wiesz dlaczego nas zaproszono? Wiem, bo zapłaciliście kasę lub mamy nadzieję, że w przyszłości na was zarobimy. Jeszcze dlaczego? Bo jesteście bardzo elastyczni i potraficie zatańczyć tak, jak wam zagramy. Bo na was zarobi kupa pośredników i tak zwanych twórców, tekściarze, kompozytorzy i cała reszta bandy żerująca na totalnym braku jakiegokolwiek gustu publiczności. Publiczność wszystko kupi, wiedzą o tym nasi Szołbizjanie już od czasów Bieruta. Jeszcze jedno najważniejsze: werdykt Jury jest wypadkową gustów jurorów, zatem w zależności od tego jakich jurorów organizatorzy zaproszą, takie będziemy mieli werdytkty.

Zabawmy się więc w jurora, wyobraźcie sobie, że jestem waszym jurorem i teraz opiszę poszczególnych wykonawców według swojego gustu.

Pierwszym zespołem były trzy pulchne kobiety z zespołu Big Stars w dodatku w kożuchach. Jak dla mnie to one pomyliły festiwale, powinny występować gdzieś na Syberii, w głębokiej tundrze, czy na półwyspie Czukotka, gwarantuję, że zyskałyby tam dużą, lokalną sławę. Trzy baby z w kożuchach wyły swoje serenady. Juror powiedział, żeby wyły i wyją, bo przecież dobrze popisać się swoją skalą głosu niezależnie od tego na co to komu. Big Stars śpiewały o słabej płci. Uważam, że źle się one nazwały. Najlepszą nazwą byłyby "Baby z Czukotki", o tak i gdyby zaśpiewały jeszcze jakąś regionalną pieśń syberyjską miałyby u mnie pierwsze miejsce, niestety jak dla mnie zmarnowały swoją szansę na sukces.

Drugi zespół to Ratatam. Na tle Big Stars prezentował się dużo lepiej. Słychać, że nie obca im była dobra muzyka, słowa jednak do luftu. Padło w tekście sformułowanie „opowiem co siedzi mi w głowie”. Nie chciałbym tutaj przesądzać, ale generalnie artystom niewiele siedzi w głowie, zresztę z tej piosenki jeśli było to wszystko co siedziało w głowie zespołowi Ratatam to nader mało. A gdzie wojna w Czeczeni, a gdzie walki frakcyjne u góry? Gdzie wy żyjecie, w jakim kraju jeśli wam siedzą w głowie tylko same głupoty. Powinniście zaśpiewać. „Siedzą mi w głowie same wojny, jestem taki niespokojny, Zaraz strzelę samobója, lub mój wujek mnie otruje. Siostra jedzie do Iraku, szukać wesołych chłopaków. A ja siedzę tu w Poloni i pistolet mam przy skroni”. Prawda, że lepsze? I daje do myślenia, rodzą się pytania, na które nie za bardzo lubią odpowiadać włodarze szołbizu. Generalnie, kto myśli jest dla reżimu szołbizjanów stracony, kropka.

Występ trzeci to wszedobylski Miecio Szcześniak. Miecio GO GO GO! Miecio dawaj czadu, Naprzód Miecio! Tak powinien krzyknąć juror. Miecio jest debiutantem od 10 lat, to dość długo. Moim zdaniem to mistrz długiego debiutu. Pytanie dla myślących: kiedy Mieciu przestanie debiutować? Odpowiedzi przysyłajcie na adres redakcji. Mieciu to po prostu nasz kochany Mieciu, kochamy go za to, że jest, nie ważne co śpiewa, ważne że w ogóle występuje i się nam pokazuje. Miecio nie załapał się na Premiery, proszę mamy dla Miecia Debiuty, nie szkodzi że to tak długo trwa, że Miecio długo się rozgrzewa, ważne że przystępuje do rywalizacji i to z jaką piosenką? „Bajka, że to ja” Dla Ciebie Mieciu zmieniłbym troszeczkę słowa: „To ja Mieciu Szcześniak, Kto mnie nie zna to jest wieśniak, Kto nie widział mnie ni razu, Tego nie lubię od razu, Po to długo debiutuje, by mnie znały wszystkie szuje, Już nie jeden w dal odleciał, Kiedy pieśni słuchał Miecia”. I dalej: „Bajka że to ja, bajka że to ja, Że to ja to zwykła bajka, Bo szołbiznes to nie bajka”. Tak, tak bym to zakończył. Miecio dałbyś wtedy do myślenia i gdybym to ja był jurorem przesunąłbym Cię do sekcji gimnastycznej.

„Szkoda słów” kapitalny tytuł zespołu Sofa. Myślę, że sama Kayah by tego nie wymyśliła. Znałem setki tytułów piosenek, ale tak oddającego treść utworu tytułu jeszcze nie słyszałem. „Szkoda słów”, proste i genialne. Zawsze miałem problemy z tytułem, a tu bach. Sofa - „Szkoda słów”. Brawo za inwencję twórczą i dystans do własnego występu. Jednak nie podejrzewam zespołu Sofa o tak frywolne podejście do swojej twórczości, to cecha najwybitniejszych artystów, a zespół Sofa wybitny z pewnością nie jest. Uważam, że zespół Sofa nie powinien w ogóle występować, sam tytuł powoduje, że mają ode mnie 10/10 punktów.

Maciej Silski, kolejna ofiara szołbizjanów. Postać, która przy sprzyjających warunkach rynkowych mogłaby śpiewać nawet dobre rzeczy, grać ciekawą muzykę. Niestety Maciek Silski trafił na kapitalizm korupcyjny, system który wchłonął Macieja do reszty. Bronił się Maciej w programie u Kuby Wojewódzkiego, zaklinał, że nie wejdzie w końskie łajno no i stało się, niestety ta presja szołbizjanów jest ogromna. Macieju, gdy będziesz odsłuchiwał swoją piosenkę zadaj sobie takie pytanie: „Czy za 5 lat ktoś będzie o niej pamiętał?”. Czy ktoś weźmie gitarę i zagra piosenkę Macieja Silskiego? Otóż ja znam odpowiedź i ty myślę również. Wracając do twoich słów proponuję Ci takie rozwiązanie: „Póki jeszcze szołbiz mi płaci, póty będę dla was grał, Póki jeszcze środowisko UW i SLD (które rządzi szołbizem) będzie mi płacić, póty będę dla was grał i śpiewał i cyrki wyprawiał, Póki jeszcze nasz Tytanik będzie płynął, póty będę dla was grał! Ten statek nigdy nie pójdzie na dno, a jak pójdzie to zostanę znowu bezrobotnym!”. Ileż byłbyś bardziej prawdziwy gdybyś śpiewał ten tekst, a tak kiszka bracie.

Hania Stach – „To nie tak miało być”. Znowu bardzo trafny tytuł, swoją droga widzę tu jakiś podstęp i jakiegoś przebiegłego gracza, który układając durne słowa dla durnych wykonawców i ich durnych fanów prowadzi grę z człowiekiem inteligentnym. Tak, to nie tak miało być, znamienne, rzeczywiście Haniu Stach to nie tak. Po pierwsze nie podoba mi się nazwa wykonawcy, nie wiadomo czy to Hania, czy to Stach. Dałbym tutaj bardziej chwytliwą nazwę Hania i Stach, dobrałbym jakiegoś swojskiego chłopa, takiego z Mazur, czy Bieszczad jakiegoś budowlańca, czy wykolejeńca, żeby był swojak i zaśpiewałbym coś na nutę słowiańską. Droga Haniu Stachu miałabyś ode mnie 10 punktów, a tak lipa. Te twoje serenady Ju hu, ha ha, ech jo i te znamienne słowa to-nie-my, to-nie-my, to dramatyczne wyzwanie. Haniu - wy toniecie już od 62 lat (45 lat komuny i 17 post) i nie możecie utonąć. Już nam się zdawało, że dawno po was, a tu bach jesteście znowu na fali i coraz to młodsze pokolenia są przez was oszukiwane. Haniu, ta piosenka brzmi prawie jak „Spasitie naszi duszi” Włodzimierza Wysockiego, a ile najlepszych artystów na dno zabraliście. Brawa dla tekściarz, ale nazwę bym zmienił na Hania i Stach. Bach.

Marcin Rozynek z piosenką „Pierwsze strony gazet”. Napisałem piękną piosenkę dla Marcina, szczerze mówiąc myślałem, że już go nie zobaczę. A tu masz Rozynek znowu powraca, powraca i znowu głowę nam zawraca. Marcin te twoje piosenki nie nadają się do Opola, są zbyt ckliwe, ludzie tego nie złapią, naprawdę. Marcin wracaj do roboty gdziekolwiek i nie męcz nas już. Daj na luz, przestań męczyć duszę chłopie, mówię ci na lepsze ci wyjdzie. Znam menagera, który czeka na każde twoje potknięcie, czeka by przeforsować zespół Farba przez układy Szołbizjańskie. Uważaj chłopie czyhają na każde Twoje potknięcie. Zgłoś się na konkurs piosenki poetyckiej w Kwidzynie, jestem pewien, że nie przejdziesz przez eliminacje.

Patrycja Markowska – „Świat się pomylił”. Znowu genialny tytuł. Pomylił się nie tylko świat, ale i słuchacze, którzy głosowali na Patrycję. Swoją drogą skąd ta pewność, że świat się pomyli, może to było ukartowane? Brawo dla inteligentnego tekściarza, który prowadzi z nami taką swoistą grę, grę tytułami i słowami. Brawo. Jednak na miejscu tekściarza w przypadku Pati napisałbym inne słowa: „Ja mam tatusia który śpiewa w Perfekcie, jestem farbowaną blondyną, We śnie został twój ślad, głęboko we mnie, i jeszcze głębiej. Świat się pomylił, ale mój tatuś się nie pomylił, tatuś ma kumpli w szołbizie, głęboko tam, głęboko tam w szołbizie”.

Bracia. Po dziecku spadającej gwiazdy nadchodzą kolejne dziatki spadających gwiazd. Tym razem Bracia idą mocno, równo i walą w swoje instrumenty. Bracia powinni zaśpiewać tak: „Krzychu Cugowski jest naszym ojcem, ram tam tam, załatwił nam Opole, tam ram ram, Jest senatorem PIS, jeszcze raz, chcę wystąpić jeszcze raz, W telewizji jest dużo czołgistów, w telewizji jest dużo czołgistów, czterej pancerni dalej kręcą lody, Bo nasz tata jest senatorem PIS, bo nasz tata jest senatorem PIS”. Wystarczy.

A na koniec wystąpił Mario Szaban i tu będzie szlaban.

Pora pokusić się o podsumowanie. Kto oglądał sobotni koncert i koncert piosenek Seweryna Krajewskiego sam słyszał jaki olbrzymi dystans dzieli naszych młodych debiutantów od prawdziwie polskich, dobrych wykonawców. Dystans jest okrutny i co najważniejsze było to bardzo dobrze widoczne podczas tego festiwalu. Organizatorzy chyba celowo wstawili beznadziejny zespół Jet Set po fantastycznym Jurku Połomskim, żeby pokazać młodym jaką lipę nam wciskano przez 17 ostatnich lat, a może i dłużej. Przez 17 lat wciskano nam, że czarne jest białe, a wyszydzano znakomitych polskich wykonawców. Zadajmy sobie pytanie - dlaczego Lady Punk może śpiewać swoje melodyjne, nośne piosenki, a młody wykonawca musi wychodzić z kimś takim jak Gosia Andrzejewicz. Ni to zanucić, ni to słowa dobre, zwykły chłam. Innym pytaniem jest jak jej nie wstyd i czy ona naprawdę wierzy w bujdy swoich klakierów. Odpowiedź jest jedna i jedyna środowisko związane z czołową gazetą wydawaną w Polsce w języku polskim, do spółki z postkomunistami przez 17 lat próbowało wszczepić nam geny Amerykanina, kompletnie nie znającego swojej historii, kultury i sztuki. I co najgorsze, obserwując młodych ludzi w Polsce, to się im udało. Pierwszy raz od 1945 roku udało się im zmienić młodych Polaków, zmienić na jakieś produkty lewackiej propagandy. Teraz potrzeba dwóch pokoleń, żeby to wszystko się odwróciło i żeby znowu do Opola zawitała dobra, stara, polska muzyka i wspaniali poeci, którzy przez 17 lat cierpieli niebywałe katusze, obserwując mechanizmy hamburgeryzacji polskiego społeczeństwa. Mam jeden apel do władz. Chciałbym stanąć na czele „Komisji do spraw Szołbizu”, nikomu bym nie przepuścił, a i inne afery ujrzałyby światło dzienne.

Bartosz Kalinowski

Autor jest muzykiem, w dziale Opinie wyraża własne poglądy, które nie są oficjalnym stanowiskiem Polskiego Radia.