Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 06.01.2009

Zbyt konserwatywnie

Kontrowersje wokół ustawy bioetycznej udowadniają, że posłów PO nie łączą sprawy światopoglądowe.

Kontrowersje wokół ustawy bioetycznej udowadniają, że partia Donalda Tuska jest zupełnie bezideowa i nie łączą jej sprawy światopoglądowe.

Platforma Obywatelska od nowa zaczyna prace nad regulacjami dotyczącymi zapłodnienia in vitro – donosi wtorkowy „Dziennik”. Posłom z PO nie spodobały się propozycje wypracowane przez Jarosława Gowina i kierowany przez niego zespół ds. bioetycznych. Według liberalnej części partii są one nie do przyjęcia, gdyż podchodzą do sprawy zbyt restrykcyjne i zawierają w sobie zbyt dużo zakazów. Jak donoszą media w partii rządzącej może dojść do sporej kłótni, gdyż projekt ustawy bioetycznej ma też swoich zwolenników. Zbigniew Chlebowski miał obiecać Gowinowi, że kręgosłup jego ustawy nie zostanie zmieniony.

Debata dotycząca zapłodnienia in vitro ożyła w Polsce w związku z konwencją Rady Europy. Konwencja Bioetyczna stanowi próbę określenia podstawowych praw związanych z nowoczesnymi zabiegami biomedycznymi. Minister zdrowia Ewa Kopacz zaapelowała, by Polska ratyfikowała dokument. Jeden z jej artykułów wymusza powstanie prawa regulującego m.in. refundację in vitro. Choć przyjęcia konwencji nikt od nas nie wymaga, a rolą Rady Europy jest kontrola przestrzegania praw człowieka, do których nie należy prawo do bezpłatnego sztucznego zapłodnienia, prawdopodobnie PO wraz z SLD doprowadzi do uchwalenia liberalnych przepisów finansujących każdej kobiecie zabiegi in vitro.

Szczytne slogany

Posłowie PO regulacje dotyczące zapłodnienia zewnątrzustrojowego ubierają w szczytnie brzmiące slogany. Mówią, że chcą, by państwo refundowało metody leczenia niepłodności, by pomagało ludziom, którzy nie mają możliwości normalnego posiadania potomstwa, w spełnieniu swojego matczynego czy ojcowskiego marzenia. Przedstawianie w ten sposób całej sprawy jest manipulacją. Ma pokazać przeciwników zapłodnienia in vitro, jako bezdusznych ludzi, którzy nie rozumieją tragedii osób zmagających się z niepłodnością. Prawdą jest natomiast, że metoda in vitro nie leczy bezpłodności. Nikt nie mówi, że proteza nogi jest metodą leczenia kończyny. Ona tylko nieudolnie ją zastępuje. Tak samo jest z in vitro. Ono nie eliminuje przyczyn bezpłodności. Nie można więc mówić, że ją leczy. Nie oznacza to, że bezpłodności wyleczyć nie można. Kliniki proponują zabiegi, które naturalnymi sposobami mają szanse wyleczyć osoby cierpiące na bezpłodność. Jednak ich Platforma Obywatelska nie ma zamiaru refundować. Posłowie PO wolą sączyć społeczeństwu do uszu, że od sztucznego zapłodnienia osoby bezpłodne nagle ozdrowieją.

Ministerstwo Zdrowia nie ma pieniędzy na refundację znieczulenia zewnątrzoponowego kobiet rodzących, ale ma na zapłodnienie in vitro.

Refundacja kosztów leczenia zapłodnienia in vitro będzie sporym wydatkiem dla budżetu państwa. Jednorazowy zabieg sztucznego zapłodnienia kosztuje kilkanaście tysięcy złotych. Masowe korzystanie z nich będzie niosło za sobą ogromne koszty. Dziwi łatwość, z jaką PO zgodziła się na wyasygnowanie środków na ich pokrycie. Szczególnie, że minister zdrowia z nominacji tej partii zdecydowała np. o obcięciu refundacji znieczulenia zewnątrzoponowego kobiet rodzących. Motywując tę decyzję Ewa Kopacz tłumaczyła, że rządu na to nie stać. Jednocześnie zgodziła się na refundację dużo droższych zabiegów. Wygląda na to, że gabinet ugiął się pod presją lobby medycznego. Nie da się ukryć, że wprowadzenie refundacji sztucznego zapłodnienia będzie ogromnym prezentem dla prywatnych przedsiębiorstw zajmujących się stosowaniem tej techniki. Oznaczało to będzie dla nich wielotysięczne zyski.

Jednak by firmy oferujące zabiegi in vitro mogły odcinać kupony, musi powstać prawo refundujące te zabiegi. Na to być może przyjdzie im jeszcze poczekać, gdyż w samej Platformie Obywatelskiej kwestia ta budzi dużo emocji.

Spór o ustawę

Według pierwotnej propozycji Jarosława Gowina metoda in vitro miała być dostępna tylko dla małżeństw, kobiety korzystające z niej mogły mieć maksymalnie 40 lat, zapładniane miały być co najwyżej dwie komórki jajowe, ale obie musiały być wykorzystane podczas sztucznego zapłodnienia. Projekt zabraniał zabijania i tworzenia nadliczbowych zarodków i korzystania z banków spermy.

Jarosław Gowin proponując takie zapisy zdawał się kierować zasadą „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Chciał wypracować zapisy, które zadowolą rząd, elektorat katolicki oraz liberałów walczących o pełną refundacje sztucznego zapłodnienia. Wypracowanie kompromisu w tak delikatnej sprawie mogło być wielkim sukcesem Gowina. Uchwalenie proponowanych rozwiązań zrobiłoby z posła PO projektanta wielkiego kompromisu. Pokazałby się, jako człowiek, który pogodził Polaków wokół bardzo kontrowersyjnej sprawy. Jednak propozycja ustawy o zapłodnieniu in vitro nie będzie sukcesem, pomysły Gowina nie zadowolą nikogo. Katolicy i hierarchia kościelna nie zaakceptują metody in vitro, gdyż – ich zdaniem - jest nienaturalna, prowadzi do odczłowieczenia procesu prokreacyjnego, odrywa akt poczęcia od życia małżeńskiego i może prowadzić do nadużyć związanych z selekcją i manipulacją genetyczną ludzkimi zarodkami. Z kolei liberalna część środowiska nie zaakceptuje prawdopodobnie ograniczenia refundacji in vitro, nie zgodzi się na to, by mogły z niej korzystać tylko małżeństwa i będzie krytykowała ograniczenia liczby tworzonych zarodków, bowiem zmniejszy to bardzo efektywność sztucznego zapłodnienia. Na zmniejszenie efektywności nie pozwoli prawdopodobnie także rząd, gdyż będzie to oznaczało zmarnowanie pieniędzy przeznaczanych na te zabiegi. Propozycja Gowina jest próbą połączenia spraw niepołączalnych – katolickiego światopoglądu i typowo nie katolickich rozwiązań prawnych. Jako katolik nie powinien się on w ogóle angażować w prace nad projektem ws. sztucznego zapłodnienia, gdyż jest ona niezgodna z wiarą i nauką Kościoła Katolickiego, który uznaje in vitro za metodę godzącą w rodzinę.

Platforma Obywatelska od nowa zaczyna pracę nad ustawą o in vitro.

Pomysły Jarosława Gowina nie zadowoliły jego partyjnych kolegów. Posłowie PO nie pozostawili na nich suchej nitki. Platforma postanowiła więc stworzyć projekt od początku. W tym celu został powołany nowy zespół, w skład którego nie zaproszono Gowina. Jak donoszą media został on jedynie doradcą. Nowe gremium ma wypracować lepsze rozwiązania dotyczące in vitro. Z zapowiedzi zasiadających w nim posłów wynika, że będą one zdecydowanie mniej restrykcyjne niż pomysły krakowskiego posła. Liberalne skrzydło Platformy, które jest coraz bardziej słyszalne, będzie dążyło do zniesienia jakichkolwiek ograniczeń związanych z refundacją metody in vitro. Ma być ona dostępna nie tylko dla małżeństw, ale też osób żyjących w konkubinatach, czy wolnych związkach. Przy zapłodnieniu in vitro nie będą obowiązywały ograniczenia przy tworzeniu nadliczbowych zarodków, ani dotyczące wieku kobiet, które mogą korzystać z refundacji zapłodnienia pozaustrojowego.

Sprawa sztucznego zapłodnienia prawdopodobnie zaszkodzi PO. Kontrowersje wokół zapisów ustawy bioetycznej udowadniają bowiem, że partia Donalda Tuska jest zupełnie bezideowa i składa się z towarzyskich koterii i grupek interesu, których nie łączą sprawy światopoglądowe. Jej posłowie są podzieleni nawet w tak fundamentalnych sprawach jak refundacja zapłodnienia zewnątrzustrojowego, choć chętnie odwołują się do wartości katolickich. O nich przypomną sobie prawdopodobnie przed wyborami, licząc na głosy konserwatywnej części elektoratu.

Stanisław Żaryn