Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 22.08.2008

Nieudane rozliczenia

Prokuratura zajmowała się sprawami dotyczącymi rządów PiS po to, by uwierzytelnić oskarżenia PO.

Wygląda na to, że prokuratura zajmowała się sprawami dotyczącymi rządów PiS tylko po to, by uwierzytelnić oskarżenia formułowane przez PO.

Rozliczenia poprzedniego rządu przez ekipę Donalda Tuska nie udają się – informuje piątkowa „Rzeczpospolita”. Prokuratura umarza kolejne postępowania, dotyczące „zbrodni” popełnionych przez ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości. Śledczy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa w tak głośnych sprawach, jak budowa peronu we Włoszczowej, zagłuszanie pielęgniarek strajkujących przed Kancelarią Premiera, czy konferencja prokuratora Jerzego Engelkinga dotycząca rozmów byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji, Janusza Kaczmarka. Prokuratura nie znalazła podstaw do postawienia zarzutów także w związku z działaniami Centralnego Biura Śledczego wobec Beaty Sawickiej, czy rzekomym podsłuchiwaniem premiera Kazimierza Marcinkiewicza i prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego. Co więcej odmówiła nawet wszczęcia postępowania w tych sprawach.

"Porażająco" wyglądają także ustalenia komisji śledczej, badającej sprawę rzekomych nacisków na organa ścigania za czasów rządu PiSu. Jak do tej pory jej członkom nie udało się ustalić żadnego poważnego przewinienia byłego gabinetu. Także druga z działających w Sejmie komisji śledczych, zajmująca się śmiercią Barbary Blidy, ma małe szanse ustalić cokolwiek. Jak tłumaczy „Rzeczpospolitej” Wojciech Szarama z PiS, z przebiegu dotychczasowych prac wynika, że śledczy mieli prawo wszcząć postępowanie wobec byłej posłanki SLD. Dodaje, że nacisków na prokuratorów nie było. Posłowi PiS w kuriozalny sposób odpowiada przewodniczący komisji, Ryszard Kalisz: „żaden przytomny prokurator publicznie nie powie, że były na niego naciski”. Wygląda więc na to, że zeznania śledczych, którzy przyznają, że nacisków nie było, mają być dowodami na polityczne naciski na prokuraturę.

Poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Graś uważa, że umarzanie kolejnych spraw, dotyczących poprzedniej ekipy rządzącej, jest dowodem na to, że PO nie wykorzystuje prokuratury do celów politycznych. – Nam nie chodziło o „polowanie na czarownice” – tłumaczy parlamentarzysta. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski przekonuje z kolei, że prokuratura podejmuje suwerenne decyzje, bez jakichkolwiek nacisków. – Nigdy nie stawiałem się w roli osoby, która ma szukać haków na PiS – podkreśla minister, który zasłyną wykryciem „morderstwa” laptopa Zbigniewa Ziobry. Tą sprawą z resztą także zajmuje się jedna z prokuratur.

Zapewnienia polityków PO, że na prokuraturę nie wywierane są żadne naciski, brzmią wiarygodnie. W większości przypadków bowiem formułowane publicznie zarzuty wobec poprzedniego rządu były tak kuriozalne, że nie do obrony przed żadnym sądem. Wywieranie nacisków na prokuraturę prowadzącą śledztwo w sprawie morderstwa laptopa, działań legalnej służby specjalnej przeciwko skorumpowanej posłance, działania na rzecz swojego okręgu wyborczego, czy upubliczniania jawnych informacji prokuratury groziło by nie tylko konsekwencjami karnymi, ale także gigantycznym ośmieszeniem. Na to raczej żaden polityk świadomie by się nie skazał.

Prokuratura prawdopodobnie zajmowała się sprawami, które teraz systematycznie umarza, tylko po to, by uwierzytelnić ataki, jakie posłowie PO prowadzili na Prawo i Sprawiedliwość. W 2007 roku obecna partia rządząca wpadła w paranoję, zarzucają przy każdej okazji Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego ministrom łamanie standardów demokracji. Gdyby te oskarżenia nie kończyły się wnioskami do prokuratury, krzyczący głośno działacze Platformy byliby niewiarygodni. Wygląda więc na to, że wykorzystali oni organa ścigania, by pokazać, że publiczne oskarżenia PiSu opierały się na prawdziwych informacjach, licząc na to, że śledczy przy okazji może coś znajdą. Jest to skandal i nadużycie, kosztujące obywateli setki tysięcy złotych. Wynagrodzenia prokuratorów szukających PiSowskich „przestępstw” oraz zablokowanie działań organów ścigania – to koszty zafundowanej Polakom przez PO, akcji uwiarygodniania się w oczach opinii publicznej. Ogromne sumy wydaje się także na komisje śledcze. Ich członkowie powołani z ramienia PO, kosztowali w 2007 roku podatników w sumie około 800 tysięcy złotych – wynika z oświadczeń majątkowych zamieszczonych na sejmowych stronach. Szkoda, że za te pieniądze poświęcają czas na szukanie potwierdzenia wypowiadanych przed rokiem oskarżeń.

Stanisław Żaryn