Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 25.02.2009

Podtrzymać mit

Ochrona dla Julii Pitery ma pomóc w budowaniu mitu nieprzejednanej lwicy walczącej bezwzględnie z korupcją.

Ochrona dla Julii Pitery ma pomóc w budowaniu mitu nieprzejednanej lwicy walczącej bezwzględnie z korupcją.

Media znów piszą o minister Julii Piterze. Tym razem nie jest ona główną bohaterką artykułu o kolejnym odkrywczym raporcie, tylko o wykorzystywaniu elitarnej jednostki policji jak agencji ochrony. Pitera oraz jej samochód – jak donosi „Dziennik” – jest pod stałą obserwacją tajniaków z wydziału patrolowo-wywiadowczego. Funkcjonariusze jeżdżą za Piterą po całej Polsce nie licząc się z kosztami.

Sprawa nie byłaby szczególnie oburzająca, gdyby nie fakt, iż policja w wyniku cięć budżetowych i długów z zeszłego roku straciła w tegorocznym budżecie ponad miliard złotych. Jest to bardzo duży cios w funkcjonowanie służby, bowiem w 2008 roku jej budżet wyniósł 8 miliardów, a prawie 80 procent jej wydatków to koszty stałe. Zmniejszenie nakładów na policję może poważnie osłabić poziom bezpieczeństwa obywateli. Doniesienia o tym, że funkcjonariusze nie mają na paliwo do radiowozów, Pitera kwitowała stwierdzeniem, że partole piesze są dużo skuteczniejsze, więc nie ma w tym nic złego. Sama jednak w to chyba nie wierzy, skoro nie powierzyła właśnie im swojego bezpieczeństwa. Wygląda na to, że minister Pitera jest zwolennikiem podwójnych standardów: dla władzy luksusy, dla ludu – tandeta i chłam.

Hipokryzja Pitery jest tym większa, że wielokrotnie piętnowała ona publicznie wykorzystywanie służb do celów prywatnych lub niezgodnych z ich zadaniami. Krytykowała zarówno podwożenie urzędników przez funkcjonariuszy policji, wysyłanie wozu straży pożarnej na pomoc jednego z ministrów – ale tylko dopóki nie dowiedziała się, że chodzi o wicepremiera Grzegorza Schetynę – jak i wykorzystywanie przez poprzedni rząd służbowych kart do prywatnych celów (niestety wydatkami obecnego rządu nie zajmuje się tak gorliwie). Sama natomiast jest pod stałym nadzorem wydziału wywiadowczo- patrolowego, którego zadaniem nie jest bynajmniej ochrona członków rządu, tylko zwalczanie i zatrzymywanie „na gorącym uczynku” sprawców najbardziej uciążliwych społecznie przestępstw pospolitych. Do grona piętnowanych przez siebie „nadużywaczy” powinna więc zaliczyć siebie i komendanta, który kazał policjantom ją chronić, mimo iż nad bezpieczeństwem członków rządu mają czuwać pracownicy Biura Ochrony Rządu.

Julia Pitera: Bardzo trudno patrolować miasta samochodami. Patrole piesze są jedyną, skuteczną metodą kontrolowania miasta.

Samochodu i samej pani minister policja pilnuje w związku z incydentem, do którego doszło pod koniec 2007 roku – ustalił „Dziennik”. Spalił się wtedy samochód minister, stojący pod jej blokiem. Prawdopodobnie został podpalony. Choć w wyjaśnienie tej sprawy zaangażowało się Centralne Biuro Śledcze oraz policja nie udało się ustalić sprawców zniszczenia pojazdu, ani ustalić ich motywów. Komentatorzy podkreślali wtedy, że minister w rządzie Tuska powinna otrzymać ochronę, gdyż podpalenie samochodu mogło być ostrzeżeniem od środowisk, którym walcząca z korupcją Pitera może zagrażać. Sama minister powiedziała, że zastraszyć się nie da i za ochronę podziękowała. Jak widać, tylko oficjalnie. W rzeczywistości oddała się pod opiekę wyspecjalizowanej jednostki policji.

Spalenie samochodu Julii Pitery mogło być próbą wywarcia presji, by Pitera korupcji nie szukała specjalnie gorliwie. Jednak objęcie jej ochroną przez ponad półtora roku jest grubą przesadą. Jej dotychczasowa działalność nie zagroziła raczej nikomu, kto mógłby się posunąć do prób nielegalnego wywierania nacisków na ministra. Zajmuje się ona głównie opisywaniem przypadków korupcji, o której wszyscy wiedzą, i rozliczaniem poprzedników z zakupów przysłowiowego łososia. Jej działalność nie uderza w rzeczywiście groźne środowiska biznesowo-polityczne, które są źródłem największych patologii w kraju, i które mogłyby się posunąć do zastraszania członka rządu. Chyba, że Pitera i ochraniające ją jednostki podejrzewają o takie próby osoby ze środowiska PSL-u, którym Pitera poświęcała w ostatnich miesiącach szczególnie dużo uwagi, szukając i piętnując przypadki nepotyzmu i kolesiostwa lub działacza PO, którzy mogą chcieć naciskać na Piterę, by nadal nie dostrzegała takich samych patologii w środowisku Platformy Obywatelskiej.

Julia Pitera, źr. premier.gov.pl

Jak do tej pory Pitera najwięcej czasu poświęca na tropienie nieprawidłowości w działaniu innych niż PO partii politycznych oraz na tłumaczeniu, że kolesiostwo i przypadki wykorzystywania stanowiska nie są złe, gdy dochodzi do nich w Platformie Obywatelskiej. Całodobowa ochrona minister Pitery ma więc chyba głównie na celu budowanie mitu nieprzejednanej lwicy walczącej bezwzględnie z korupcją, której działalność naraża ją na prawdziwe niebezpieczeństwo. Ma to przekonać Polaków, że rząd Donalda Tuska – zgodnie z zapowiedziami premiera – jest zdeterminowany, by zwalczać łapownictwo.

Pitera powinna przejąć się jednak także słowami premiera o konieczności oszczędzania i przesiąść się z samochodu na rower lub jeździć komunikacją miejską. Pokazałaby wtedy nie tylko, że bezwzględnie walczy z korupcją, ale także, że jest miłośnikiem idei taniego państwa. A i ochraniający ją policjanci mogliby dużo lepiej spełniać swoje obowiązki. W końcu – jak sama Pitera przyznała – piesi funkcjonariusze są dużo skuteczniejsi.

Stanisław Żaryn