Logo Polskiego Radia
Trójka
Agnieszka Gierczak 05.04.2011

Historia mamy Asi

Od kilku lat jestem mamą Asi, którą zaadoptowaliśmy, kiedy miała 2,5 roku. Wcześniejszej historii dziecka nie znam, wiem tylko tyle, że jej matka biologiczna była poszukiwana listem gończym, że porzuciła Asię, że Asia ma jakieś rodzeństwo, że spędziła ponad dwa lata życia w domu dziecka.

Kiedy ją po raz pierwszy zobaczyłam, była mała, chuda, pryszczata po ospie i znała może jakieś 20 słów, ale na pytanie "czy chcesz żebym była twoją mamą?" krótko odpowiedziała "tak". I tak się wszystko zaczęło, od tego momentu zastałam mamą Asi, okazało się to być takie proste. Dziecko nie miało wątpliwości, powiedziało "tak" i już następnego dnia biegła do mnie wyciągając rączki przez salę w domu dziecka, rozpychając inne dzieci i krzycząc "moja mama, moja mama".

Pierwszy rok po przyjściu do domu płakała bez przerwy, tłukła głową w ścianę i podłogę, biła dzieci w piaskownicy, była samowolna i nieposłuszna, chodziła za nami krok w krok, nie chciała spać w nocy, nie chciała się bawić ani słuchać bajeczek. Wszędzie wysłuchiwaliśmy, jakie to mamy niewychowane i niegrzeczne dziecko. Np. scenka w banku, jeden zdegustowany zachowaniem Asi pan rzucił uwagę do mnie "nie wystarczy urodzić, trzeba jeszcze umieć wychować". Znajomi, którzy zadawali pytanie, którego nienawidzę do tej pory "czy nie żałujesz?"

Odpowiadałam, " a ty nie żałujesz, że masz dziecko?" Nie rozumieli, bo przecież ich dziecko to co innego, bo jest "ich", a moje to "nie moje". Po około dwóch, trzech latach zaczęło być lepiej, Asia się bawiła, chciała żeby jej czytać, powoli zaczęła się uczyć zabaw z innymi dziećmi. W Polsce jest niska znajomość psychiki dziecka, również niestety wśród pedagogów. Powszechnie dziwiono się, czemu ona jest taka niegrzeczna, czemu się złości, czemu się stawia, czemu się boi. Gdy tłumaczyłam, że miała ciężkie przeżycia w dzieciństwie, nikt ją nie kochał, ma syndrom dziecka porzuconego itd dziwiono się "przecież ona już nie pamięta..". Nie rozumiano, nie chociaż pewnych zdarzeń nie pamięta świadomie, to jej serce i dusza wszystko pamiętają. Dwa razy zmienialiśmy przedszkole, bo dziecko było "złe".

Pani pedagog w przedszkolu stwierdziła, że "tu się nic nie poradzi, takie geny". Teraz córka chodzi już do kolejnej, trzeciej podstawówki.

Nauczyciele widzieli problemy emocjonalne dziecka, ale nie chcieli ich rozwiązywać, nie chcieli pomagać. Córka była postrzegana jako "trudne"

dziecko, które nie stwarza szans na poprawę, dlatego, że łatwo wchodziła w konflikty z dziećmi, łatwo się denerwowała, była młodsza emocjonalnie od rówieśników, reagowała czasami zbyt silnie. My byliśmy

"trudnymi" rodzicami, bo próbowaliśmy bronić Asi Powiem tak: było

nam bardzo, bardzo, bardzo ciężko i nie mieliśmy pomocy ze strony szkoły, pedagogów. Problemy dziecka odrzucone są u nas słabo znane.

Dzisiaj Asia ma 11 lat, jest moim największym szczęściem, największą miłością, największą radością mojego życia. Bogu dziękuję za Asię, za to że jest, że się kochamy, za to że mogę z nią być, ją wychowywać i jej pomagać. Jest uśmiechniętą i radosną osóbką, której buzia się nie zamyka, chętnie się uczy, lubi czytać, jest wielką patriotką, gra na fortepianie i na flecie poprzecznym, jeździ na nartach, łyżwach, świetnie pływa, kocha Boga i szanuje ludzi.

Decyzja o adopcji była najlepszą decyzja mojego życia, dała mi wielkie szczęście i poczucie spełnienia, a jednocześnie pozwoliła pomóc opuszczonemu dziecku, dać mu miłość, opiekę, wychowanie, wykształcenie. Nie wyobrażam sobie życia bez mojej córeczki.