Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 22.04.2008

Lao Che

Fajnie jest wyleniałym metalowcom cieszyć się rytmem latino, czy brzdąkać u boku klezmerskiego klarnetu - mówi o swojej najnowszej płycie "Gospel" zespół Lao Che.

Najnowsza płyta zespołu Lao Che "Gospel” zaskakuje swoją oryginalnością, stanowi mieszankę brzmień miejskiego folku, latynoskich rytmów, muzyki klezmerskiej i innych gatunków muzycznych. Teksty piosenek w niecodzienny sposób opowiadają historie biblijne, starając się pokazać kondycję duchową naszego społeczeństwa.

Premiera płyty Lao Che "Gospel” miała miejsce przed niespełna dwoma miesiącami. Krążek zawiera dwanaście utworów. Już pierwszy z nich zdradza, że mamy do czynienia z płytą "religijną”. "Drogi Panie” w przekorny sposób opowiada o wyprawie po jabłka i grzechu pierworodnym... Adama. Biblijną historię na wesoło przedstawia także utwór "Hydropiekłowstąpienie”, zdający sprawę z motywów Boga do ukarania świata biblijnym potopem. Natomiast piosenka "Zbawiciel Diesel”, niczym reklama luksusowego samochodu zachwala ofiarowany ludzkości dar odkupienia. W klimacie Nowego Zakonu pozostaje również utwór o mówiącym sam za siebie tytule "Do Syna Józefa Cieślaka”. Anonimowy obywatel przestrzega w nim bohatera piosenki przed konsekwencjami jego czynów ("Chrystian, daj spokój, nie warto się wychylać”). O roszczeniowej i pretensjonalnej postawie wierzących wobec ich Stwórcy opowiada z kolei piosenka "Bóg zapłać”. Na uwagę zasługuje także oryginalna okładka płyty. Obecne są na niej dwa chrześcijańskie symbole: ryba – ale z dorysowaną płetwą rekina - i zarys sylwetki Maryi z dzieciątkiem, z nakreśloną na niej głową myszki Miki.

Z zespołem Lao Che o najnowszej płycie "Gospel” rozmawiał Andrzej Burgoński

Założeniem waszej najnowszej płyty było odejście od konwencji poprzednich albumów konceptów ("Gusła”, "Powstanie Warszawskie”). Czy "Gospel” to efekt znużenia poprzednimi pomysłami, czy może targnięcie się na jeszcze większą oryginalność?

Nie wiem, czy gradacja w pojęciu oryginalności ma sens. Założenie było banalne; robimy płytę inną od poprzednich. Myślę, że rówie daleko "Powstaniu” do "Gospel”, czy "Gusłom” do "Powstania”.

Dlaczego zdecydowaliście się na gatunkowy misz-masz?

Bo muzyka zdaje się nie mieć granic. Fajnie jest więc wyleniałym metalowcom (L.CH.) cieszyć się rytmem latino, czy brzdąkać u boku klezmerskiego klarnetu. Muzyka to jeden dom, ale siedzieć ciągle w salonie jest ciut nudno, tak więc warto wskoczyć na piętro, czy do kuchni;-)

Oryginalność płyty tkwi także w jej warstwie lirycznej. Na swojej stronie napisaliście: "Ten album ma prezentować współczesnego człowieka w relacjach z Bogiem i społeczeństwem”. Jaki jest głębszy przekaz tekstów piosenek?

"Koniec"

Tekst i jego odbiór to indywidualna sprawa. Dla niektórych jest drugie dno, dla niektórych nie. Motyw przewodni, to słowo Rozteraka, a kryzys wiary to z gruntu rzecz złożona.

Nie baliście się, że piosenki z waszej najnowszej płyty wzbudzą u niektórych mieszane uczucia? W kilku tekstach słowa ze sfery sacrum sąsiadują z niecenzuralnym słownictwem...

Kolaż to rzecz naturalna; wojna obok miłości, miód obok gówna. Skrajności to elementy ludzkiej słabości. Zachowanie umiaru to wyzwolenie/ zbawienie.

Skąd właściwie pomysł na religijną konwencję płyty, na obecne gdzieniegdzie gospelowe chórki i oazowe brzmienia? Czy to być może nieśmiały ukłon w stronę coraz bardziej świadomego swej religijności pokolenia JPII?

Charakter treściowy płyty był nie zamierzony. Tematyka związana ze sztubacką duchowością i rutyniarską religijnościa autora słów budzi ironiczny uśmiech. Jest krytyczna, ale pozwala zachować dystans......jak Bóg da;-)

Andrzej Burgoński

http://www.laoche.art.pl
http://www.lastfm.pl/music/Lao+Che
http://profile.myspace.com/index.cfm?fuseaction=user.viewprofile&friendID=78751103