Logo Polskiego Radia
Jedynka
Anna Krakówka 01.07.2011

Patent - konieczność czy zbędne formalności?

O ochronie własności intelektualnej i znaczeniu patentowania badań naukowych opowiada prof. Jan Lubiński z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, jeden z najwybitniejszych onkologów na świecie.
Patent - konieczność czy zbędne formalności?Glow Images/East News

Panie profesorze, jak zdarzy się ogromnej wagi odkrycie, to chyba natychmiast trzeba zadbać o ochronę własności intelektualnej takiego pomysłu, bo przecież szpiegostwo i wykradanie pomysłów stało się też i w nauce dość powszechne. Co robić: patentować, czy liczyć, że nasza praca nie wpadnie w niepowołane ręce?

Prof. Jan Lubiński, szef Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie: Patentowanie to przede wszystkim zabezpieczenie własności intelektualnej własnego wynalazku czy odkrycia, ale też jednoznaczne udokumentowanie pierwszeństwa: zabezpiecza, że nikt nam nie zabroni korzystania z uzyskiwanych wyników w dalszych pracach.

Zdarza się także, że zaraz po opatentowaniu projekt jest sprzedawany. W Ameryce istnieje nawet giełda patentów, gdzie ludzie często intuicyjnie, bez większej znajomości, handlują patentami, bo potencjalnie mogą mieć one dużą wartość. Ktoś, kto zabezpieczył swoje odkrycie patentem, ma do niego absolutne pierwszeństwo, a czasami nawet wyłączność. Patentowanie we współczesnym świecie jest naprawdę rzeczą fundamentalną na drodze do komercjalizacji odkryćl ub wyników badań.

Czy opatentowanie jest procesem trudnym? Ile kosztuje, ile trzeba złożyć dokumentów?

Samo składanie wniosku jest procesem złożony, ale myślę, że wszyscy ci, którzy piszą porządne publikacje naukowe, tworzą porządne projekty badawcze, mają już w zasadzie tę sztukę opanowaną. Problem leży w tym, że trzeba to wszystko wesprzeć finansowo. Z perspektywy Polski pieniądze są znaczne, zwłaszcza jeśli chodzi o zabezpieczenie patentów w skali międzynarodowej.

W pierwszych trzech latach potrzeba ok. 30-35 tys. zł. Zwykle po tym czasie można już przewidzieć, czy warto inwestować w dalszą ochronę patentu. Trzeba mieć świadomość, że praca naukowa, patentowanie i przekładanie tego na komercję jest sztuką wysokiego ryzyka. Poważne firmy innowacyjne mają w swoim portfelu po kilkaset patentów, z których tak naprawdę zyski przynosi kilka i to jest normalna proporcja. Sponsorzy są czasem niezbędni.

Czy jeśli w Polsce przedstawiciel małej innowacyjnej firmy do wielkiego partnera, jakim jest uczelnia lub instytucja naukowo-badawcza, to czuje się jak ubogi krewny, który cieszy się, że poczęstowano go tylko szklanką wody?

Ta współpraca jest dzisiaj jeszcze rzeczywiście bardzo słabo rozwinięta. Klasyczny układ powstawania wynalazków polega na tym, że przeprowadzamy badanie, kończymy je złożonym wnioskiem patentowym i następnie doprowadzamy do fazy demonstracji, czyli staramy się, żeby to odkrycie zainteresowało kupców. Ten pierwszy etap powinien się odbyć przy udziale partnera, który zaangażuje się w komercjalizację w sposób poważny, a więc wyłoży na to pieniądze oraz swoją wiedzę i doświadczenie.

To jest naprawdę ogromna trudność: jak zaprezentować odkrycie i jego potencjał komercyjny w taki sposób, żeby w prostej drodze doprowadzić do rzeczywistych aplikacji, nie tylko papierowych.

Idealnym rozwiązaniem są tzw. spin offy, czyli niezbyt duże firmy, w które angażują się badacze oraz partnerzy przemysłowi. Nie można przejść od zwykłego badania naukowego, nawet zakończonego wynalazkiem, do praktyki gospodarczej. Dialog naukowca z dużym partnerem jest po prostu konieczny.

Rozmawiał Artur Wolski.