Jednak, jak pisze dziennik, nawet wtedy nie przekazali tej informacji załodze prezydenckiego Tu-154 M. Wojskowi piloci podkreślają, że należało to zrobić. Mówią, że w kwestii zabezpieczenia lotu do Smoleńska wykazano się biernością i chaosem.
Dziennik ustalił, że w toku śledztwa zabezpieczono między innymi dokumenty z Centrum Hydrometeorologicznego Sił Zbrojnych.
Jak pisze "Rzeczpospolita", depesza od cywilnych synoptyków z Okęcia była alarmująca: "Widoczność w Smoleńsku do 500 metrów, niebo niewidoczne". Informacje te pochodziły z cywilnej rosyjskiej stacji meteorologicznej. Centrum Hydrometeorologii nie przekazało już tych danych pilotom lecącym do Smoleńska.
Dziennik podaje, że ostatnią depeszę o warunkach atmosferycznych załoga prezydenckiego lotu otrzymała tuż przed wylotem z Okęcia o 7:27, pochodziła ona z 5:00 i - jak się później okazało - była już dawno nieaktualna. Mówiła bowiem o dobrej widoczności.
Cały artykuł w "Rzeczpospolitej".
kg,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)