Ogromny konwój z rosyjską pomocą humanitarną dla mieszkańców wschodniej Ukrainy wyruszył spod Moskwy w nocy z poniedziałku na wtorek. Władze w Kijowie i Zachód obawiają się, że Rosjanie zechcą wykorzystać dostarczenie pomocy jako pretekst do interwencji.
Więcej interesujących dyskusji znaleźć można na stronach audycji "Salon polityczny Trójki", "Komentatorzy", "Puls Trójki" i "Śniadanie w Trójce".
Zdaniem gościa audycji "Puls Trójki" Jana Piekło z Fundacji Współpracy Polsko-Ukraińskiej, Rosja w ten sposób chce poprawić swój wizerunek nadszarpnięty po zestrzeleniu malezyjskiego boeinga, pokazać, że jest nastawiona pokojowo. - Jest to także akcja obliczona na wzmocnienie separatystów. Na to, by dostarczyć im żywność, opatrunki, dać im czas, by się wzmocnili - twierdzi.
W ocenie Jewgena Worobiowa z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych władze Federacji spróbują dostarczyć separatystom nie tylko żywność, ale także broń i sprzęt wojskowy. Rosjanie będą chcieli także w ten sposób zalegalizować swoją obecność na terytorium Ukrainy. Ta sytuacja zmusi również ukraińskie władze do podjęcia rozmów z FR.
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny>>>
Według ustaleń konwój ma jedynie podjechać pod ukraińską granicę. Tam paczki zostaną przepakowane na ciężarówki Czerwonego Krzyża. Goście Trójki uważają, że Rosjanie prawdopodobnie wjadą jednak na Ukrainę przez odcinki granicy kontrolowane przez separatystów. Postawi to ukraińską armię w bardzo trudnej sytuacji. Żołnierze nie odważą się przecież zaatakować konwoju z pomocą humanitarną.
Jedno jest pewne, Rosji udało się wyprzedzić Zachód. Być może do "interwencji humanitarnej", by nie doszło, gdyby wcześniej Europa i USA wysłały pomoc na Ukrainę.
Wysłuchaj całej audycji!
Rozmawiał Damian Kwiek.
(Trójka/PAP/kk/mp)