W Bułgarii ruszyła akcja "Wielkanoc bez jajek" będąca aktem protestu przeciwko wysokim cenom jaj. "Niech się udławią drogimi jajkami, nie będziemy kupować" - deklarują Bułgarzy.
Gość "Pulsu Trójki", minister rolnictwa Marek Sawicki, zwrócił uwagę, że w Polsce ceny jaj wzrosły nie z powodu świąt Wielkiej Nocy, a w wyniku dostosowania się hodowców do dyrektywy unijnej w zakresie dobrostanu zwierząt, która nałożyła na nich obowiązek wymiany klatek dla kur niosek na większe i nowocześniejsze.
- Trzeba było zrezygnować z produkcji w klatkach nieulepszanych, a klatki ulepszane kosztują. Jeśli rolnicy zainwestowali duże pieniądze i musieli zmniejszyć produkcję, to siłą rzeczy rynek reaguje jednoznacznie: mniejsza podaż, większy popyt, wyższa cena - podkreślił. Tą przewagą popytu nad podażą minister wytłumaczył też fakt, iż zdrożały jajka z hodowli ściółkowych.
Zdaniem ministra "ktoś po drodze jeszcze z tego zamieszania korzysta". - Rozmawiałem ze znaczącym producentem jaj. On swoje jaja sprzedaje po 45 groszy, a w sklepie są po 75 groszy - powiedział. Dodał, że jego zdaniem "po tym wzroście, ceny spadną".
Prowadzący rozmowę dziennikarz Trójki Marcin Zaborski zapytał, czy minister - tak jak to było w przypadku rosnącej ceny cukru - zamierza intwerweniować. - Proszę niech interweniuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, minister rolnictwa nie jest od zaklinania cen - powiedział Sawicki.
Dyrektywa unijna stanowi, że kury mają być trzymane w klatkach lub wybiegach zbiorowych, nie pojedynczo, aby mogły się swobodnie poruszać. Na każdą powinno przypadać co najmniej 750 cm kwadratowych powierzchni. Kury powinny mieć wydzielone gniazda do znoszenia jaj, grzędy, ściółki i lepszy dostęp do wody i pokarmu.
Audycji "Puls Trójki" można słuchać od poniedziałku do piątku o 17.45. Zapraszamy!