Kpt. Roman Paszke opowiada Kubie Strzyczkowskiemu o przerwanej próbie bicia rekordu dookoła świata. Jak się okazało, w pływaku było więcej wody niż szacowano wcześniej - blisko 5 ton. - Najprawdopodobniej prawy pływak przejąłby utrzymywanie łódki na powierzchni oceanu, ale przy takim ciężarze wysokie fale po prostu by połamały jacht – mówi żeglarz. Przyczyną odstąpienia od próby bicia rekordu w samotniczym rejsie pod wiatr, czyli trasą najtrudniejszą z możliwych, było uszkodzenie, jakie spowodował zbiornik paliwa. Zerwał się z fundamentów i naruszył jeden z dwóch zaworów, które znajdowały się w tym przedziale - i tą drogą do jachtu dostawała się woda.
- Ten element w przygotowaniach będziemy musieli zmodyfikować, żeby na przyszłość nie było tego problemu – tłumaczy kapitan i wyznaje, że ma nadzieję za kilka miesięcy znów stanąć na starcie i podjąć kolejną próbę. Łódka wróci do Europy, kpt. Roman Paszke już planuje, że aby nie robić "pustych przelotów" - w drodze powrotnej spróbuje jakiś rekord pobić. - Mam nadzieję, że w na mistrzostwa Europy w piłce nożnej jacht będzie wizytówką Sopotu – mówi Roman Paszke.
Gościem Kuby Strzyczkowskiego w studiu Trójki był również Mirosław Kukułka z Sygnity Hovercraft , profesjonalny ratownik morski, który opowiadał o procedurach ratowania ludzi i mienia na morzu – szczegóły z ratowania jachtu kpt. Paszke w dźwięku "Dziennik z rejsu, 13 stycznia 2012".