Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 14.05.2010

Powołanie Rady przez Komorowskiego to dobry pomysł

Marek Jurek, kandydat na prezydenta wyłamuje się z chóru licznych głosów krytycznych i chwali w "Sygnałach Dnia" pomysł Bronisława Komorowskiego, który chce w poniedziałek powołać Rade Bezpieczeństwa Narodowego. Były marszałek Sejmu uważa, że takie forum wymiany poglądów jest potrzebne.
Posłuchaj
  • M-Jurek rada 14
  • M-Jurek interes 14
  • Marek Jurek 14-05-10
Czytaj także

Marek Jurek uważa, że RBN dla prezydenta powinna być forum wymiany myśli i koordynacji działań. Również proponowany przez Bronisława Komorowskiego skład Rady jest - według Jurka - bardzo sensowny. Bo są tam przedstawiciele rządu i opozycji.

Kandydat na prezydenta nie widzi nic złego w tym, że Komorowski chce powołać Rade tuż przed wyborami. Nie razi go również to, że w skład Rady mieliby wejść liderzy opozycji, którzy w nadchodzących wyborach będą konkurowali o stanowisko głowy państwa. - To jest dobra okazja, żebyśmy wszyscy, jako kandydaci na prezydenta potwierdzili, że chcemy realizować ten model RBN - mówi gość "Sygnałów Dnia".

Były marszałek Sejmu zadeklarował, że chce realizować model, w którym Rada Bezpieczeństwa Narodowego jest miejscem wymiany poglądów między rządem a opozycją oraz działań w interesie narodowym.

Marek Jurek ma nadzieję, że jego debata z Andrzejem Olechowskim przyczyni się do zwiększenia liczby debat w kampanii wyborczej. Rozmowę kandydata Prawicy RP z kandydatem popieranym przez Stronnictwo Demokratyczne zaplanowano na niedzielę.

Kandydat Prawicy Rzeczpospolitej uważa, że w debatach partie powinny pokazać jakie jest ich stanowisko w najważniejszych dla państwa sprawach. Wśród nich Marek Jurek wymienił wprowadzenie euro, politykę zagraniczną w Europie i finansowanie partii politycznych. Zdaniem byłego marszałka Sejmu, trzeba się poważnie zastanowić czy utrzymać obecny system finansowania, czy zmodyfikować go, wprowadzając równocześnie jednomandatowe okręgi wyborcze.

Marek Jurek uważa, że po jego debacie dojdzie do kolejnych spotkań między politykami. Jego zdaniem, dotyczy to zwłaszcza sztabów tych kandydatów, którzy mają największe szanse na zwycięstwo. Sam Marek Jurek zapowiada w dalszej kolejności debatę z Grzegorzem Napieralskim.

(ag)

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Marek Jurek, były marszałek sejmu, kandydat na prezydenta Rzeczpospolitej, nasz gość. Dzień dobry, panie marszałku, witamy w Sygnałach.

    Marek Jurek: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

    K.G.: Jutro oficjalny początek kampanii w pana wykonaniu?

    M.J.: To nie jest oficjalny początek. Ja głosiłem, że startuję w wyborach, 14 lutego, potem była, wiadomo, tragiczna przerwa, którą wszyscy przeżyliśmy. Jutro duże wystąpienie, duża konwencja krakowska, pojutrze debata z panem Andrzejem Olechowskim, moim konkurentem w tych wyborach, spotkanie z młodzieżą w Krakowie. I dalej kampania.

    K.G.: No właśnie, to będzie pierwsza debata kandydatów na prezydenta.

    M.J.: To będzie pierwsza debata i owocna o tyle, że jestem przekonany, że uzgodnienie naszych sztabów o tym, że odbędziemy tę debatę, odblokowało w ogóle debaty, pokazało, że prawdopodobnie może dojść do stosunkowo licznych debat między kandydatami i to skłoniło, jak sądzę, tych głównych kandydatów, faworyzowanych w tej chwili w sondażach do tego, żeby debatę podjąć na razie między sobą, a potem zobaczymy. Pojutrze rozmawiam z panem Andrzejem Olechowskim, potem chciałbym rozmawiać z panem Grzegorzem Napieralskim, będę oczekiwał z jego strony takiej debaty.

    K.G.: To może pan mieć kłopot, panie marszałku, bo tak, nawet kilka minut temu w naszym serwisie informacyjnym o tym oto, że ludowcy proponują debatę czterech kandydatów, Sojusz Lewicy Demokratycznej proponuje debatę trzech kandydatów, bez Polskiego Stronnictwa Ludowego, o panu wśród tej trójki i czwórki nie ma wzmianki.

    M.J.: Jak się okazuje, można sytuację również na tym polu zmienić, dlatego że jestem przekonany, że decyzja o tej debacie niedzielnej, która – jak pan redaktor zauważył – będzie pierwszą debatą, odblokowała w ogóle debatę. No i one się teraz potoczą.

    K.G.: A ci dwaj najważniejsi według sondaży? Jak pan sądzi, podyskutują ze sobą?

    M.J.: Jak widać, między nimi do debaty dojdzie. Problem, żeby nastąpiło... żeby nakłonić ich do otwarcia i żeby w ogóle debatowali, dlatego że jeżeli mają argumenty, jeżeli mają więcej argumentów niż ich partie milionów z budżetu państwa, no to powinni pokazać to. To wtedy te argumenty wygrają. Ważne jest bardzo to, żebyśmy w tych wyborach prezydenckich wybierali politykę państwa, bo to jest moment, kiedy wszyscy mamy tę władzę, którą wprawdzie delegujemy na jednego człowieka, który najbardziej powinien odpowiadać naszemu poczuciu odpowiedzialności za Polskę, ale powinniśmy decydować o polityce państwa. Czy chcemy euro, czy chcemy zachować złotówkę. Czy chcemy polityki aktywnej w Europie, czy polityki pasywnej, dostosowawczej. Czy uważamy, że obecny kształt życia politycznego, na przykład z tym, o czym mówiłem, z tym hiperfinansowaniem partii politycznych i obecnym systemem wyborczym faworyzującym partyjne centrale, jest dobry, czy powinniśmy wprowadzić wybory większościowe w jednomandatowych okręgach wyborczych i radykalnie zmniejszyć ten system finansowania, odbierając te gwarantowane pieniądze partiom.

    K.G.: To wszystko, o czym pan mówi, ma się mieścić w debacie z Andrzejem Olechowskim, tak? Bo to ma być i polityka zagraniczna, i Konstytucja, a także sposób organizacji państwa czy wreszcie gospodarka i sprawy społeczne.

    M.J.: Odpowiedzialnością prezydenta jest całość spraw państwa, choć ma różne kompetencje w różnych dziedzinach, no i taki charakter powinna mieć debata kandydatów na prezydenta.

    K.G.: Czy sądzi pan, że to, o czym mówił Jarosław Kaczyński dla Salonu24 o kompromisie, o porozumieniu, to chyba najczęściej były używane słowa, to jest w pełni wiarygodne? Doszło do takiej zmiany, przemiany u tego polityka?

    M.J.: Myślę, że tutaj są... Wie pan, po tym, co przeżył Jarosław Kaczyński...

    K.G.: Polityk ma prawo do zmiany, co do tego nie mamy żadnych wątpliwości, zgoda.

    M.J.: Człowiek, dlatego że my często zakładamy, że polityk to jest jakiś cyborg, android podobny do człowieka. Każdy polityk jest normalnym człowiekiem, mnie się wydaje, że po 10 kwietnia lepiej to zrozumieliśmy, człowiekiem ze swoimi marzeniami, poczuciem odpowiedzialności, które kieruje do tej działalności, normalnie przeżywa rzeczywistość, więc na pewno to, co przeżył Jarosław Kaczyński nie pozostawi go bez śladu. To jedno.

    Natomiast w wymiarze politycznym to myślę, że ta rzecz ma dwa aspekty. Wiadomo, że... zobaczymy, jak to teraz będzie, że Jarosław Kaczyński miał bardzo duży elektorat negatywny, duży poziom nieufności społecznej i musi to przełamać w kampanii, którą podejmuje, bo to jest dla niego trudna kampania z tego względu, że ten wysoki poziom nieufności musi przełamać, a druga – mówi o rzeczach, które robił, tylko akurat z którymi niekoniecznie należy się zgadzać. Mówię o takich porozumieniach z Platformą, jak np. rozwiązanie sejmu w 2007 roku, jak zawarcie traktatu lizbońskiego czy jak negocjacje o referendum na temat likwidacji waluty narodowej. I wiele innych, takich jak torpedowanie przez obie partie zmian konstytucyjnych potwierdzających prawo do życia albo na przykład bierna postawa partii Jarosława Kaczyńskiego w czasie tej ubiegłorocznej tragedii, tzw. sprawy Agaty, kiedy tak naprawdę w wyniku zabicia dziecka małoletniej matki doszło do zupełnego przebudowania polskiego prawa, zmiany rozumienia polskiego prawa.

    Więc między tymi partiami dochodziło często do różnego rodzaju porozumień i być może to jest nastawienie, że ten kurs należy kontynuować, tylko tak naprawdę wtedy by to oznaczało, że kandydat PiS chciałby naprawdę w pewnym stopniu realizować politykę Platformy Obywatelskiej, a w moim przekonaniu co innego jest dziś potrzebne. Jest potrzebny szacunek, poczucie wspólnoty mimo różnic, szacunek polityków nawzajem dla siebie, uczciwe pokazywanie różnic, a także zdolność do porozumienia rozumianego jako dążenie do tego, żeby istotną część swojego programu zrealizować, a nie jedynie żeby wyciszyć spory w tej klasie medialno-politycznej, w tym establishmencie politycznym.

    K.G.: No ale kiedy pan czyta słowa Jarosława Kaczyńskiego, to mówiąc językiem handlowym, kupuje pan to, tę przemianę?

    M.J.: Nie no, mówię, po tym, co przeżył, to zostawiłoby ślad na każdym człowieku, a jako człowiek aktywny w życiu politycznym od wielu lat wiem najlepiej po sobie, po swojej rodzinie, że jesteśmy normalnymi ludźmi, jesteśmy zwyczajnymi ludźmi. Znaczy w wypadku Jarosława Kaczyńskiego czy moim to myślę, że ludźmi, których przekonania i poczucie odpowiedzialności narodowej skierowało do działalności publicznej i człowiek normalnie przeżywa, więc zobaczymy, ale mówię, to może mieć bardzo różny kształt, dlatego że to również może oznaczać powrót na drogę tych wszystkich porozumień PiS-u i PO, z którymi ja się głęboko nie zgadzam...

    K.G.: O których pan przed chwilą wspomniał.

    M.J.: ...bo przed chwilą PiS pokazywał, że nie jest reprezentantem tej opinii, która w życiu publicznym chce się kierować silną pozycją Polski w Europie, wartościami chrześcijańskimi i chęcią naprawy życia publicznego.

    K.G.: No to inna osoba i decyzja tej osoby – Bronisław Komorowski powołać chce Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Tak się składa, że z panem w składzie jako byłym marszałkiem sejmu.

    M.J.: Ja nie dostałem takiej propozycji.

    K.G.: Nie dostał pan? Mówiło się: marszałkowie sejmu, żeby zasiadali. Wygląda na to, że i pan.

    M.J.: Nie dostałem takiej propozycji. Ja byłem członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego w okresie prezydentury prezydenta Lecha Kaczyńskiego, brałem wtedy udział w ważnych decyzjach, takich np. jak uruchomienie budowy Gazoportu w Swinoujściu, ale mówię, to jest historia. Słyszę, że marszałek zamierza powołać taką otwartą Radę Bezpieczeństwa Narodowego...

    K.G.: Z udziałem prezesów głównych... przewodniczących głównych partii politycznych.

    M.J.: I to dobrze, dlatego że w moim przekonaniu... Rozmawiałem o tym ostatnio z Ludwikiem Dornem, odpowiadając też na pewne jego projekty, że na pewno Rada Bezpieczeństwa Narodowego powinna być takim forum dla prezydenta, w którym on jest w stanie koordynować stanowiska w sprawach interesu narodowego, bezpieczeństwa państwa, rządu i opozycji. To jest pewne. I dlatego sytuacja, w której z zasady w RBN-nie będzie premier, ministrowie obrony, słyszę, że marszałek Komorowski chce też ministra finansów powołać, co ma swoją racjonalność, a jednocześnie przedstawiciele opozycji, to jest też w moim przekonaniu sytuacja zdrowa i dobrze byłoby (...)

    K.G.: I ten moment jest odpowiedni przed wyborami prezydenckimi? Przed wyłonieniem nowego prezydenta?

    M.J.: Nie wiem, ale myślę, że to jest akurat dobra okazja, żebyśmy wszyscy jako kandydaci na prezydenta potwierdzili, że w wypadku wyboru chcemy realizować ten model RBN, ja chcę realizować ten model, gdzie Rada Bezpieczeństwa jest forum koordynacji pracy między rządem a opozycją, oczywiście z udziałem najbardziej fachowych osób, dlatego że uważam, że w takich sprawach, jak interes narodowy po prostu potrzebna jest rozmowa, czasami spokojna rozmowa, po której spieramy się o rzeczy naprawdę... które stanowią rzeczywiste różnice, a na pewno nie gra wyborcza, dlatego że w naszej polityce zagranicznej za dużo było sytuacji, gdy polityką zagraniczną rządził frazes polityczny i frazes wyborczy. Tak jak było z traktatem lizbońskim, że najpierw był frazes antylizboński: Nicea albo śmierć, pierwiastek albo śmierć, a potem był frazes sukcesu po zawarciu traktatu libońskiego, frazes prolizboński. A tymczasem, oczywiście, że będąc szóstym krajem w Unii Europejskiej, możemy w Europie dużo, nie możemy wszystkiego, ale politycy uczciwie powinni rysować cele narodowe i dążyć do ich realizacji, a nie, mówię, bez przerwy rzucać frazesy mobilizujące opinię publiczną w kampanii wyborczej, a potem kapitulację nazywać sukcesem.

    K.G.: Jaki procent do zwycięstwa jest w Internecie, panie marszałku?

    M.J.: Jaki będzie procent potrzebny do wejścia do II tury w tych wyborach? Ja myślę, że taki jak zawsze, około dwudziestu...

    K.G.: Nie, jakie znaczenie ma Internet w kampanii w roku 2010?

    M.J.: Duże, rosnące, rosnące.

    K.G.: Właśnie widzę, wszyscy kandydaci bardzo mocno się zaangażowali. Już nie tylko strony internetowe, nie tylko blogi, ale i Facebook i tak dalej.

    M.J.: Panie redaktorze, to wiadomo, że w XIX wieku, właściwie już od XVIII, ale szczególnie w XIX wieku demokracja stała się demokracją prasową i trudno byłoby ją uprawiać tak jak nasi przodkowie w XVII wieku. Tak samo w XXI wieku demokracja w dużym stopniu będzie demokracją sieciową. Ja jestem aktywny w Internecie, moja kampania będzie miała duży wymiar internetowy. Zresztą w ciągu ostatniego tygodnia zarejestrowałem ogromny przypływ sympatyków na mojej stronie, na Facebooku, podwojenie. I myślę, że wszyscy powinni to robić, bo to jest po prostu okazja do rozmowy z ludźmi. Bardzo często ludzie zainteresowani kampanią wyborczą, debatą publiczną nie są w stanie rejestrować każdego występu w mediach, ale wiele tych występów, pewnie tak jak nasza rozmowa, może być potem utrwalonych w Internecie i można sobie tego odsłuchać w dowolnym czasie. I to jest kapitalna sprawa. Ja muszę powiedzieć, czekam na dalej idącą konwergencję, to znaczy na sytuacje, w których będzie sobie można w komputerze samochodowym znaleźć tę rozmowę i odsłuchać po południu.

    K.G.: Hm. No to skoro pan marszałek sobie życzy, to za kilka chwil ta rozmowa w Internecie na naszych stronach www...

    M.J.: Nie no, to na komputerze domowym, natomiast, mówię, czekam na taką konwergencję, gdzie będzie można w samochodzie odsłuchać na e-radio.

    K.G.: W samochodzie to może się lepiej skupić na tym, co się dzieje na ulicach.

    M.J.: Nie no, ja... Dzisiaj opublikowano takie bardzo ważne badania na temat mobilności zawodowej Polaków, o tym, jak wielu z nas pracuje poza domem...

    K.G.: I dojeżdża do pracy, cytowaliśmy...

    M.J.: ...w sytuacji, gdy dla milionów Polaków tak jak dla mnie samochód jest drugim... może nie drugim domem, ale drugim biurem, no to trzeba w nim coś robić sensownego. No, słuchać na przykład audiobooków i dobrej literatury albo interesować się debatą publiczną.

    K.G.: Ewentualnie zawsze polecamy słuchanie Sygnałów Dnia. Marek Jurek, kandydat na prezydenta Rzeczpospolitej, były marszałek sejmu. Dziękujemy za wizytę.

    M.J.: Dziękuję bardzo, dobrego dnia państwu życzę.

    (J.M.)