Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 21.04.2010

Najpierw prezydent, potem prezes NBP

Szefa banku centralnego powinno wybrac się po wyborach prezydenckich.

Prezesa NBP należy powołać już po wyborze prezydenta w wolnych wyborach, a nie przez pełniącego obowiązki prezydenta. Zwłaszcza, że nowy prezes będzie wprowadzał Polskę do strefy euro.

Dlatego kandydat powinien być bardzo dobry - mówi w "Sygnałach Dnia" profesor Krzysztof Rybiński, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej. Jego zdaniem, jest paru dobrych kandydatów. I apeluje, żeby wykorzystać obecną zgodę narodową do tego, by w spokoju wytypować właściwego kandydata.

Straty liczone w miliardach euro to czarny scenariusz zasypania Europy wulkanicznym pyłem z Islandii. - Ale tylko wtedy, kiedy wulkan będzie dymił przez pół roku - uspokaja profesor. Jeśli wkrótce erupcja się skończy to spadek PKB Europy będzie w granicach 0,1 procent, czyli niezauważalny.

Krzysztof Rybiński przyznaje, że niektóre branże mogą przeżywać większe trudności. Na przykład linie lotnicze. - Dlatego realna jest zgoda Unii Europejskiej na udzielenie pomocy sektorowi lotniczemu - ocenia ekonomista. Z drugiej strony rosną przychody innych przewoźników, czyli linii kolejowych i autobusowych.

Rozmówca Programu Pierwszego przewiduje, że kryzys dotknie gospodarek rozwiniętych krajów europejskich. - Polska jna ich tle jest prymusem w Europie - mówi. Jesteśmy jedynym krajem, jeśli chodzi o stabilność finansów publicznych w dłuższym czasie. - To m.in. dzięki reformie emerytalnej - podkreśla.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: prof. Krzysztof Rybiński, Szkoła Główna Handlowa. Dzień dobry, panie profesorze, witamy w Sygnałach.

    Prof. Krzysztof Rybiński: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

    K.G.: Cytowaliśmy już dzisiaj tę wypowiedź, którą publikuje Rzeczpospolita, że lotniczy kryzys spowodowany chmurą pyłu wulkanicznego przesuwającego się nad Europą może kosztować gospodarkę europejską 1 do 2% PKB. Jakby to tak przełożyć na język zrozumiały, chociaż chyba niezrozumiały raczej, jakie to kwoty wchodzą w grę?

    K.R.: No, to już mówimy o setkach miliardów euro, to są poważne kwoty, ale ten szacunek, o którym pan mówi, to jest w przypadku, gdyby wulkan zechciał dymić przez pół roku, czyli przysłonił niebo z drobnymi przerwami przez prawie pół roku, to wówczas jedna z instytucji finansowych szacuje, że gospodarka Unii Europejskiej wpadłaby z powrotem w recesję.

    K.G.: Czyli co? Na razie problemów nie ma, kłopotów nie ma?

    K.R.: Na razie, jeżeli się okaże, że już przestał dymić, a tylko wyrzuca z siebie lawę i niebo się robi przejrzyste, to wówczas można oczekiwać, że na przykład PKB Wielkiej Brytanii w II kwartale, tylko w tym kwartale zmniejszy się o 0,1%, w innych krajach jeszcze mniej. Tak że będzie to statystycznie prawie niezauważalne. Oczywiście na swój sposób poszczególne branże to różnie odczują, branża lotnicza...

    K.G.: Przede wszystkim branża lotnicza.

    K.R.: Branża lotnicza, której akcje lecą w dół na wszystkich giełdach, no i gdyby ta sytuacja się utrzymała dłużej, to bez pomocy państw, to te linie by zbankrutowały. Ale to może dotknąć różne branże, czasami w bardzo niespodziewany sposób. Mój syn wczoraj oddał mi 40 złotych. Ja mówię: dlaczego mi oddajesz? – No bo wiesz, tata, miał być teatr, w Buffo miała być trupa brytyjska i 40 złotych kosztował bilet, ale aktorzy nie przylecieli z powodu pyłu wulkanicznego i wszystkie dzieciaki oddają rodzicom pieniądze. Tysiąc dzieci, 40 tysięcy złotych, teatr nie zarobi, PKB Polski nie wzrośnie, Brytyjczycy nie zarobią, PKB brytyjskie nie wzrośnie. Tak że to powoduje różne reakcje w bardzo różnych miejscach, na przykład również w jednym z polskich teatrów.

    K.G.: Linie lotnicze w ogóle nie miały dobrego życia ostatnio, a jeszcze ta sytuacja, jaka im się przydarzyła w związku z tym, co się dzieje. Mówi się o tym, że część z nich, te, które obliczają straty na największe, na najwyższe, chce się zwrócić do Unii Europejskiej o pomoc. Czy to możliwe?

    K.R.: Tak, to jest możliwe i myślę, że taką pomoc Unia może przyznać. Pamiętajmy o tym, co się stało w kryzysie finansowym, kiedy banki miały przed sobą ryzyko bankructwa i wówczas otrzymały olbrzymie wsparcie od rządów swoich krajów, w których mają swoje siedziby. Więc jeżeliby ta sytuacja nadal się utrzymywała, to linie lotnicze również otrzymają wsparcie, bo bankructwo linii lotniczych i niemożność latania to jest wielka strata dla wszystkich obywateli Unii Europejskiej, w związku z tym tej sytuacji trzeba przeciwdziałać. To jest sytuacja nadzwyczajna, ale to pokazuje, że trzeba się ubezpieczać jako firma również od bardzo różnych i rzadkich zdarzeń, nawet tak rzadkich jak raz na dwieście lat wybuch wulkanu.

    K.G.: Tylko składka może być wtedy dość wysoka chyba.

    K.R.: To prawda, przypuszczam, że składka od tego typu zdarzenia jeszcze pół roku temu była dużo niższa niż teraz, no bo wulkany mają zwyczaj seryjnie wybuchać i ostatni wybuch dwieście lat temu potrwał właśnie dość długo. Tak że podejrzewam, że dziś by już takie ubezpieczenie było bardzo, bardzo drogie.

    K.G.: Czyli teoretycznie na pomoc z dwóch stron: od rządów poszczególnych krajów i od Unii mogą liczyć narodowi przewoźnicy, nie mówię o tanich liniach.

    K.R.: Myślę, że to już trudniej, dlatego że raczej jest to domena poszczególnych krajów, natomiast potrzeba tu zgody Komisji Europejskiej, no bo taka pomoc może być postrzegana jako taka, która zaburza wolną konkurencję, ale w tej sytuacji jest raczej mowa o ratowaniu upadających przedsiębiorstw niż o zaburzaniu wolnej konkurencji i takiego sprzeciwu Komisji Europejskiej z pewnością nie będzie.

    K.G.: No i musimy jeszcze chyba powiedzieć o jednej rzeczy: że rwie to wszelką kooperację między dostawcami różnego rodzaju produktów, nawet cytowaliśmy dzisiaj, że producenci kwiatów w Kenii, w Etiopii czy w południowej Afryce kompostują je po prostu, no bo nie mają jak ich wysłać.

    K.R.: Wszystkie branże, które polegają na dostarczaniu w krótkim czasie świeżych produktów, przeżywają bardzo trudne czasy. W Warszawie raz w tygodniu, bodajże w czwartek, lądował samolot ze świeżymi mulami i w restauracjach były. No, teraz ich nie będzie, no bo samolot pewnie nie przyleciał w tych warunkach. Tak że tak wiele branż może być dotkniętych i mieć poważne kłopoty, w tym również w dalekiej Afryce, ale są też branże, które przeżywają swoją hossę. Słyszałem o silnym wzroście cen biletów autokarowych i pełnym obłożeniu autokarów na tydzień czy dwa tygodnie do przodu. Tak że tu różnie chyba na różne branże, ale per saldo na pewno na tym tracimy, choć jak mówiłem, na razie trwało to krótko...

    K.G.: W krótkim okresie, o jakim mówimy, to nie jest zbyt...

    K.R.: Nie jest to poważna strata i zbyt wiele miejsc pracy z tego tytułu nie ubędzie na szczęście.

    K.G.: Pan wspomniał, panie profesorze, o kryzysie gospodarczym, jaki miał niedawno miejsce, o stratach sektora bankowego. Okazuje się, że one są niższe niż obliczono wcześniej, wynoszą... no i tu uwaga: 2 biliony 280 miliardów dolarów. To taka kwota zdaje się, której nikt nie jest w stanie ogarnąć rozumem. Ale jest niższa o 500 miliardów. Nie wiem, to chyba dobrze.

    K.R.: To są tak abstrakcyjne kwoty, że faktycznie czy to jest 500 miliardów w tę, czy w tamtą, to pewno trudno to sobie wyobrazić. Natomiast pamiętajmy, jakim to się odbywa kosztem, otóż straty w sektorze finansowym o 500 miliardów dolarów mniejsze niż szacowano jeszcze niedawno, odbyły się kosztem dramatycznego wzrostu zadłużenia rządów. Przecież rządy pompowały pieniądze w banki, żeby one mogły przetrwać. Konsekwencje tego powoli już widzimy, bo na razie Grecja przeżywa swoje konwulsje przed bankructwem, które na pewno ten kraj czeka, na antenie już wielokrotnie o tym mówiliśmy, ale inne kraje, w tym takie bardzo rozwinięte i bardzo wiarygodne przeżywają trudne momenty, bo już się mówi o tym, że Francja będzie miała problemy, Wielka Brytania będzie miała problemy, Stany Zjednoczone będą miały problemy, dlatego między innymi, że zadłużyły się potwornie, wspierając swój sektor finansowy między innymi. Tak że te straty są mniejsze tutaj, ale przez to pojawiły się problemy z zadłużeniem rządów i Fundusz Walutowy przecież otwarcie powiedział i to nie po raz pierwszy wczoraj, że kolejny kryzys, który nas czeka, to jest kryzys zadłużenia rządów krajów rozwiniętych.

    K.G.: A gdzie my w tym wszystkim jesteśmy? Trzydziestokilkumilionowy, niespełna czterdziestomilionowy kraj i jego gospodarka?

    K.R.: Polska jest prymusem, znaczy jedyny kraj bez recesji w kryzysie finansowym, jedyny kraj w Europie. O tym się mało mówi, ale warto powiedzieć. Jedyny kraj w Europie, który dzięki reformie emerytalnej nie ma dramatycznego wzrostu kosztów starzenia się społeczeństwa. To znaczy jak spojrzymy na inne kraje za 30–40 lat, na przykład na Grecję, to dług publiczny tego kraju dziewięciokrotnie przekracza PKB tego kraju, 900%, dlatego że tam społeczeństwo się szybko starzeje, ale emerytury są bardzo wysokie, kraju na to nie stać, jest dług, więc muszą pożyczać, no i wtedy dług rośnie. W Polsce dzięki reformie emerytalnej ten dług się stabilizuje, też na nieco wyższym poziomie, ale jednak nie narasta. Jesteśmy unikalnym krajem na skalę europejską, jeśli chodzi o stabilność finansów publicznych w długim okresie. Tak że możemy być z tego dumni. I ja myślę, że z czasem świat to zauważy i polski rząd będzie mógł z tego korzystać i przez to my wszyscy, emitując papiery dłużne i płacąc niższe odsetki znacznie niż te kraje, które mają niewiarygodne finanse publiczne i których systemy emerytalne eksplodują w długim okresie, no bo będzie mało ludzi pracujących, płacących podatki i bardzo dużo starszych osób, seniorów pobierających emerytury wypłacane często z budżetu.

    K.G.: Czyli ten kryzys zadłużenia, o którym pan mówi, który może pojawić się w perspektywie, nas dotyczy w stopniu mniejszym, małym, bardzo małym?

    K.R.: Niestety czy „stety” świat jest jak naczynia połączone, to znaczy jeżeli kryzys się pojawia w jakimś kraju europejskim, to może się łatwo przenieść na inne kraje, więc efekt zarażania nas może dotknąć, ale powinniśmy ten kryzys kolejny zadłużenia, jeżeli będzie, też przejdziemy go znacznie lepiej niż kraje, które mają właśnie niewiarygodne systemy emerytalne i olbrzymi przyrost zadłużenia z tego tytułu. Tak że Polska jest bardzo silnym fundamentalnie krajem, podziwianym przez świat, wszyscy się zastanawiają, jak to się stało, że Polska tak dobrze zniosła kryzys i myślę, że możemy być z tego dumni.

    K.G.: Jeszcze jedna kwestia, bliska panu, kwestia obsadzenia funkcji prezesa Narodowego Banku Polskiego. Mówiło się o tym, że powinno to się odbyć bardzo szybko, potem pojawiły się opinie, że może poczekajmy, że nie ma aż takiego pośpiechu. Jak to z pana punktu widzenia wygląda?

    K.R.: Wydaje mi się, że to jest tak ważna funkcja – prezes Narodowego Banku Polskiego – szczególnie w sytuacji, kiedy za kadencji tego prezesa następnego będziemy wchodzili do ERM2 i do euro, takie są plany, że byłoby dobrze, gdyby prezes NBP został wybrany z pełnego mandatu, czyli przez prezydenta powołanego z woli Polaków, a nie na skutek nieszczęśliwego zdarzenia, tragedii.

    K.G.: Czyli rzecz się powinna odbyć po wyborach prezydenckich.

    K.R.: Wydaje mi się, że należy dzisiaj przeprowadzić dyskusję czy konsultacje w gronie osób, które są przecież wymieniane jako dobrzy kandydaci na prezesa NBP, tam jest szereg bardzo dobrych nazwisk, i taka dyskusja może być zaawansowana, a potem wybrany przez Polaków prezydent w dosyć krótkim czasie mógłby taką osobę mianować. I tu chodzi o to, żeby to nie było tak, że wybierzemy prezydenta, on mianuje kolegę, tylko chodzi o to, żeby naprawdę było powszechne przekonanie wśród partii rządzących i opozycyjnych, wśród specjalistów, nie wiem, Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego czy Towarzystwa Ekonomistów Polskich, czy Związku Banków Polskich, że to jest kandydat naprawdę bardzo dobry, taki, na jakiego Polska i bank centralny zasługuje, a takie osoby są w gronie tych, które były sugerowane przez media. Ale najlepiej, gdyby się stało z pełnego mandatu, nie przez p.o. prezydenta, tylko przez wybranego przez Polaków prezydenta.

    K.G.: Wierzy pan w taki scenariusz, że ci, którzy na tym się znają, porozumieją się i zaproponują osobę, która zostanie zaakceptowana przez parlament?

    K.R.: Taki byłby dobry scenariusz dla Polski, natomiast...

    K.G.: Bo są sprzyjające okoliczności teoretycznie, tragiczne, ale jednak sprzyjające.

    K.R.: Tak. Jest taki moment, który zjednoczył Polaków i wykorzystajmy go dla dobra kraju, a nie pokłóćmy się za chwilę znowu o sprawy, które są często mało istotne. I to byłby dobry scenariusz. Są naprawdę dobre osoby, nawet dzisiaj przecież jest w Rzeczpospolitej Mateusz Morawiecki wymieniany jako kandydat, bardzo, bardzo dobry kandydat na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Tak że myślę, że warto z tych osób wybrać, natomiast poczekałbym do momentu, kiedy będziemy mieli wybranego prezydenta.

    K.G.: Dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę. Prof. Krzysztof Rybiński, Szkoła Główna Handlowa, gość Sygnałów Dnia.

    K.R.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)