Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 22.03.2010

Komorowski o debacie: Nie znałem pytań

Bronisław Komorowski zapewnia, że wcześniej nie znał pytań, zadawanych podczas debaty.

Bronisław Komorowski uważa, że jego wczorajsza debata z Radosławem Sikorskim była potrzebna. Ale nie zamierza już uczestniczyć w podobnym wydarzeniu, bo ten jeden raz starczy.

Marszałek Sejmu zapewnia w "Sygnałach Dnia", że wcześniej nie znał pytań, zadawanych podczas debaty. - Oczywiście znaliśmy obszar tematyczny, ale ja pytań nie znałem i sądzę, że Radosław Sikorski również nie znał - mówi polityk PO.

Czułem się jak aktor na scenie politycznej oczywiście - żartuje marszałek Komorowski. Dopytywany w studiu Jedynki o poitykę obronną uznał, że jego następcy w resorcie obrony nie za dobrze wykorzystali korzyści, jakie mogła dać ustawa, zapewniająca wojsku finansowanie zakupu sprzętu. I zaprzecza, że jest przeciwko tej ustawie, choć głosował za budżetem, który przewiduje mniej pieniędzy dla armii. - To "moja" ustawa, bo ja ją pilotowałem i wprowadzałem, ale jest pytanie, czy następcy ja dobrze wykorzystali - mówi marszałek.

Bronisław Komorowski nie jest jeszcze pewien sukcesu w prawyborach w Platformie Obywatelskiej. Bo to by było lekceważące dla demokracji i wyborców. Marszałek Sejmu wyjaśnił, że nie można już teraz przesądzać, kto wygra, i obaj kandydaci muszą jeszcze pracować. - Trend jest zmienny więc dziś jadę na kolejne spotkania - mówi marszałek. I to jako kandydat Platformy, a nie marszałek, czyli partyjnym samochodem - dodaje.

- Platforma nie planuje prywatyzacji mediów publicznych, ale chce ich odpartyjnienia - zapewnia Bronisław Komorowski. PO szuka w PiS i SLD poparcia dla ustawy, przygotowanej przez twórców.

Polityk PO deklaruje tez, ze jest zwolennikiem ustawy in vitro, ale dla osób, które gwarantują odpowiednie wychowanie dziecka. Czyli - według niego - z ustawy nie mogłyby skorzystać osoby starsze.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Bronisław Komorowski, Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej, nasz gość. Dzień dobry, panie marszałku.

    Bronisław Komorowski: Dzień dobry, witam najserdeczniej.

    K.G.: Jeden z dwóch uczestników wczorajszej debaty mającej wyłonić kandydata na urząd prezydenta, kandydata Platformy Obywatelskiej. Miał pan okazję potem na spokojnie w domu obejrzeć jej przebieg?

    B.K.: Nie, nie oglądałem.

    K.G.: Raz wystarczy na żywo?

    B.K.: Raz wystarczy. Jeżeli już się jest aktorem, to nie warto zamieniać się w obserwatora.

    K.G.: Czyli czuł się pan jak aktor wczoraj.

    B.K.: No, w jakiejś mierze tak. Takiej ilości kamer, mikrofonów dawno nie widziałem. Chyba cała Polska medialna była obecna w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, mojego Uniwersytetu, więc to robiło wrażenie, jak widać ogromne zainteresowanie, ale też atmosfera trochę taka jak z wielkiej sceny tym razem sceny politycznej.

    K.G.: Tylko że nudą wiało.

    B.K.: A to pytanie do dziennikarzy, czy tą nudę rzeczywiście by tak chętnie pokazywali, gdyby ona była tak nudna. Odniosłem wrażenie, że cała Polska medialna pokazywała i pokazywała tę, jak pan mówi, nudę. Ja rozumiem, że zainteresowanie... Pewnie było oczekiwanie niektórych kręgów dziennikarskich, że się krew poleje. Ale ja uważam, że debata może być interesująca nawet wtedy, jak się krew polityczna nie leje, tylko jest dyskusja.

    K.G.: A ten zarzut, że to było reżyserowane, że pytania znali panowie wcześniej, no takie...

    B.K.: Nie, nieprawdziwy zarzut, nieuczciwy, bo żadnych pytań nie znaliśmy, każdy z nas miał prawo wygłoszenia swoich tez na początku i odpowiadaliśmy na te same pytania, ale ich nie... ja ich nie znałem, sądzę, że na pewno Radosław Sikorski również nie. Tu była absolutna dyskrecja osób, które przygotowywały pytania, poza... znaliśmy oczywiście obszar mniej więcej, jaki może wchodzić w grę, bo taka była umowa, że trzymamy się blisko kwestii związanych z kompetencjami prezydenta, a więc z polityką zagraniczną, z polityką obronną, sprawami także polityki wewnętrznej rozumianej głównie jako aspekty władzy prezydenta.

    K.G.: No, z tą polityką obronną to ciekawa sprawa, to komentatorzy podkreślają, że panowie, obaj zresztą, podpadli premierowi Donaldowi Tuskowi...

    B.K.: Myślę, że niesłusznie.

    K.G.: ...chcąc utrzymać wydatki na obronność na poziomie takim, jak to jest zapisane.

    B.K.: Ja myślę, że to też właśnie takie zapotrzebowanie na jątrzenie koniecznie premierowi (...)

    K.G.: No tak, ale każde słowo się obraca, każda wypowiedź...

    B.K.: Nie, to nie u nas...

    K.G.: ...co kandydat miał na myśli, mówiąc...

    B.K.: Ale to nie u nas, nie w Platformie. W Platformie istnieje możliwość rzetelnej takiej rozmowy na tematy zasadnicze, a do nich należy między innymi sposób dyskusji o sprawach bezpieczeństwa i obronności. To jest moja ustawa, mówię moja w cudzysłowie, ja ją jako minister obrony narodowej wprowadzałem, która rzeczywiście daje niebywale korzystne warunki finansowania modernizacji technicznej sił zbrojnych. Ale jest pytanie, to powtórzę, jest pytanie: czy moim następcy wykorzystali tę ustawę w sposób wystarczający i w pełni uzasadniony, czy część pieniędzy nie została z kolei wydana na inne zadania niż modernizacja techniczna i czy postęp modernizacji technicznej był wystarczający? To pewnie powoduje, że minister finansów się tej ustawie przygląda niechętnym okiem, ale premier jest od tego, aby rozważać wszystkie za i przeciw. Dwaj byli ministrowie obrony narodowej powiedzieli, że...

    K.G.: Czyli ich stanowisko zna.

    B.K.: Tak, zna nasze stanowisko, zna też stanowisko ministra finansów.

    K.G.: Tak na dobrą sprawę to chyba najwięcej emocji wywołała pana wypowiedź na temat zapłodnienia in vitro (...)

    B.K.: Tak, bo jestem zwolennikiem zdecydowanym metody in vitro, bo 20% młodych ludzi w Polsce nie może mieć dzieci, a ta metoda daje ogromną szansę na wyeliminowanie przynajmniej części z barier, które powodują niemożność doczekania się potomka. A oprócz tego jestem zwolennikiem zlikwidowania sytuacji, która dzisiaj jest. To jest bardzo droga metoda, niesłychanie droga metoda, w konkretnych niektórych przypadkach sięgająca naprawdę spore ilości tysięcy złotych. Więc to nie może być tak, że kwestia tego, czy kogoś stać, czy nie, czy ma pieniądze, czy nie, decyduje o tym, czy ma większą, czy mniejszą szansę na posiadanie dzieci. Uważam, że i osoby z chudszym portfelem powinny mieć tę swoją dodatkową szansę, pod warunkiem że to ma sens z punktu widzenia przede wszystkim zdrowia dziecka.

    K.G.: „Że jeśli dzieci będą zdrowe i będą wychowane na dobrych obywateli” – cytuję autora słów, czyli pana.

    B.K.: No tak, tak, oczywiście, bo w wielu przypadkach jest tak, że... na świecie się to zdarza coraz częściej, że można sobie, mówiąc delikatnie, wynająć brzuch, starszy pan wynajmuje sobie, umawia się z kimś i dziecko jest na sprzedaż potem. Więc kwestia istotna – czy dziecko może się urodzić zdrowe i czy może być wychowane, to jest zasadnicza sprawa dla tego, czy państwo powinno... do kogo państwo powinno tę pomoc adresować. Innymi słowy nie wchodzi w grę na życzenie stosowanie metody in vitro, bez względu na to, czy to będzie ciąża mająca szansę na zakończenie się szczęśliwe i też szczęśliwe potem wychowywanie dzieci. To w Anglii i w wielu przypadkach jest bardzo surowo sprawdzane, nie poprzez przepisy prawa, tylko na przykład przez odpowiednie badania, dbałość, czy dzieci nie będą w rodzinach po prostu... nie będą w takich sytuacjach, które właściwie eliminują najmniejszą szansę na zdrowe (...)

    K.G.: (...) było raczej zbyt mało czasu, by mógł pan przedstawić właśnie te kwestie właśnie w ten sposób jak tutaj. Ale krytycy tego, co się działo wczoraj, mówią tak: nie padły odpowiedzi na najważniejsze pytania, na przykład (cytuję dziennik Gazetę Prawną) parytety, prywatyzacja spółek skarbu państwa, likwidacja KRUS-u, reforma systemu emerytalnego, przyszłość mediów publicznych, podatek liniowy i tak dalej, i tak dalej.

    B.K.: No wie pan, ale rozmawiamy...

    K.G.: Jak pan odpowie na te pytania? A padną.

    B.K.: Jak mnie ktoś zapyta i chyba jak pan mnie zapyta, to od razu odpowiem. Proszę bardzo.

    K.G.: Tych pytań jest sporo.

    B.K.: No to proszę, no to już, jedziemy, no. śmieje się

    K.G.: Dobrze. Jeśli trafi do pana ustawa o podatku liniowym, ustawa autorstwa pana partii, rządu Donalda Tuska, podpisze się pan pod tym, czy nie?

    B.K.: Podatek liniowy jest rzeczą bardzo korzystną dla gospodarki. Natomiast jestem gorącym orędownikiem spłaszczenia, maksymalnego spłaszczenia systemu podatkowego w Polsce, tak, aby pobudzić gospodarkę. Proszę bardzo, odpowiedziałem. Następne pytanie proszę, proszę. śmieje się

    K.G.: No, skoro jesteśmy w takim, a nie w innym miejscu, to media publiczne.

    B.K.: Proszę uprzejmie.

    K.G.: Prywatyzacja według Platformy Obywatelskiej?

    B.K.: Nie, Platforma nie planuje prywatyzacji mediów publicznych, tylko chce, aby były odpartyjnione, aby nie władał nimi PiS i Lewica do spółki, prawda? Bo to nie jest spółka partyjna joint venture. Dlatego w Platformie...

    K.G.: A kiedy we władzach zasiadali przedstawiciele Platformy, to było w porządku wtedy.

    B.K.: Nie, to było... Było mniej nie w porządku, bo mniej nadużywano te władze partyjne. Natomiast wyciągamy wnioski z całości mediów publicznych, proponujemy, aby ustawa weszła w życie ta, która była opracowana przez środowiska twórców, a nie partii politycznych. I to proponujemy dzisiaj Lewicy i PiS-owi i wszystkim innym, szukając większości dla ustawy, która niewątpliwie preferuje środowiska twórców, a nie partie polityczne. Następne pytanie, proszę, proszę. śmieje się

    K.G.: Obawiam się, że po tym programie możemy mieć telefon od Radosława Sikorskiego, że co my tu sobie organizujemy za przepytywanie kandydatów. Ale wracając do kwestii debaty, dr Jarosław Flis, politolog, powiedział ciekawą rzecz po tym spotkaniu panów, że tak na dobrą sprawę żaden z was nie może być pewien zwycięstwa w prawyborach, że to, co się ukazało, potem te sondaże SMG/KRC 60% dla pana, 40 dla Radosława Sikorskiego, to nie jest jeszcze taka ostateczna wersja tego, co się może wydarzyć.

    B.K.: Ale ja się...

    B.K.: Ma pan tego świadomość?

    B.K.: ...obu rękoma podpisuję pod takim stanowiskiem, że do końca nie wolno być, nie tylko że nie można, nie wolno być pewnym swojego sukcesu, bo to by było lekceważące dla demokracji i lekceważące dla wyborców. Trzeba starać się do końca i ja z największą oczywiście satysfakcją odnotowuję, że trend jest dla mnie korzystny, że półtorej miesiąca temu Radosław Sikorski wygrywał w sondażach, sondażowo, a dzisiaj ja wygrywam z nim o wiele... wysokim procentem, ale to wcale nie znaczy, że sprawa jest rozstrzygnięta dzisiaj. Trzeba się solidnie jeszcze napracować. Dziś jadę do Olsztyna na spotkanie z Platformą i ze studentami, jutro jadę do Szczecina, pojutrze do Zielonej Góry...

    K.G.: Jako marszałek czy jako kandydat?

    B.K.: ...i do Gorzowa Wielkopolskiego. Jadę jako kandydat, bo to już nie mam czasu na organizowanie spotkań marszałkowskich, nie mam tam zresztą dawnych zaproszeń. W Gdańsku byłem czy w Kołobrzegu zaproszony jako marszałek z tytułu objęcia patronatu, a tu już jadę partyjnie i partyjnymi jakby środkami, czyli samochodem i tak dalej, już tylko i wyłącznie staramy się... ale staramy się kontaktować z własnym środowiskiem politycznym, bo ono zadecyduje w prawyborach, kto będzie kandydatem Platformy całej w wyborach prezydenckich.

    K.G.: A jeśli decyzja zapadnie i to będzie decyzja dla pana korzystna, to wtedy podróże marszałka już takie wyborcze będziemy oglądać.

    B.K.: Tak jak pewnie prezydenta, który też jeździ po kraju jako prezydent. I oczywiście też uczestniczy w jakiejś mierze w budowaniu swojej pozycji, ale to jest różnica dosyć istotna, czy się jedzie wprost jako kandydat partyjny, czy też tylko zajęcia partyjne traktuje się jako dodatek do przyjętych wcześniej zobowiązań marszałkowskich, prezydenckich czy ministerialnych, prawda.

    K.G.: Ma pan czasem takie wrażenie po tych wszystkich związanych z prawyborami wydarzeniach...

    B.K.: Bo musi pan o jednej rzeczy pamiętać, że chyba na szczęście tak się dzieje w Polsce w tej chwili, że do wyborów prezydenckich wybierali się albo już się wybrali ludzie pełniący najwyższe funkcje w państwie. To jest chyba pozytywne. To już nie jest Tymiński...

    K.G.: Ale ta sprawa się zawsze powtarza (...) jak są wybory.

    B.K.: ...który nie wiadomo, skąd przyjechał i miał cały czas wolny dla siebie. Plus czarną teczkę.

    K.G.: Rozumiem, że teraz, kiedy zapadną decyzje, kiedy członkowie Platformy zdecydują, to będzie okazja, by poznać możliwości innych kandydatów, tak? Nareszcie Platforma zejdzie z pierwszych stron.

    B.K.: Ja mam... Ja nie wiem, to zależy od panów, ale także od naszych konkurentów, czy zdecydują się na zrobienie prawyborów u siebie. Gdyby Lewica zrobiła u siebie prawybory, PiS, to pewnie oni by zagospodarowali znaczną część zainteresowania publicznego...

    K.G.: Wie pan doskonale, że tego nie ma.

    B.K.: ...ale nie sięgnęli po ten środek i dzisiaj zazdroszczą. No, zazdrość to kiepski doradca w polityce.

    K.G.: Bronisław Komorowski, Marszałek Sejmu Rzeczpospolitej, gość Sygnałów. Dziękuję bardzo, panie marszałku.

    B.K.: Dziękuję uprzejmie.

    (J.M.)