Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 11.02.2010

Sejm jest bardzo podzielony

Bez wględu na barwy klubowe posłowie są podzieleni. Kłócą się jak rygorystyczne powinny być zakazy palenia.

- W Sejmie są posłowie palący i niepalący - filozoficznie zauważył w "Sygnałach Dnia" niepalący poseł PSL Stanisław Żelichowski, przewodniczący klubu Ludowców. Dlatego nie dziwi się sporom jak daleko zaostrzyć zakaz palenia tytoniu. Poseł uważa, że skoro do palenia przyznaje się około 7 milionów Polaków, to nie mogą oni terroryzować poostałych 31 milionów.

Stanisław Żelichowski przyznał, że Stronnictwu nie spieszy się z wyborem kandydata na prezydenta. Nie wykluczył, że takim kandydatem będzie kobieta. - Ostatecznego wyboru dokona konwencja PSL - mówi poseł.

Przewodniczący klubu Ludowców tłumaczy, dlaczego lider partii Waldemar Pawlak nie chce startować w wyborach. - Jeśli Donald Tusk zrezygnował z kandydowania, aby być premierem, to być wicepremier Pawlak pozostanie w rządzie - mówi.

Żelichowski opowiedział się za oddaniem mediów publicznych ludziom mediów. Dodał, że Polskie Stronnictwo Ludowe z Platformą Obywatelską zastanawiają się nad sposobem finansowania mediów. Jedną z możliwości są odpisy od podatku. Żelichowski skrytykował propozycję ustawy medialnej, przedstawioną przez Sojusz Lewicy Demokratycznej. Jego zdaniem, skorzystałyby na niej głównie władze mediów, a nie dziennikarze.

  • *

    Krzysztof Grzesiowski: Poseł Stanisław Żelichowski, szef klubu poselskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego, gość Sygnałów. Dzień dobry, panie pośle.

    Stanisław Żelichowski: Kłaniam się panu, witam państwa.

    K.G.: Pan jest w tej grupie niepalących, jak rozumiem, pan nie pali.

    S.Ż.: No tak, ja zawsze paliłem, jak nie było wolno gdzieś tam w klasie podstawowej szkoły, a później, jak już było wolno, straciło to uroki i nie paliłem.

    K.G.: Czyli gdyby teraz znowu nie było wolno, to gdzieś można by pana spotkać przypadkowo z papierosem?

    S.Ż.: Nie, nie, z papierosem raczej nie.

    K.G.: PSL jest za takim restrykcyjnym projektem ustawy zakazującej palenia.

    S.Ż.: Znaczy tak, mamy 38 milionów obywateli, 7 milionów pali, 31 nie pali i nie widzimy powodu, dlaczego te 31 milionów ma być prześladowanych przez tych, którzy mają aż tak wysoko posuniętą wolność, dym się rozchodzi i tutaj w różnych kategoriach można rozmawiać. Można rozmawiać, ile będzie mniejsze wpływy do budżetu wskutek akcyzy, ale ile więcej środków potrzeba na leczenie ludzi, którzy niekiedy przypadkowo wchłaniają ten dym? Warto się nad tym zastanowić. Wiele krajów poszło tą drogą i warto znaleźć polską drogę.

    K.G.: Pana kolega, poseł Aleksander Sopliński mówił wczoraj, z powodu biernego palenia rocznie umiera 80 tysięcy Polaków.

    S.Ż.: Jakieś statystyki są.

    K.G.: Tak może być. Ale drugie zdanie jest ważne: „Koszty ich leczenia sięgają 24 miliardów (podkreślam: miliardów) rocznie”. Zajrzałem do takiej informacji o dochodach budżetu państwa na rok 2010, to jest mniej więcej 249 miliardów złotych. To prawie 10% dochodu przeznaczalibyśmy na leczenie osób cierpiących z powodu biernego palenia. Obawiam się, że pan poseł pomylił chyba kwoty. To gigantyczna suma zupełnie.

    S.Ż.: No nie wiem, pięćdziesiąt parę miliardów, 54 jest w całym resorcie służby zdrowia, więc nie bardzo wiem, dlaczego dwadzieścia. Ale nie znam tych statystyk.

    K.G.: Mógł się pomylić. Ale jak widać, to miękną posłowie w tym przypadku jakoś tak.

    S.Ż.: Nie znaczy się stosować dyscypliny klubowej, w każdym klubie są palący i niepalący i nie wiem, jaka jest proporcja palących, którzy chcą, żeby palić, a niepalący, żeby nie palić. Ta proporcja ze społeczeństwa jest zupełnie inna w sejmie, więc spróbujemy, w każdym klubie podziały są.

    K.G.: Czyli na razie to wygląda na to, że powoli z takiego tematu zdrowotnego robi się temat polityczny.

    S.Ż.: A to jak wszystko w Polsce.

    K.G.: Jak wszystko w naszym kraju. No dobrze, to skoro jak już tak, to Polskie Stronnictwo Ludowe wciąż szuka kandydata na prezydenta?

    S.Ż.: Myślę, że w tej chwili tak specjalnie intensywnie nie szukamy. To jest raczej problem medialny. Mamy partię, która jest ponad sto lat na scenie politycznej, mamy swoją konwencję wyborczą, struktury w całej Polsce, przyjadą osoby na konwencję, będzie zgłoszony kandydat przez zarząd partii i będą zgłoszeni kandydaci z sali, no i ktoś zostanie wytypowany .Ten, który będzie, to będzie kandydatem wszystkich, więc wtedy już nie będzie dyskusji, czy ten był lepszy, czy ten był lepszy. Więc na razie czekamy, zobaczymy, jak konkurencja wszystkich kandydatów przedstawi. Postaramy się takiego znaleźć, żeby wygrał z konkurencją.

    K.G.: W przypadku ludowców mówiło się o kobiecie, że to może być kobieta.

    S.Ż.: Może być kobieta...

    K.G.: Ale pan dał odpór, znalazłem takie zdanie: „Ja nie bardzo wiem, dlaczego prezes (czyli Waldemar Pawlak) upiera się przy kobiecie. Przecież my jesteśmy partią chłopską. U nas parytet nie ma takiego znaczenia”.

    S.Ż.: Nie, nie, to ktoś zacytował nie moje słowa. Jak takich słów nie powiedziałem.

    K.G.: To nie pana? Przy pana nazwisku było to zdanie.

    S.Ż.: No to tak to bywa, nawet nie nadążam prostować tego, co się dzieje, więc to nie były moje słowa, ale to nie musi być konkretnie kobieta, może być kobieta. W każdym razie trzeba wybrać najlepszego kandydata, który jest akceptowalny w partii i nie tylko, jest akceptowalny w społeczeństwie. I takiego kandydata będziemy przedstawiali.

    K.G.: A w partii z powodu funkcji to Waldemar Pawlak.

    S.Ż.: No tak, tylko że jeżeli pan premier Tusk powiedział, że zostaje w rządzie, rezygnuje z kandydowania, bo Polska ma olbrzymie wyzwania, musi dogonić wieloletnie zapóźnienia, no to premier Pawlak jest również wicepremierem i ministrem gospodarki, więc jeżeli pan premier Tusk się poświęca, no to myślę, że wszyscy członkowie rządu (...) tym kierunkiem.

    K.G.: No to prezes Pawlak też się poświęci. No ale już jeden z ludowców się zgłosił.

    S.Ż.: Tak?

    K.G.: Tak. Zdzisław Podkański.

    S.Ż.: No tak, to jest taki trochę folklor.

    K.G.: Wasz były kolega. Traktuje to pan w kategoriach folkloru?

    S.Ż.: No tak, czuje się w tej chwili... bo odszedł od nas, poszedł do różnych ugrupowań, przegrał wszystkie wybory później, które były do przegrania, no więc teraz został sam, jeszcze chciałby narodowi, który ma wiele wad, to wynagrodzić i zostać prezydentem, czyli byłaby to kara za wady narodowe, ale nie sądzę, żeby Polacy się dali na to nabrać.

    K.G.: Chociaż może ma rację, mówiąc, że im więcej będzie kandydatów na prezydenta, tym sensowniejsza czeka nas kampania. Może coś w tym jest.

    S.Ż.: No chyba tak, z tym, że z takiej pozycji, jak startuje pan poseł, to ja nie wróżę, czym on by tutaj zaciekawił Polaków.

    K.G.: Media publiczne, finansowanie mediów publicznych. Panie pośle, pan opowiedział się za wersją tak zwaną obywatelską, za projektem obywatelskim przygotowywanym przez komitet obywatelski mediów publicznych, czyli żadne inne rozwiązania na poziomie obecnego składu w sejmie nie wchodzą w grę?

    S.Ż.: Nie, znaczy problem mamy taki, że wszyscy sobie zdajemy sprawę w tej chwili, nasz koalicjant również, bo ja przypomnę, że my chcieliśmy mieć abonament, który byłby wpłacany razem z licznikami energii, to by spowodowało, że abonament mógłby być dwukrotnie mniejszy z uwagi na większą ściągalność abonamentu i to by pozwoliło mediom funkcjonować. Wyszło jak wyszło, w tej chwili dalej nie można patrzeć na to, co się dzieje, ponieważ w pierwszej kolejności padnie radio, telewizja jeszcze jakoś przetrwa na reklamach, bo jest w lepszej sytuacji. Z tym, że propozycja, którą złożyła Lewica taka, żeby dopłacić tylko do istniejących stołków, które wspólnie z Prawem i Sprawiedliwością zdobyli, prowadzi donikąd, bo niedawno NIK skierował do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa za poprzednich rządów telewizji głównie, gdzie tam 140 chyba, jak pamiętam, milionów wydano na doradców, na całe Bizancjum, limuzyny i tak dalej, i tak dalej. Więc gdyby takie było proste rzucanie środków w tej chwili, to w tych układach zarządy to zagospodarują, to nie dojdzie to do dziennikarzy. Więc trzeba znaleźć inny system i chcemy oddać media ludziom mediów, natomiast to chyba jest zgoda, również z grubsza w Platformie, rozmawiamy jeszcze o szczegółach, jak to ma wyglądać ten sposób finansowania, no bo jeżeli odpis od podatku, nie wszyscy płaca podatek dochodowy. Tam trzeba byłoby parę zdań jeszcze... poszerzyć tę opcję i mam nadzieję, że jak tylko ten projekt powstanie, będziemy w stanie poprzeć wspólnie z koalicjantem.

    K.G.: Mówi się, że może to będzie w marcu. Nie wiem, czy ma pan taką wiedzę?

    S.Ż.: Takie mam sygnały, że to może być w marcu, tak. I wtedy będzie też Lewica miała ten dylemat, czy jest za tym, żeby utrzymać swoje stołki, czy jest za tym, żeby poprzeć projekt, który daje szansę mediom.

    K.G.: Politycy już tylu partii na tych stołkach zasiadali, panie pośle.

    S.Ż.: Ja wiem, no ale...

    K.G.: Z tego, co pamiętam, to także Polskiego Stronnictwa Ludowego.

    S.Ż.: No tak, ale proszę przypomnieć sobie, że w tym czasie media zupełnie dobrze funkcjonowały, tak że nie mam tu sobie nic do zarzucenia.

    K.G.: Ładny tytuł, optymistyczny znalazłem dziś w Gazecie Wyborczej: „Polskie Stronnictwo Ludowe wraca do sejmu”, panie pośle, dobra wiadomość, 7% poparcia, dwa tygodnie temu ludowcy byli pod progiem, przybyły przez dwa tygodnie 4 punkty procentowe. Co takiego zrobiliście nadzwyczajnego?

    S.Ż.: Nie, wie pan, (...) tych sondaży, my cieszymy się, że one są dobre, natomiast nie przykładamy wielkiej wagi, ponieważ przed wyborami, proszę przypomnieć sobie, na dzień przed ciszą wyborczą nam podano 3%, a mieliśmy dziewięć, więc zwykle nasz elektorat jest niedoszacowany. Nie bardzo wiem, dlaczego, różne pracownie badań opinii publicznej nie potrafią zrozumieć specyfiki tego...

    K.G.: To poprawia samopoczucie niewątpliwie ludowców.

    S.Ż.: To poprawia samopoczucie, natomiast ja myślę, że w tej chwili Polacy mają już dość walki dwóch partii, która idzie na zatracenie we wszystkich płaszczyznach, (...) mam nadzieję, że nie dojdzie do walki na cmentarzu w Katyniu, bo to już byłoby najgorsza rzecz, jaka mogłaby nas spotkać. Więc szukają partii, która stara się godzić, a nie dolewać oliwy do ognia. Być może to jest wskazanie na PSL. Mam nadzieję, że tak to mogę odczytać.

    K.G.: Dziś Ryszard Sobiesiak będzie stawał przed sejmową komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową. Chyba możemy się spodziewać interesujących wyjaśnień, mam nadzieję.

    S.Ż.: To może być w takiej formule również, że odmówi zeznań. Będzie miał prawo.

    K.G.: Bierze pan pod uwagę taką możliwość.

    S.Ż.: Tak, z tym, że, wiecie panowie, w moim przekonaniu sprawa jest taka, że komisja miała dwa cele. Jeden cel to było pokazanie bałaganu legislacyjnego, żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość przy tworzeniu nowej ustawy, ale nowa ustawa w międzyczasie powstała, więc ta wiedza do niczego nie jest potrzebna, bo ustawa powstała. Wskazanie winnych, bo tam nie da się sformułować winy w kategoriach kodeksu karnego, tam może być wina moralna, etyczna, bo takie winy na pewno zaistniały. Część polityków nie traktuje swego zawodu jako powołanie, a traktuje jako sposób na życie i z tego powodu mamy określone problemy. Ale jedynym argumentem, który można było szukać, który miałby podłoże karne, to jest przeciek informacji ewentualnie. No ale jeżeli dziś nastąpił przeciek z samej komisji, to ta komisja już w zasadzie wielkiego sensu nie ma. Więc to, co powie pan Sobiesiak... Mam nadzieję, że prokuratura będzie szybsza, bo jest miesiąc ma dłuższy okres czasu, prowadzi równolegle dochodzenie i że prokuratura wskaże ewentualnych winnych, jeżeli tacy są, a komisja będzie raczej takim show medialnym i do tego się musimy przygotować.

    K.G.: Dziękuję za rozmowę. Stanisław Żelichowski, szef klubu poselskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego, gość Sygnałów Dnia.

    S.Ż.: Kłaniam się, do widzenia.

    (stenogram: J.M.)