Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 14.01.2010

Pomagajmy Haiti z głową

Pomoc dla Haiti, dotkniętego trzęsieniem ziemi musi mieć chrakter zorganizowany.

Jeżeli ktoś chce samodzielnie wsiąść w samolot i w odruchu serca lecieć na Haiti, żeby tam pomagać ofiarom żywiołu to niech tego lepiej nie robi - ostrzega w "Sygnałach Dnia" Piotr Van der Coghen, poseł PO, wieloletni ratownik górski.

Gość Programu Pierwszego zauważył, że najlepiej w sytuacjach klęsk żywiołowych sprawdza sie organizacja typu wojskowego. Nie chodzi o karabiny, ale o organizację na wzór wojskowy. Pojedynczy ochotnik nic nie zdziała, a jeszcze może paść ofiarą przestępców - mówi ratownik. Bo każdej katastrofie towarzyszy na początku chaos. A policja nie działa - ostrzega. Poseł zauważył, że rozmiary tragedii na Haiti są niewyobrażalne dla Europejczyków. Nie działa tam łączność, władze, służby sanitarne. Brakuje artykułów najprostszej potrzeby.

Piotr Van der Coghen uważa, że zanim wyślemy polskich ratowników powinniśmy zorientować się, czy nie lepiej poradzą sobie ekipy z krajów bliżej położony Haiti. Będą szybciej i lepiej znają lokalne warunki, choćby klimat. Rozmówca "Sygnałów Dnia" zwrócił uwagę, że ludzie mogą przetrwać w gruzach wiele dni, bo na Haiti jest cieplej niż np. w Polsce, kiedy w Katowicach runęła hala wystawowa.

"Jeśli chodzi o Polskę, najlepszą formą pomocy dla Haiti, jest przekazanie pieniędzy na ten cel Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi" - uznał Piotr Van der Coghen.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Gość w katowickim studiu, gość Sygnałów: poseł Piotr van der Coghen, Platforma Obywatelska, ratownik, twórca Grupy Jurajskiej GOPR, uczestnik wielu akcji ratowniczych. Dzień dobry, panie pośle, witamy w Sygnałach.

    Piotr van der Coghen: Witam serdecznie.

    K.G.: Dwie informacje, dwie wypowiedzi związane z tym, co wydarzyło się na Haiti. Po pierwsze prezydent tego kraju Rene Preval pytany przez reportera CNN o liczbę ofiar wtorkowego trzęsienia odpowiedział: nie wiem. Po czym dodał: słyszałem (podkreślam słowo słyszałem), że 50 tysięcy, może 30 tysięcy. I druga wypowiedź – rzecznika Czerwonego Krzyża na Haiti: Nie dajemy rady, jest zbyt wielu ludzi, którym trzeba pomóc. Brakuje nam lekarstw, sprzętu ratowniczego, brakuje nam nawet worków na ciała. Jak w takiej sytuacji, panie pośle, można planować pomoc dla Haiti?

    Piotr van der Coghen: Ja chciałem powiedzieć, że jeżeli komuś mówimy u nas (mówię o Europejczykach): tam jest katastrofa, on mówi: wiem, jest katastrofa, to trzeba mu powiedzieć: nie, nie wiesz, nie masz po prostu pojęcia, czym jest taka katastrofa. Wyobraź sobie to, że nie jesteś w stanie dać dziecku nie mleka, tylko wody, nie jesteś w stanie mu zwilżyć warg, ponieważ tej wody nie ma, nie ma jej nigdzie, nic nie funkcjonuje, nie jesteś w stanie się zwrócić o pomoc do nikogo, wszystkie rzeczy, które miałeś, a jest to biedny kraj, więc tych rzeczy ludzie mieli niewiele, ale cokolwiek mieli, pozostało w tych zawalonych domach. Jesteś na ulicy, nie możesz prosić nikogo o nic, nie masz możliwości zadzwonienia, gdyby w ogóle takie były możliwości, ponieważ nic nie funkcjonuje. Więcej – niestety wszędzie tam, gdzie dzieje się tragedia, budzą się hieny, powstają bandy, nie funkcjonuje policja. Ci ludzie są w strasznej sytuacji. Nawet drobne otarcie, które my jesteśmy w stanie, nie wiem, przemyć wodą, środkiem powiedzmy jakimś dezynfekującym, założyć plaster, te rany tam gniją. Tam jest ciepło, jest mnóstwo much, ludzie nie mają się gdzie załatwiać, wobec tego warunki higieniczne są po prostu tragiczne. Nawet powiedzmy wszelkie działania humanitarne, które będą tam kierowane, muszą mieć swoją ochronę, ponieważ musimy się liczyć z tym, że to, co powiedzmy misje wiozą ze sobą, to jest największy skarb, wiozą żywność, wiozą wodę, wiozą leki, czyli coś, co ma, że tak powiem, nieograniczoną wartość dla tych ludzi. Tam jest po prostu tragedia. Wyobraźmy sobie, co się dzieje u nas, kiedy tylko zabraknie prądu, a przecież to miało miejsce ostatnio, jak nam jest źle. A teraz wyobraźmy sobie, że nie mamy nic, nie mamy nawet domu.

    K.G.: Czy jedynym ratunkiem dla Haitańczyków jest pomoc społeczności międzynarodowej? Bo znając realia tego kraju, którego do tej pory budżet opiera się w 30% na pomocy zagranicznej, a ogromny zasiłek to jest to, co przysyłają Haitańczycy rozsiani po całym świecie, no to wygląda na to, że to jest jedyny sposób.

    Piotr van der Coghen: Tak. Tam jest straszna tragedia, którą powiedzmy... rozmiary tej tragedii może ograniczyć duża pomoc międzynarodowa. Powtarzam: duża pomoc i to, powiedziałbym, mająca charakter wojskowy. Nie mówię w sensie, nie wiem, karabinów, tylko w sensie samodzielności jednostek, które będą tam jechały. Ludzie, którzy będą jechali tam na pomoc... ja tutaj słyszę z takim troszeczkę dużym niepokojem, że wielu wolontariuszy tam jedzie. Chciałem powiedzieć, że jeżeli oni jadą na zasadzie odruchu serca, wsiadają, nie wiem, w środek transportu, nie wiem, lotniczego i próbują tam lecieć, no to może nie być najlepszy z pomysłów, ponieważ ta pomoc musi iść w sposób zorganizowany.

    K.G.: Czyli musi być to akcja o charakterze wojskowym, tak?

    Piotr van der Coghen: Tak, dokładnie, po prostu ci, którzy tam jadą, muszą sami sobie zapewnić żywność, wodę, możliwość snu. Ja chciałem powiedzieć, że najbardziej powiedzmy ofiarny ratownik po kilkudziesięciu godzinach akcji wypala się, on musi gdzieś odpocząć, on musi się gdzieś umyć, zjeść po to, żeby mieć siłę na ratowanie innych ludzi. Jeżeli tak nie będzie, stanie się sam ofiarą tego kataklizmu. Wobec tego wszystkie ruchy muszą mieć bardzo precyzyjnie dopracowaną logistykę. I tylko jednostki, które są przyzwyczajone do takich działań, powiedziałbym te jednostki ratownicze muszą mieć charakter jednostek zwiadu, którzy są w stanie sobie wszystko sami zapewnić. Tylko takie jednostki jest sens, żeby tam działały. Bo tak jak powiedzieliśmy, tam nie działa nic, łącznie z łącznością i władzą.

    K.G.: A skoro o sensie mówimy, do którego momentu mogą przyjeżdżać na Haiti wyspecjalizowane ekipy ratownicze? Trzęsienie miało miejsce we wtorek, a tu liczy się czas.

    Piotr van der Coghen: Zawsze. To znaczy to jest tak: pod gruzami mogą ludzie przetrwać jeszcze wiele dni. Tam jest ciepło, to nie jest taka sytuacja jak w naszej hali w Chorzowie, która się zawaliła, gdzie był mróz, gdzie powiedzmy można było z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że po kilkunastu godzinach nie pozostał tam pod gruzami nikt żywy, ponieważ jeżeli nie zginął od zawalonych elementów dachu, to po prostu zamarzł. Tam jest sytuacja taka, że jest ciepło, wobec tego może zajść taka okoliczność i sądzę, że będzie wielokrotnie zachodziła, że ktoś jest po prostu uwięziony pod gruzami zawalonego domu, natomiast jest w jakiejś niszy. Takie rzeczy się zdarzały na przykład w czasie bombardowań w czasie II wojny światowej, gdzie ludzie przetrwali po prostu, ponieważ byli gdzieś w rogu pokoju, gdzie płyty stropowe się zawaliły, ale im samym nic się nie stało oprócz tego, że nie mogli wyjść. I ta pomoc jest potrzebna i będzie jeszcze potrzebna moim zdaniem przez wiele dni. Natomiast zasadniczo wszelkie akcje zewnętrzne, akcje humanitarne, które przybywają do danego kraju, powinny przybywać powiedzmy we współpracy z władzami. Mam nadzieję, że władze tam się na tyle ogarną, mówiąc kolokwialnie, że będą w stanie koordynować i kierować te siły ratunkowe, żeby one szły w takie miejsce, gdzie najbardziej są potrzebne.

    K.G.: Czy Polska powinna wysyłać ratowników na Haiti?

    Piotr van der Coghen: Ta sama... to jest, że tak powiem, jakby kontynuacja mojej poprzedniej wypowiedzi. Moim zdaniem w porozumieniu z władzami danego kraju. Tak się to stosuje na całym świecie. Jeżeli taka będzie prośba ze strony władz kraju, w którym jest taka katastrofa, myślę, że to już jest decyzja naszych władz, ale wiem, że mamy świetnie wyszkolone jednostki do ratownictwa w tak trudnych warunkach i myślę, że odpowiemy pozytywnie.

    K.G.: Pytam o tę zasadność świadomie, bo w końcu bliżej na Haiti ze Stanów Zjednoczonych czy z Brazylii, która deklaruje bardzo dużą pomoc, niż z Polski.

    Piotr van der Coghen: No, wszystko się bierze pod uwagę. Czasem po prostu jest łatwiej, ale też bardziej skutecznie wysłać pieniądze na przykład do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, który z kolei będzie w stanie za te pieniądze kupić środki, które są tam najbardziej potrzebne. Natomiast siły ludzkie mogą być skierowane w sposób racjonalny. Dlatego mówię: to wszystko musi być skoordynowane, to nie może być tak, że w odruchu serca wbijamy się do samolotów i lecimy w miejsce kataklizmu, bo nie wiadomo, czy nas chcą, czy oczekują nas, czy na przykład już na miejscu są lepiej zorganizowane służby, bardziej znające i klimat, i sytuację, i będą bardziej przydatne. Dlatego ratując, zresztą wszędzie, w każdej katastrofie, w każdym wypadku, ratując, powstrzymajmy odruch serca, natomiast działajmy racjonalnie, bo ten człowiek nie potrzebuje naszego współczucia, on potrzebuje racjonalnej pomocy z naszej strony.

    K.G.: I jeszcze jedna kwestia, a właściwie dwie, na które zwraca uwagę w dzisiejszym wywiadzie dla Gazety Wyborczej Eduardo Gamarra, profesor nauk politycznych na Florida International University, który zajmuje się problemami społecznymi na Haiti: „Konsekwencja tego trzęsienia ziemi to przede wszystkim wzrost przestępczości, a po drugie migracja, a właściwie ucieczka do sąsiedniej Dominikany. I to mogą być te problemy, z którymi ratownicy nie spotykają się w innych miejscach, gdzie dochodzi do tego rodzaju katastrof”.

    Piotr van der Coghen: Dlatego Dominikana zamknęła granice. Oni się po prostu boją takiej fali uchodźców, z którymi sami będą mieli ogromne problemy na terenie swojego kraju. Tragedia w Nowym Orleanie, która była szereg lat temu, pokazała, że w miejscu katastrofy natychmiast tworzą się bandy, natomiast nie funkcjonuje policja, nie funkcjonują służby porządkowe, bo jeszcze jakby nie zdążyły. Zresztą katastrofa to jest chaos, to jest chyba pierwsza i największa rzecz, która paraliżuje normalne działania, to jest po prostu chaos i bezprawie. I to jest straszne.

    K.G.: Panie pośle, dziękujemy za rozmowę. Piotr van der Coghen, gość Sygnałów Dnia.

    Piotr van der Coghen: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)