Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 29.07.2009

Projekt Kidawy–Błońskiej daje gwarancje i bezpieczeństwo

„Obowiązkiem tych, którzy tworzą prawo jest, aby ci, którzy się zdecydują na dziecko metodą in vitro, musieli mieć zagwarantowane bezpieczeństwo”.

W Popołudniu z Jedynką przenosimy się teraz do Ministerstwa Zdrowia, jest tam Kamila Terpiał i jej gość.

Kamila Terpiał: Witam. A naszym gościem jest, skoro w Ministerstwie Zdrowia, to minister zdrowia Ewa Kopacz. Witam, pani minister.

  • Ewa Kopacz: Dzień dobry.

    K.T.: Najnowsza informacja jest taka, że jest sześć kolejnych osób zarażonych wirusem ptasiej [sic] grypy, ale cały czas powtarzamy: bez paniki?

    E.K.: Dokładnie tak. Pamiętajmy o tym, tak jak w przypadku grypy sezonowej, zmiany pogody, wzmożony ruch turystyczny teraz w okresie wakacji to kolejne przypadki, które będą, oczywiście, rozpoznawane, wcześniej diagnozowane, rozpoznawane i leczone.

    K.T.: Ale na razie można powiedzieć, że to niegroźne przypadki?

    E.K.: Jak państwo wiecie, 71 przypadków już w tej chwili stwierdzonych, potwierdzonych badaniami, wyleczonych, ci pacjenci w większości już wrócili do domów, do swoich nawet zajęć zawodowych. Przebieg tej grypy jest zdecydowanie łagodniejszy niekiedy niż przebieg grypy sezonowej i jedyną rzecz, jaką dzisiaj należy radiosłuchaczom przypomnieć, to przede wszystkim to, że to od nas w dużej mierze zależy, jak przejdziemy tę infekcję wirusową. Należy ją ze szczególną ostrożnością traktować, ale nie większą i nie mniejszą niż tą, na którą zwykle zapadamy na jesień lub na wiosnę. Czyli starajmy się zachowywać racjonalnie w tym wszystkim.

    K.T.: Ja powiedziałam ptasia grypa, ale oczywiście chodzi o świńską grypę. A teraz chciałam zapytać o starcie, to właściwie chyba dobre słowo, w sprawie in vitro. Dzisiaj posłanka SLD Izabela Jaruga–Nowacka pytała tak: czy w tym właśnie starciu zwycięży medycyna czy ideologia, czy wygra wiedza czy mit i ignorancja? Więc ja się chciałam panią minister zapytać: co pani zdaniem wygra i czy coś w ogóle wygra, czy pozostanie status quo?

    E.K.: Nie, podejrzewam, że wygra zdrowy rozsądek i o to pewnie wszyscy byśmy się modlili, jeśli tak można powiedzieć. Ja jako osoba, która chyba jedna z pierwszych polityków miała odwagę powiedzieć na temat in vitro to, co myśli, podtrzymuję swoją opinię i uważam, że każdy projekt, a widzę taką szansę na to, żeby moje marzenia również związane z in vitro się spełniły, są zapisane w projekcie pani Kidawy–Błońskiej, z którą współpracuję i mam taką nadzieję, że to będzie projekt, o którym będzie można powiedzieć, że zwyciężył zdrowy rozsądek.

    K.T.: Czyli mówi pani o tym projekcie, który zostanie złożony w sejmie najprawdopodobniej po wakacjach, bo z tego, co udało mi się dowiedzieć, to zostaną złożone jednak dwa projekty: jeden autorstwa posła Jarosława Gowina, a drugi autorstwa właśnie posłanki Kidawy–Błońskiej, do którego rozumiem pani się bardziej przychyla.

    E.K.: No tak, pierwszą rzeczą i założeniem, kiedy wracaliśmy do dyskusji na temat in vitro, było przede wszystkim uporządkowanie tego, co się w tym obszarze dzieje, bo pewnie każdy z nas wie, że in vitro w tej chwili się odbywa. Trzeba to sformalizować, trzeba mieć nad tym odpowiednią kontrolę, zabezpieczając zdrowie matki, oczywiście z poszanowaniem komórek, tak jak to się dzieje w Europie. A więc przystosować się do dyrektyw, które są w tej chwili obowiązujące w krajach europejskich. I ten projekt, który będzie proponowała pani Kidawa–Błońska, spełnia te oczekiwania, czyli po pierwsze daje odpowiednią jakość i kontrolę nad tymi ośrodkami, które tę metodę proponują pacjentkom jako wychodzenie z niepłodności, może jako leczenie skutków niepłodności, tak to precyzyjnie się nazywa, i wreszcie wprowadza nas w obszar bardzo ucywilizowany, czyli mówię w prawo europejskie, które w tej chwili jest akceptowalne w innych krajach.

    K.T.: Bo tutaj jakby zawsze i od początku w Platformie były dwa punkty zapalne – jeden dotyczył tworzenia zarodków nadliczbowych i ten projekt posłanki Kidawy–Błońskiej zezwala na tworzenie, mrożenie i selekcję tych zarodków, Jarosława Gowina nie dopuszcza, a drugi punkt zapalny to dopuszczalność tej metody. Jarosław Gowin mówi, że tylko dla małżeństw, a posłanka Kidawa–Błońska mówi: także dla par żyjących w konkubinacie.

    E.K.: No tak. Dzisiaj pamiętajmy o tym, że ta metoda jest praktycznie rzecz biorąc dopuszczona na rynku, nikt nie kwestionuje, że taka metoda się odbywa, pary małżeńskie i nie tylko małżeńskie korzystają z tej formy. Po to trzeba uregulowania prawnego, żeby pokazać, że coś, co nie jest obowiązkiem, bo jeśli ktoś z nas w swoim przekonaniu, w swojej wierze, w swojej ideologii twierdzi, że nie sięgnie po taką metodę, to nikt go do tego nie zmusi. Obowiązkiem tych, którzy tworzą prawo, jest, aby ci, którzy się zdecydują sami dobrowolnie na tego rodzaju metodę, w przypadku posiadania dziecka muszą mieć zagwarantowane bezpieczeństwo. I sądzę, że ta właśnie metoda, opisana przez panią Kidawę–Błońską, daje gwarancje i bezpieczeństwo pacjentom, którzy się dobrowolnie na nią zdecydują. Nikt nikogo nie będzie do niczego zmuszał.

    K.T.: No właśnie, a czy też nikt nie będzie do niczego zmuszał posłów Platformy? Bo z tego, co rozumiem, to ten podział jest, a nawet zostanie zaostrzony, skoro będą złożone dwa projekty. I co dalej?

    E.K.: No, pewnie tak. I bardzo dobrze, że się dzieje to w mojej partii. Ja bardzo szanuję decyzję przewodniczącego partii za to, że nikt nikomu tu nie łamie kręgosłupa i mówi: w twoim sumieniu, we własnym sumieniu zdecydujesz, który z projektów poprzesz.

    K.T.: Tylko wtedy może nie przejść żaden.

    E.K.: No, pamiętajmy, że na sali jest 460 posłów, nie tylko posłowie Platformy. I myślę, że jeśli rzeczywiście zdecyduje zdrowy rozsądek i taka dbałość o te rodziny, które dzisiaj naprawdę, wierzcie mi państwo, z taką ogromną nadzieją czekają na tę metodę po to, żeby mieć swoje dziecko, to myślę, że ten zdrowy rozsądek zdecyduje, że akurat ta metoda będzie, a może w przyszłości nawet finansowana.

    K.T.: A może będzie pani przynajmniej na razie przekonywała Jarosława Gowina, żeby może nie składał swojego projektu, żeby może jeszcze się dołączył czy może jeszcze podyskutował z posłami Platformy. Uda się coś wypracować? Czy będzie pani przekonywała posłów Platformy, z nimi rozmawiała?

    E.K.: Ja nie raz rozmawiałam z posłem Gowinem, wtedy kiedy mówiliśmy o takiej technicznej części tej ustawy, bo zarówno ta część pani Kidawy–Błońskiej, jak i ta część posła Gowina, część tej ustawy posła Gowina ma właśnie taką bardzo formalną techniczną stronę i chciałabym uwierzyć w to i pewnie będę wszystkich przekonywać, że jesteśmy w demokratycznym kraju, każdy z nas ma o tym decydować. Nie ma nakazu politycznego, demokracja rządzi się swoimi prawami. Dzięki temu każdy z nas może tę decyzję, wtedy kiedy naciśnie zielony lub czerwony przycisk za jedną lub za drugą ustawą, zdecydować.

    K.T.: Ale na razie co do dofinansowywania rozumiem mowy nie ma z budżetu metody in vitro.

    E.K.: Dopóki nie ma ustawy, to trudno mówić o skutkach tej ustawy. Na pewno każda z nich, każda z tych ustaw – zarówno ustawa pana Gowina, jak i ustawa Kidawy–Błońskiej – będą miały symulację skutków finansowych.

    K.T.: A dzisiaj Sojusz Lewicy Demokratycznej złożył też taki poselski, ale społeczny projekt, który między innymi dopuszcza tworzenie wielu zarodków i zamrażanie ich, podobnie jak projekt posłanki Kidawy–Błońskiej, który ma nadzieję się niedługo pojawi, ale także licencjonowanie lecznic, w których wykonywana jest ta metoda. Może to jest jakiś pomysł, ten projekt?

    E.K.: Nie no, te lecznice są również bardzo mocno kontrolowane, akredytowane w projekcie pani Kidawy–Błońskiej, to nie jest żadne odkrycie ze strony SLD w tej chwili.

    K.T.: Ale to może pracować na bazie tego projektu.

    E.K.: No, ja myślę, że pani Kidawa–Błońska nie musi już pracować na bazie żadnego projektu, bo sama ma swój własny. Ale możemy polecać, oczywiście, SLD, żeby udoskonalała swój, przeglądając projekt Kidawy–Błońskiej. Wtedy może będziemy bliżej takiego rozwiązania. A co do tego, który z nich będzie lepszy, to pewnie warto je bardzo dokładnie przeczytać.

    K.T.: To czekamy na dyskusję, która pewnie rozgrzeje nas znowu po wakacjach sejmowych. Szef rządu (teraz zmienię temat) zadeklarował poparcie dla ustawy wprowadzającej parytety – tak powiedziała dzisiaj po spotkaniu z premierem Henryka Bochniarz. Myśli pani, że Kongres Kobiet namówił Donalda Tuska na parytety?

    E.K.: Ja myślę, że premier jako osoba bardzo zdecydowana, ale też z olbrzymim instynktem politycznym i z dozą, bardzo dużą dozą takiego zdrowego życiowego rozsądku, podjął decyzję już dużo, dużo wcześniej, zanim Kongres czy kobiety się zwróciły do pana premiera. Proszę zauważyć, że najwięcej kobiet jest w klubie Platformy Obywatelskiej, czyli takie dążenia do tego, żeby kobiety startowały z list Platformy, było już takim sygnałem ze strony pana premiera dużo, dużo wcześniej.

    K.T.: Ale co z minister Elżbietą Radziszewską, która cały czas parytetom mówi: nie? A to pełnomocniczka rządu ds. równego statusu.

    E.K.: Niewątpliwie pani Radziszewska też jest kobietą, też jest parlamentarzystką i jest bardzo dobrym parlamentarzystą i świetnym ministrem...

    K.T.: Ale ma swoje zdanie.

    E.K.: To cenić ją tylko za to. Ale to jest u nas dopuszczalne. Jesteśmy akurat w tej partii, w której się szanuje ludzi, jeśli mają odrębne zdanie.

    K.T.: Pani jest za czy przeciw?

    E.K.: Ja jestem za tym, aby kobietom na pewno nie utrudniać, ale nie sądzę, żeby polskie kobiety, które już niestety (albo stety) dzisiaj głosem jakiegoś kongresu, Kongresu Kobiet Polskich, domagają się pewnych zapisów prawnych, to ja przypomnę tym kobietom – natura już spowodowała, że kobiety mając więcej połączeń między półkulami, i tak dominują nad mężczyznami i one są w swoim, że tak powiem, rozsądku w stanie przebić się bez dekretów, bez zapisów, bez parytetów. Aczkolwiek ja uważam, że kobiet w polityce powinno być zdecydowanie więcej.

    K.T.: To jeszcze na koniec bardzo krótko, pani minister, czy będzie pomoc dla szpitali z najbiedniejszych województw? Chodzi tutaj o Lubelszczyznę, Podkarpacie, Świętokrzyskie, które już od dzisiaj protestują i domagają się między innymi zapłaty przez NFZZ za nadwykonania. Jednym słowem – czy ta pomoc jest możliwa?

    E.K.: Nadwykonania to nie jest problem tylko strony wschodniej, szpitali ze „ściany wschodniej” i Podkarpacia. To jest problem wielu szpitali, które w tej chwili miały kontrakty zdecydowanie niższe. Ale pamiętajmy również o tych województwach, w których niestety mimo dużych pieniędzy nie wykonano zakontraktowanych świadczeń. Dzisiaj problem leży w czymś innym, mianowicie w racjonalnym rozłożeniu pieniędzy, które trafią do poszczególnych świadczeniodawców, czyli poszczególne regiony Polski. To jest sprawa algorytmu i taka ustawa o zmianie tego algorytmu, bardzo krzywdzącego dla tych uboższych części naszej Polski, zresztą notabene zapisu z 2007 roku, powoduje, że dzisiaj nie możemy nad tym przejść obojętnie, musimy bezwzględnie dzisiaj te pieniądze racjonalnie i uczciwie wydawać.

    K.T.: Ale taka ustawa będzie mam nadzieję.

    E.K.: Tak, tak, zaczniemy procedować, będziemy procedować nad tą ustawą już tuż po wakacjach i potraktujemy to jako priorytet, to jest raz. I dwa – jeśli chodzi o nadwykonania, decyzja w sprawie wypłaty nadwykonań zapadła już po pozytywnej opinii rady nadzorczej Narodowego Funduszu Zdrowia, ministra finansów i ministra zdrowia, w związku z tym w tej chwili tylko trwają formalności z przekazaniem większości... zwiększenia planu finansowego danych oddziałów.

    K.T.: To miejmy nadzieję, że ten problem uda się jak najszybciej rozwiązać. A naszym gościem była dzisiaj minister zdrowia Ewa Kopacz. Bardzo dziękuję, pani minister, za rozmowę.

    E.K.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)