Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 26.11.2009

Połowiczny przetarg na stocznię w Gdyni

Takiego strumienia nagłej fali ludzi, jeszcze w takiej sytuacji, jaką mamy w gospodarce, ten rynek pracy nie jest w stanie przyjąć.

  • Kamila Terpiał: Z Gdańska, ale będziemy rozmawiać o Gdyni, Dariusz Adamski, przewodniczący Solidarności Stoczni Gdynia. Witam serdecznie.

    Dariusz Adamski: Witam państwa.

    K.T.: O 16–ej mieliśmy poznać wyniki przetargu na sprzedaż Stoczni Gdynia. Mieliśmy poznać, ale cały czas czekamy z tego, co wiem, bo przetarg się przedłuża. To dobry znak według pana, czy wręcz przeciwnie?

    D.A.: Mogę powiedzieć tak – komisja przetargowa jeszcze pracuje, zdaje się, że jest licytowany jeden z elementów stoczni, ale pewnie ten przetarg będzie połowiczny, znaczy część majątku wystawionego do licytacji, na który zgłosili się oferenci, będzie wylicytowany, natomiast druga część nie, bo potencjalny inwestor nie przystąpił do przetargu.

    K.T.: A więc to tak naprawdę przetarg tylko na połowę majątku Stoczni Gdynia.

    D.A.: Tak, bo... Znaczy to nie jest najlepsza wiadomość. Mieliśmy nadzieję, że po wielu miesiącach oczekiwania w końcu ten kolejny akt zakończy się konkretami, co dałoby asumpt do tego, żeby liczyć, że potencjalni inwestorzy, jeśli już nabyli ten majątek, podejmą jakąkolwiek działalność, no i w końcu zacznie się być może powolne, ale jednak zatrudnianie ludzi, tym bardziej że rynek pracy jest dramatyczny i mimo całego programu aktywizacji ludzie nie znajdują pracy.

    K.T.: A co stanie się z tą drugą częścią majątku, która dzisiaj w tym przetargu nie zostanie sprzedana?

    D.A.: Z tego, co wiem, 28–go będzie ogłoszenie na temat aukcji, która ma się odbyć w pierwszej dekadzie grudnia, 7 bądź 10 grudnia, i potencjalni nabywcy mogą przystąpić już powiedzmy na zgłoszenie się do tej aukcji. Problem jest tylko taki, że po pierwsze to jest wszystko w niedoczasie, po drugie w dużym tempie i po trzecie problem, czy inwestorzy znajdą niezbędne środki, tym bardziej że cena jest dość zaporowa i ona na wywołaniu nie ulegnie zmianie.

    K.T.: Ale mówimy o tej aukcji, tak?

    D.A.: Tak.

    K.T.: Czyli o tej drugiej części majątku.

    D.A.: Tak.

    K.T.: A jaka to jest cena wywoławcza i tak mniej więcej co to jest za majątek, jakby pan mógł powiedzieć?

    D.A.: Tak naprawdę pozostanie druga część bardzo istotna dla stoczni – duży dok wraz z prefabrykacją, czyli z wydziałem, gdzie obrabia się stal. To bardzo ważny element stoczni, bo bez niego tak naprawdę nie ma szans na budowanie statków. W tej chwili, jak sądzę i mogę tylko na zasadzie przypuszczenia powiedzieć, licytacja dotyczy małego doku z okolicami, on też jest zdolny do budowy statków, natomiast kto prowadzi taką licytację, nie jestem w stanie powiedzieć.

    K.T.: Czyli dzisiaj trwa przetarg tak naprawdę na mniejszą część.

    D.A.: Tak.

    K.T.: Czyli mniej ważną tego majątku.

    D.A.: Mniej ważną, trudno powiedzieć, ale nie miej ważną, tyle że mniejszą, która nie daje pewności, jak szybko nabywca podejmie działalność i będzie mógł zatrudnić chociaż część pracowników.

    K.T.: Jak sejm przyjmował tzw. specustawę stoczniową w grudniu 2008 roku, to wtedy rząd, premier i minister skarbu zapowiadali, obiecywali, że produkcja stoczniowa „jeszcze odżyje”. Czy w tej chwili są jakiekolwiek na to szanse?

    D.A.: To prawda, scenariusz zakładał, że zakończymy te kontrakty, które były do wykończenia, w czerwcu załoga opuści ten zakład, ale już w sierpniu miał być inwestor. Zresztą głośno było o tej sprawie i...

    K.T.: Bardzo głośno. Zakończonej niestety fiaskiem.

    D.A.: Tak. I zakładano, że 35%, może 40% załogi znajdzie zatrudnienie, a resztę skumulowanych środków byłoby na aktywizację zawodową. Dziś jest stan taki, że rynek pracy nie przyjmuje ludzi. Zresztą normalnie w listopadzie i w grudniu się do pracy z reguły nie najmuje na święta pracowników. A co do produkcji stoczniowej, no cóż, ta infrastruktura i ten majątek tylko do tego się nadaje i pewnie firmy, które chcą tu zafunkcjonować, będą w ramach produkcji stoczniowej pracować, tylko czy to będą elementy statków, a pewnie nie, do końca budowa statku od projektu do jego całkowitego wykończenia. Rynek na to też wskazuje, bo nie ma dzisiaj koniunktury, choć są sygnały, że się poprawia i będzie to proces wstawania z popiołów bardzo mozolny i bardzo długi.

    K.T.: To cud, o który się modliliśmy – tak związkowcy w Gdyni komentowaliście te wieści o znalezieniu nabywcy dla najważniejszych części stoczni za pierwszym razem, czyli to, o czym mówiliśmy, katarski inwestor, który ostatecznie się niestety wycofał. Teraz też jeszcze czekacie i liczycie na cud, czy teraz o tym już nie ma mowy, tylko tak jak pan powiedział – wychodzenie z popiołów i bardzo ciężka praca, realistyczna.

    D.A.: Ja chciałbym już dzisiaj, żeby na tym majątku zaczęło się cokolwiek dziać. Jeśli miałyby być jakieś strefy ekonomiczne i jakakolwiek aktywność. Chodzi o to, żeby też jacykolwiek pracodawcy weszli na ten teren zakładu i dałoby to tytuł do pozyskiwania pracowników, bo tak naprawdę niezależnie od słynnych odpraw dla stoczniowców, którym wielu zazdrościło, stoczniowcy bez pracy i bez prawa do zasiłku dla bezrobotnych mogą pozostawać przez co najmniej rok, no ale jakoś trzeba te rodziny utrzymywać, a jest to problem. Czyli jakakolwiek aktywność gospodarcza i im szybciej, tym lepiej.

    K.T.: A ile w sumie osób od maja zwolniono ze Stoczni Gdynia?

    D.A.: Zwolniono całą załogę, blisko 5 tysięcy ludzi. W programie tej aktywizacji ponad 4,5 tysiąca pracowników się zapisało, wykonano wiele rozmów, tysiące rozmów, 2 tysiące kursów. Tyle tylko, że tak naprawdę wynika z naszych danych, że pracę znalazło 400 osób, z czego 300 osób własnym działaniem i własnym sumptem bez programu aktywizacji. Takie programy w Europie trwają 1,5–2 lata dla mniejszej grupy ludzi i to bardziej przypomina syndrom kapiącego kranu, że po kropelce, powoli się rozpływa. Takiego strumienia nagłej fali ludzi, jeszcze w takiej sytuacji, jaką mamy w gospodarce, ten rynek pracy nie jest w stanie przyjąć.

    K.T.: Czyli z ponad 4 tysięcy tych, którzy zostali bez pracy po likwidacji stoczni pracę z tego, co pan wie, dostało tylko 400 osób, tak?

    D.A.: Tak jest.

    K.T.: A reszta żyje z tych odszkodowań, które dostali? Już wszyscy, to miało być chyba od 20 do 60 tysięcy mniej więcej złotych.

    D.A.: Tak jest, w zależności od stażu pracy. Co prawda do listopada mieli takie świadczenie powiedzmy szkoleniowe, otrzymywali je i ono dawało jak gdyby szansę na normalne funkcjonowanie, ale 10 grudnia są ostatnie już wypłaty, a przestrzeń do zagospodarowania pod względem ilości ludzi jest przeogromna, a miejsc pracy brak.

    K.T.: A czy pan myśli, że, no, nie wiem, czy większość, ale przynajmniej część, jakaś większa część tych zwolnionych pracowników zostanie ponownie zatrudniona w Stoczni Gdynia, ale także Szczecin, jak już znajdą się inwestorzy i jak tam te firmy jak najszybciej wejdą?

    D.A.: Nie sądzę, że większość i nie sądzę, że od razu. Będzie to proces bardzo mozolny i bardzo taki stonowany. Ta sytuacja na rynku zamówień poprawia się, aczkolwiek nie tak raptownie i tak naprawdę jeszcze dzisiaj nie mamy inwestorów na cały majątek stoczni i jeszcze nie mamy chętnych. Za chwilę po aukcji, jeśli ona będzie nieudana, wejdzie syndyk, to on może umożliwiać, dzierżawić majątek i stwarzać szansę na zatrudnienie stoczniowców. Nie wygląda to najlepiej, przed nami mroczne miesiące.

    K.T.: Czyli na razie – tak jak pan mówi – właśnie jest to rozwleczone na miesiące, bo najpierw dzisiaj przetarg, później ta aukcja, jeżeli ona się nie uda, to syndyk.

    D.A.: Tak, jest upadłość zakładu, syndyk. Syndyk oczywiście musi przeprowadzić swoje procedury, które zawsze trwają. Syndyk z drugiej strony, gdyby był odważny, ambitny i miał na to zgodę, mógłby poprowadzić działalność gospodarczą i sprzedawać aktywa w ruchu. To może podnieść wartość.

    K.T.: A my cały czas czekamy na rozstrzygnięcie tego przetargu dzisiaj. Ma pan jakieś informacje, o której możemy poznać te informacje, kto wygrał przetarg i na jaką część majątku?

    D.A.: Nie mam informacji, komisja przetargowa cały czas pracuje, ona jest zamknięta, odizolowana od reszty świata. Kiedyś było łatwiej, bo wiadomo było, że minister skarbu podawał komunikat, że na przykład około godziny 18 poda informację o kolejnym sukcesie. Tym razem pewnie takiej informacji nie będzie.

    K.T.: Jutro z kolei ma być rozstrzygnięty przetarg na wyprzedaż części majątku Stoczni Szczecińskiej. Do tego przetargu zgłosiły się trzy firmy, a do dzisiejszego przetargu pięć, tak że cały czas czekamy, tak?

    D.A.: Tyle tylko, uwaga, do Stoczni Szczecińskiej na część produkcyjną niestety nikt się nie zgłosił i tam z góry można zakładać, że...

    K.T.: Czyli sytuacja jest jeszcze gorsza.

    D.A.: Tak, że mogą liczyć tylko na aukcję.

    K.T.: Bardzo dziękuję. Dariusz Adamski, przewodniczący Solidarności Stoczni Gdynia, prosto z Gdańska.

    (J.M.)