Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 08.12.2009

Komisja została zdemolowana

W demokracji większy szanuje mniejszego, a nie go bije. Wyrzucenie posłów PiS z komisji śledczej to błąd.

Po wyrzuceniu z komisji śledczej posłów PiS Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna komisja została zdemolowana - ocenił w "Sygnałach Dnia" poseł klubu Lewicy Bartosz Arłukowicz. Zwrócił uwagę, że prace komisji zostały sparaliżowane. Nie należy się więc spodziewać, żeby do końca lutego - jak zobowiązuje do tego sejmowa uchwała - wyjaśniono kulisy afery hazardowej.

Nie po drodze mi z posłami PiS, ale na tę partię głosowało 20 procent wyborców i trzeba to uszanować - mówi Bartosz Arłukowicz. Demokracja nie polega na tym, że większy bije mniejszego. W demokracji większy szanuje mniejszego - tłumaczy obrazowo poseł.

Bartosz Arłukowicz uważa za kpinę słowa Janusza Palikota, który twierdzi, że premier wściekł się, kiedy dowiedział się o wyrzuceniu posłów PiS z komisji. Palikot nie rozmawiał z premierem, a z sekretarkami i opowiada takie rzeczy - kpił gość Programu Pierwszego.

Poseł klubu Lewicy uznał za niepoważne propozycje zmian w konstytucji, przedstawione przez Donalda Tuska. jego zdaniem, to tylko zagrywka polityczna.

Arłukowicz dodał, że jego klub widzi potrzebę zmian w konstytucji, ale trzeba je przeprowadzić w sposób poważny, a nie bez przygotowania i w okresie walki przedwyborczej. Poseł podkreślił, że proponowany przez premiera wybór prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe oznaczałby odebranie Polakom praw obywatelskich. Dodał, że obywatele mają prawo do wyboru między różnymi koncepcjami politycznymi, przedstawianymi przez kandydatów na prezydenta. Wybory prezydenta to wybory, w których jest największa frekwencja - przypomniał rozmówca Programu Pierwszego.

Poseł Lewicy skrytykował też propozycje zmian przedstawione przez Polskie Stronnictwo Ludowe, które chce odebrać prezydentowi kompetencje w dziedzinie polityki zagranicznej.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Na stronie internetowej Sejmu Rzeczpospolitej jest informacja o pracach komisji, także hazardowej komisji śledczej – posiedzenie dziś o godz. 13.00, na czarno, na grubo napisane: „Odwołane”. Poseł Bartosz Arłukowicz, klub poselski Lewica, gość Sygnałów Dnia. Dzień dobry, panie pośle.

    Bartosz Arłukowicz: Dzień dobry, witam.

    K.G.: I czemu trudno się dziwić, że odwołane.

    B.A.: Zrobiono awanturę w komisji, to i odwołać trzeba było teraz, bo przecież nie można pracować bez przedstawicieli dużej partii. Pewnie o to chodziło, żeby te prace zostały wydłużone, żeby ta komisja nie mogła ruszyć z miejsca. Przypomnę, że dzisiaj mieliśmy spotkać się z osobą bardzo ważną w procesie tworzenia prawa hazardowego w Polsce, mianowicie z ministrem Kapicą. Wielu pytań do niego nie miałem, ale parę precyzyjnych jednak tak, chciałem zadać i usłyszeć szybkie odpowiedzi po to, żeby wyjaśnić parę niejasności, które są.

    K.G.: Teoretycznie komisja jest po to, żeby pracować, żeby wyjaśniać, a na razie musi wyjaśnić, w jakim składzie ma pracować.

    B.A.: No właśnie, i to się stało celem polityki Platformy Obywatelskiej, żeby... Ja mam wrażenie, że w ogóle ta komisja powstała po to, żeby się kłócić, że zbudowano taki ring polityczny, na którym wbrew pozorom największą aktywność mają politycy Platformy Obywatelskiej.

    K.G.: Ale to cecha wielu komisji, panie pośle, śledczych, które działały w sejmie i działają.

    B.A.: Pewnie tak, pewnie tak. A ja sobie tak marzyłem i oczywiście się zawiodłem, że ta komisja zajmie się może nie tyle samym Chlebowskim i Drzewieckim i tym wszystkim, co widzieliśmy i co czytaliśmy w gazetach, tylko tak naprawdę zajmie się pewnym rodzajem takiej arogancji politycznej, takim systemem tworzenia polskiego prawa, gdzie jeden pan może poklepać po plecach drugiego i umówić się, że coś tam załatwią w ustawie. Ja bym chciał, żeby tak w Polsce jednak nie było. I wymarzyłem sobie, że ta komisja takie wnioski wyciągnie na przyszłość i trochę zmienimy w naszym kraju po 20 latach transformacji, pora najwyższa chyba byłaby na to.

    K.G.: Rzeczywistość weryfikuje marzenia, panie pośle. Na to wygląda.

    B.A.: Ja wiem, ja wiem. Z reguły wiara odróżnia się od doświadczenia, wierzyć można, a doświadczenie pokazuje, że jest to samo.

    K.G.: No dobrze, ale w jakim stanie rzeczy w tej chwili jest komisja? Prezydium sejmu ma się w poniedziałek pochylić z troską nad tym, co się dzieje, nie może podważyć decyzji posłów zasiadających w komisji. Wynik jest taki, że pani poseł Kempa i pan poseł Wassermann w komisji nie są.

    B.A.: Komisja została zdemolowana po prostu. Pyta pan, w jakim stanie jest. To mówię – wygląda jak mieszkanie po włamaniu, w którym ktoś splądrował szafy i teraz trzeba wszystko poukładać od nowa, posprzątać, znaleźć ludzi i rozpocząć z powrotem prace. To, co zrobili posłowie Platformy Obywatelskiej to już nie tylko przekracza jakieś takie dobre obyczaje, ale tak na granicy wartości demokracji. Jednak proszę pamiętać, że to się odbyło wszystko w piątek wieczorem, taką późną popołudniową porą, takie zza węgła, no, nie było marszałka Stefaniuka, wnioski wyciągnięte w dwie minuty, po pięciu minutach przegłosowane...

    K.G.: Pan zresztą apelował, żeby przełożyć głosowanie.

    B.A.: Prosiłem, apelowałem, żeby przełożyć to na poniedziałek, na wtorek, nic by się przecież nie stało. Co by się stało przez weekend? No nic, tylko że musiałby być na sali wtedy marszałek Stefaniuk, który by pewnie zająłby swoje zdanie jakieś tam, które mogłoby wpłynąć na wynik głosowania, a kiedy go nie było, wynik głosowania był jasny.

    K.G.: Prawo i Sprawiedliwość zapowiada, że nie wycofa kandydatur Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna.

    B.A.: No to będzie pat. No to będzie pat i komisja będzie stała. Ja jestem zwolennikiem tego, żeby jednak...

    K.G.: Czyli komisja będzie, a jakby jej nie było.

    B.A.: No właśnie. I to jest problem, ponieważ ja uważam, że na rzeczywistość nie wolno się obrażać i polecam te słowa politykom Prawa i Sprawiedliwości, żeby się nie obrażali na rzeczywistość, tylko bym proponował tę rzeczywistość kreować. Oczywiście możemy stanąć w kącie i zapłakać, że Platforma zepsuła komisję, ale ja bym chciał, żebyśmy jednak wbrew temu, co Platforma robi, spróbowali wyjaśnić tę sprawę i spróbowali pokazać Polakom, gdzie są błędy, co zrobiono i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wiele w polskiej polityce zmieniła komisja Rywina, to trzeba sobie powiedzieć jasno, wiele zmieniła i ugrupowanie wtedy rządzące podjęło jednak wtedy decyzję o tym, żeby tę komisję powołać, nikt nie utrudniał pracy. Proszę sobie przypomnieć, ona tak naprawdę zdemolowała lewicę na wiele lat. I jednak ugrupowania lewicowe podjęły decyzję, żeby to robić, wyjaśnić dla dobra Polski, propaństwowo. A tutaj propaństwowości nie widać, tu widać tylko proschetynowość.

    K.G.: Hm, a to ciekawe, bo politycy Platformy dostrzegają błąd, mówią o błędzie wizerunkowym, ba, Mirosław Sekuła stwierdził nawet, że było to zagranie fatalne wizerunkowo i niepolityczne, ale – uwaga – „nie jesteśmy od wizerunku, tylko od wyjaśnienia sprawy hazardowej”.

    B.A.: Panie redaktorze, i to jest coś, co mnie najbardziej boli z wczorajszego dnia. Kiedy słyszę posła Palikota, który twierdzi, że był to błąd wizerunkowy, to znaczy, że on kompletnie nie rozumie wartości demokracji i państwa. Bo to świadczy, że wszystko jest traktowane w kategoriach wizerunku, czyli w piątek jakby zostało to zrobione źle wizerunkowo, ale w poniedziałek jak już było to zrobione, to jest dobrze wizerunkowo. No, to nie o to chodzi w tym wszystkim, to świadczy o najgłębszej patologii myślenia o polskiej polityce, jaka towarzyszy politykom Platformy Obywatelskiej. Bo tu nie chodzi o wizerunek, tylko chodzi o uszanowanie standardów demokracji.

    Moja droga polityczna, nasza i moich partnerów politycznych i droga Prawa i Sprawiedliwości to są dwie kompletnie różne wizje widzenia państwa, kompletnie różnimy się we wszystkim, ale z drugiej strony myślę sobie tak, że jeżeli na Prawo i Sprawiedliwość w tym kraju głosuje dwadzieścia parę procent ludzi, wybiera swoich przedstawicieli do parlamentu, to musimy to uszanować, czy nam się to podoba, czy nie. To są przedstawiciele dużej części wyborców, dużej części Polaków i każdemu polecamy szacunek jednak do tych wyborców niezależnie, czy to jest PSL, PiS.

    I ja też mam szacunek do polityków Platformy Obywatelskiej, dlatego że zostali wybrani przez większość Polaków i uznaję ich większość, tylko że większość nie polega na tym, że większy bije mniejszego. Z reguły w normalnych demokracjach jest tak, że większy szanuje mniejszego. No nie wiem, ja dzieci przeprowadzam przez ulicę, a nie tłukę je po tyłku, no.

    K.G.: Ale podobno słowa Janusza Palikota, że „premier się wściekł”, kiedy dowiedział się o tym, co się zdarzyło na komisji.

    B.A.: To kpina kompletna, to kompletna kpina, co opowiada poseł Palikot. Wczoraj miałem okazję rozmawiać z nim w jednej z telewizji i okazało się, że nie rozmawiał z panem premierem, tylko rozmawiał z sekretarkami w Kancelarii Premiera. To jedna z jakichś bajeczek kolejnych opowiadanych przez posła Palikota.

    K.G.: Podsumowując, prace hazardowej komisji śledczej są tymczasem zawieszone.

    B.A.: Są zawieszone. Dzisiaj jest prezydium, będziemy spotykali się z panem przewodniczącym. Małe widzę szanse na porozumienie, ale będę znowu apelował o to, żeby pan przewodniczący choć na chwilę przestał być partyjną maszyną, wysięgnikiem partyjnej maszyny, a przez chwilę stał się rozsądnym politykiem. Czy mi się to uda, nie wiem.

    K.G.: Panie pośle, czy wierzy pan w to, że cokolwiek, jakiekolwiek zmiany w ustawie zasadniczej, w Konstytucji , zostaną zrealizowane przed wyborami prezydenckimi w przyszłym roku?

    B.A.: Nie wierzę, to kolejna polityczna wydmuszka, zasłona dymna. Pan premier co jakiś czas ma taką tendencję, żeby raz na tydzień, raz na dwa tygodnie, raz na trzy w zależności od potrzeby wyjść i ogłosić strategiczne zmiany w Polsce, w jakimś sektorze życia, a potem nic z tego nie ma. Jeśli pan mógłby przytoczyć mi jeden przykład zrealizowanej strategicznej decyzji pana premiera Tuska, to ja będę zachwycony, bo ja z trudem sobie przypominałem, analizowałem to i nie jestem w stanie przypomnieć sobie takiej... Ja mówię o strategicznych zmianach.

    K.G.: Rozumiem. Ale czy klub poselski Lewica nie widzi w ogóle potrzeby zmian?

    B.A.: Ależ widzi, oczywiście, że widzi potrzebę i od razu apeluję...

    K.G.: To skoro jedni i drudzy widzą, to można by coś...

    B.A.: Ale wie pan, Konstytucja to nie jest piaskownica, to nie jest cukierek, że dzisiaj go rozpakujemy, zjemy, jutro kupimy nowego. Konstytucja to jest najważniejsza ustawa w państwie, która powinna być filarem przynajmniej na kilkadziesiąt lat. I ustawą zasadniczą nie wolno się bawić. To nie może być tak, że pan premier przypomniał sobie w sobotę o trzynastej, że można by zmienić Konstytucję, wyszedł i zapowiedział Polakom: zmieniamy Konstytucję.

    Od dawna mówimy o konieczności powołania rady konstytucyjnej, o tym, żeby eksperci, marszałkowie, byli prezydenci, premierzy usiedli w jednym miejscu i zastanowili się, jak Konstytucję zmienić. Bo trzeba ją zmienić. Wie pan, no nie możemy zmieniać Konstytucji... Konstytucja to nie jest gadżet wyborczy, nie wolno... No gdzieś są te wartości, które trzeba utrzymać. Ja mam sporo w sobie w duszy propaństwowca. No, nie wolno takich rzeczy robić.

    K.G.: No ale nie tylko Platforma ma zamiary. Jak donosi dzisiejsza Rzeczpospolita, ludowcy , Polskie Stronnictwo Ludowe chcą odebrać prezydentowi kompetencje w zakresie polityki zagranicznej i obronnej, przekazać je rządowi, chcą też zobowiązać premiera do składania prezydentowi raz na kwartał raportu o stanie kraju. Te propozycje mają się znaleźć w uchwale Rady Naczelnej Stronnictwa.

    B.A.: No i chcą też zostawienia KRUS–u i chcą też, żeby rozwiązać komisję śledczą. Zależnie, co ktoś mówi, to jest coś innego. Ja nie traktuję tych propozycji poważnie.

    K.G.: Czyli nie spotkają się państwo gdzieś po drodze w jednym miejscu w sprawie Konstytucji.

    B.A.: Znaczy dyskusja musi się rozpocząć, ale jeżeli mamy zmieniać Konstytucję tylko dlatego, że pan premier wymyślił sobie zmianę sposobu wyboru prezydenta, to ja to traktuję jako odbieranie praw obywatelskich.

    Wybór prezydenta jest to największe święto w Polsce, zawsze o największej frekwencji. Polacy mają prawo podjąć decyzję o zderzających się wizjach funkcjonowania państwa, o zderzających się wizjach przywódców, potencjalnych przywódców. I jeżeli nawet to chcemy odebrać Polakom, bo pan premier wymarzył, żeby wybrał go parlament, parlament, który w tej chwili przez swoją większość Platformy może przegłosować wszystko...

    K.G.: Teraz zdaje się idzie w kierunku wyborów jednak bezpośrednich, tyle tylko, że z ograniczonymi kompetencjami prezydenta.

    B.A.: A, to się zmieniło. Przepraszam, nie śledziłem na bieżąco tej sprawy, pan premier rozumiem zmienił zdanie. Nie wiedziałem tego, przepraszam. No i właśnie to jest to, panie redaktorze, o czym mówimy. Konstytucja to nie jest gadżet wyborczy. Są pewne sprawy w państwie, które należy traktować w sposób niezwykle poważny. I to jest Konstytucja.

    K.G.: I jeszcze jedna kwestia. Cytowaliśmy dziś Polskę The Times, informację o pewnym pomyśle posła Henryka Siedlaczka z Platformy Obywatelskiej. Pan jest zmotoryzowany, panie pośle.

    B.A.: Tak, oczywiście, że tak, uwielbiam jeździć samochodem.

    K.G.: Pan poseł Siedlaczek uważa, że powinna zapanować sprawiedliwość społeczna, jeśli chodzi o wysokość płaconych mandatów, a więc jeśli ktoś mało zarabia, to płaci mniej, a jeśli ktoś bardzo dużo zarabia, to za to samo wykroczenie płaci dużo, dużo więcej. I co pan o tym sądzi?

    B.A.: A ja nie lubię głupich pomysłów...

    K.G.: Głupi pomysł?

    B.A.: Powiem panu tak...

    K.G.: To niech pan w Finlandii tego nie mówi, bo się obrażą. Tam jest taki system.

    B.A.: Ja mówię swoje stanowisko. Wie pan, zdolność debaty publicznej polega na tym, że umiemy ze sobą rozmawiać i nawet przekonywać się na argumenty. Jeśli poseł Siedlaczek mnie przekona, to okay. Wie pan, ja jeździłem, 7 lat spędziłem w karetce reanimacyjnej, 7 lat zbierałem ludzi z różnych wypadków samochodowych, straszne lata pracy, bardzo przyjemnej, bardzo ciekawej, ale trudnej. I powiem panu tak, że niezależnie, czy auto prowadzi bogacz i jedzie wielką limuzyną czy jakimś bentleyem, czy jedzie ktoś rozklekotanym, 20–letnim golfem, stanowi takie samo zagrożenie na jezdni. W związku z tym bądźmy racjonalni w tym wszystkim i przede wszystkim poprawmy egzekwowalność kar, a nie wymyślajmy kolejne rozwiązania, które nie będą skuteczne. Wie pan, jeżeli dzisiaj dalej w Polsce jest taka tendencja, że kiedy zatrzymuje nas policjant, to rozpoczynamy z nim rozmowę od mrugania okiem i mówienia, że się właśnie spieszymy, ponieważ nasza teściowa wpadła do rzeki, która przypadkiem przepływała koło naszego domu i musimy ją pilnie z tej rzeki wyciągnąć, to znaczy, że mentalność Polaków dalej jest taka, że wolimy puścić do policjanta oko niż zapłacić za wykroczenie.

    K.G.: Bartosz Arłukowicz, poseł klubu poselskiego Lewica, gość Sygnałów Dnia. Panie pośle, dziękuję bardzo.

    B.A.: Dziękuję.

    (J.M.)