Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 01.03.2008

Duje, leje, a oni jeszcze się zgłaszają

Panie redaktorze, jeszcze się zgłaszają! Jeszcze się zgłaszają! To jest coś niewiarygodnego. Ja myślałem, że oni sobie ze mnie żartują.

Sygnały Dnia kończą dziś 35 lat. Nadawane są z Warszawy, ale dawniej twórcy tego programu często instalowali swoje mikrofony poza studiem. I tak narodziły się Wyjazdowe Sygnały Dnia. Audycja gościła między innymi u górników, marynarzy, leśników, włókniarzy, żołnierzy, w miejscu startu i lądowania statku kosmicznego z Mirosławem Hermaszewskim na pokładzie oraz w Watykanie. W najbliższy poniedziałek Sygnały Dnia z Moskwy. A już dzisiaj z Polany Jakuszyckiej, gdzie jest Wiesław Molak i jego gość. Dzień dobry.

*

Wiesław Molak: Dzień dobry państwu z wietrznej i zalanej deszczem Polany Jakuszyckiej. Mówiliśmy państwu, że to będzie najtrudniejszy Bieg Piastów w historii tego biegu, 32-letniej historii. Przede mną zafrasowany, zmęczony komandor tego biegu Julian Gozdowski. Jaki to będzie bieg? Czy się odbędzie? Bo patrząc przez okno na to, co się dzieje, to się wierzyć nie chce, że ktoś wystartuje w tym biegu.

Julian Gozdowski: Dzień dobry. Ja pod presją zawodników musiałem zdecydować następującą rzecz – że bieg startuje o godzinie 10.00. Wystartują w grupach co jedną minutę. Ci, którzy dobiegną do mety, to będą sklasyfikowani i otrzymają klasyfikację końcową. Natomiast wszyscy ci, którzy wystartują i pobiegną tylko kilka kilometrów, tylko kilka kilometrów, to znaczy zademonstrują swój udział, to oni otrzymują medal, mają zaliczony ten bieg, otrzymują dyplom i będą sklasyfikowani według alfabetu.

W.M.: Jeszcze raz powtarzamy: to będą bardzo trudne, ekstremalne wręcz warunki na XXXII Biegu Piastów. Komandor Biegu Piastów, mówią też do pana: prezes Stowarzyszenia Biegu Piastów, ale też prezydent. Prezydent, bo...?

J.G.: Dlatego, że Jakuszyce są republiką pewnego rodzaju. To jest zabawa po prostu, ale z drugiej strony to za granicą oni nie uznają prezesów i dlatego oni, wszyscy ci z Worldloppet, z Euroloppet do mnie się zwracają: prezydent. I ja im mówię: dobrze, dobrze, mówcie tak, dlaczego nie mogę być przynajmniej przez pół minuty prezydentem?

W.M.: Euroloppet i Worldloppet to są światowe i europejskie ligi biegów długodystansowych. A co pan czuje, gdy ktoś powie: Czortków?

J.G.: No, to jest taki ścisk w sercu. To jest moje rodzinne miasto, dlatego że stamtąd zostaliśmy przeniesieni na Ziemie Odzyskane, na Zachód. To się ciężko wyjeżdża, bo jak ktoś mówi: uciekaj, wsiadaj do tego wagonu towarowego i jedź stąd, to jest bolesne, bo ja rozumiem, że przecież przenoszenie się ludzi w różną stronę na świecie jest zupełnie pełną normalnością, ale jeżeli ktoś jest wyrzucany, to ten żal pozostaje do końca życia. I ja jestem bardzo związany ze swoim Czortkowem. To jest taki kraj lat dziecinnych.

W.M.: A ta droga z Czortkowa w Góry Izerskie była długa?

J.G.: Jechaliśmy 11 dni. To się tak jechało, jechało, pociąg się zatrzymywał po drodze, trzeba było zbierać do kapelusza, żeby parowóz chciał ruszyć. No, to znaczy, żeby chciał ten kierownik od parowozu ruszyć w ogóle. I ruszał, znowu zatrzymywał się i tak dojechaliśmy aż na Zachód. Szli na Zachód osadnicy i właśnie tak doszliśmy.

W.M.: Marzenia, które nie mogą się spełnić, marzenia wieku młodzieńczego, a jednak powoli, bardzo powoli zaczęły się spełniać i wreszcie się spełniły. To marzenie o własnym ośrodku narciarskim. Wszyscy przyjeżdżają, podziwiają, biją brawo.

J.G.: W Czortkowie była taka Góra Jurczyńskiego. Ja ciągle jako dziecko myślałem o tym, żeby tam można było jeździć na nartach. Później, jak już tym transportem dostałem się tu i słyszałem przez cały czas o Ziemiach Odzyskanych, piastowskich ziemiach, piastowskich, bo wtedy ulice były Piastowskie, restauracje „Piastowskie”, sklepy „Piastowskie” i tak sobie pomyślałem, że mógłbyś też coś sportowego, też piastowskiego. I długo, długo trzeba było się przebijać z tym, aż powstał Piastowski Bieg, Bieg Piastów.

W.M.: A pan biega na nartach?

J.G.: Biegałem, biegałem. I tak codziennie, co roku mówię sobie: jutro pójdę. I muszę dotrzymać słowa i w tym roku na pewno, na pewno 2 maja, bo wtedy jest Majówka Śnieżna, ubiorę narty i wspólnie z zawodnikami przejdziemy kilka kilometrów.

W.M.: A pamięta pan swoje pierwsze narty biegowe?

J.G.: No, pierwsze narty w ogóle to były takie narty białe z zielonym paskiem, jak cofali się spod Stalingradu, zostawili te narty i ja te ogromne narty wziąłem i na tych nartach próbowaliśmy zjeżdżać. A pierwsze narty biegowe to były Gorce, w których trzeba było rowek pogłębiać i do dzisiaj mam ślad, jak mnie ta śruba wkręcona w drewno i ta śruba była takim zdzierakiem i ja tą śrubą tak pociągnąłem i ta śruba mnie zjechała z narty i przecięła... o, ten ślad, który mam, i przecięła kawał ręki, ale ja się szczycę tym.

W.M.: Jest pan uznawany za jednego z największych speców od przygotowania tras narciarskich na świecie w deszczu, w mrozie, w cieple, w lecie, w zimie. Skąd ta wiedza?

J.G.: Doświadczenie, wyłącznie doświadczenie, dlatego że początkowo to miałem okazję oglądać w Zakopanem takiego pana, który nazywał się Gut-Misiaga. I ten Gut-Misiaga (do dziś nie wiem, jak on to robił) ubierał narty, wytyczał tę trasę i tak ubijał, ubijał, ubijał sam całą trasę kilkokilometrową. Ja pełen podziwu dla niego byłem. I od tego czasu, jak zobaczyłem, że jeszcze jest skuter, a jeszcze dziwniejsze – ratrak, no to wtedy zaczęliśmy zabiegać, żeby sprowadzić tu ratrak. I teraz ten Gut-Misiaga to by miał u nas trzy ratraki, miałby cztery skutery, miałby możliwości wytyczenia w bardzo prosty sposób porządne, światowej klasy trasy.

W.M.: To nie jest tylko bieg, Bieg Piastów. To jest przede wszystkim chyba spotkanie ludzi, którzy na to czekają cały rok, zbierają listy startowe, numery, medale, dyplomy. Ja wczoraj słyszałem taki dialog: „A Zbyszek przyjedzie? Sam, z żoną, z dziećmi? Masz jego komórkę? Chyba zmienił, ale dzwoniłem, no, nie dodzwoniłem się, ale mówił, że przyjedzie, to znaczy że przyjedzie”.

J.G.: Ja mam wielki szacunek do zawodników za konsekwencję, odwagę i gotowość, bo dzisiaj podziwiam ich, że oni w ogóle chcą wystartować. Przecież deszcz, deszcz, deszcz...

W.M.: Wiatr.

J.G.: ...wiatr, czyli duje, leje i w tym wszystkim jeszcze zawodnicy chcą wystartować. Dlatego podjąłem decyzję następującą: ci, którzy przebiegną całą trasę, otrzymują, oczywiście, klasyfikację. Ci, którzy będą chcieli (ja to powtarzam, dlatego że to jest tak ważna decyzja), ci, którzy jednak przejdą kawałek nawet trasy, będą sklasyfikowani, że ukończyli ten bieg.

W.M.: A kto się tym wszystkim interesuje oprócz pana, pana przyjaciół, zawodników?

J.G.: Ja powiem: Sygnały Dnia. [śmieje się]

W.M.: Ja mam na myśli Polski Związek Narciarski.

J.G.: Nie, nie, Sygnały Dnia się tym interesują, ale przede wszystkim największa wartość to zawodnicy się interesują, oni, to jest ich bieg. Przecież to jest ponad 10 tysięcy ludzi bezpośrednio z nami związanych. No, proszę sobie wyobrazić taką partię, taki zespół 10 tysięcy ludzi i oni wszyscy za biegiem są, oni są tak...

W.M.: No i sam pan mówił: Republika Jakuszycka, więc chyba wszystko się zgadza.

J.G.: [śmieje się]

W.M.: Jest Trasa Sygnałów Dnia, jest Trasa Radiowej Jedynki. Dlaczego akurat my? Jak to się zaczęło? Było ciężko, pod górę?

J.G.: No, długo zabiegałem, bo to Sygnały Dnia była taką bardzo znaną i jest znaną audycją i bardzo chciałem się tam dostać. I wielokrotnie dzwoniłem i zawsze mnie jeden z ważniejszych redaktorów odpowiadał: „Panie, napisz pan to”. I ja dzwoniłem tak siódmy raz i on: „Napisz pan to”. I później jak go poznałem, to mi powiedział tak: „Słuchaj, jak ja widziałem, że ktoś nam tutaj dokucza, to jemu najlepiej powiedzieć: napisz, i ten na pewno nie napisze i będziemy mieli go z głowy”.

W.M.: Narciarze pana kochają, to wiemy na pewno, kochają Polanę Jakuszycką. Guy de Maupassant napisał kiedyś i powiedział: „Nie igra się miłością”. No to ja bym chciał podziękować i w swoim imieniu, i w imieniu wszystkich ludzi, którzy tu przyjechali za to, że pan nie igra z tą chorobą duszy i ciała.

J.G.: Nie umiem, nie umiem nawet zareagować na to.

W.M.: No to jeszcze raz powiedzmy, jaki będzie XXXII Bieg Piastów?

J.G.: XXXII Bieg Piastów na pewno, na pewno będzie najtrudniejszym, najgorszym pod względem pogody biegiem. Jeszcze nigdy, nigdy nawet podobnej pogody nie było. I tylko trzeba podziwiać tych, którzy staną na starcie. Jeszcze się zgłaszają! Panie redaktorze, jeszcze się zgłaszają! Jeszcze się zgłaszają! To jest coś niewiarygodnego. Ja myślałem, że oni sobie ze mnie żartują. Poszedłem tam do numerów, a oni: „Panie, kto nie wystartuje, to ja na jego miejsce, bo nie ma już miejsc”. Czyli przynajmniej kilkaset osób z tych kilku tysięcy zgłoszonych wystartuje, jednak wystartuje.

W.M.: Słyszeliśmy taki dowcip, że zmieniły się warunki atmosferyczne i komandor Julian Gozdowski wydłużył trasę Biegu Piastów XXXII do 50 km. To taki wisielczy trochę humor..

J.G.: Strasznie.

W.M.: ...ale jednak świadczy o tych ludziach, którzy tu są.

J.G.: Tak, tak. No, to jest ich jednak.

W.M.: Proszę państwa, Julian Gozdowski po tych wszystkich trudnych słowach i trudnych warunkach uśmiechnął się wreszcie, a to dobrze wróży XXXII Biegowi Piastów. Komandor Biegu Piastów Julian Gozdowski. Dziękujemy, trzymamy kciuki.

J.G.: Bardzo dziękuję, bardzo dziękuję.

(J.M.)