Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 23.05.2008

Intelektualny problem z tarczą

Amerykanie tego nie rozumieją, albo rozumieją bardzo dobrze, tylko nie chcą podzielić naszych racji co do poziomu ochrony tej instalacji

Jacek Karnowski: Jerzy Szmajdziński, Wicemarszałek Sejmu, jeden z liderów Lewicy... przepraszam...

Jerzy Szmajdziński: Lewicy. Dzień dobry, kłaniam się.

J.K.: Lewicy, tak, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i były Minister Obrony. Dzień dobry, panie marszałku.

J.S.: Kłaniam się.

J.K.: Były Minister Obrony mówię, ponieważ tarcza znowu wraca jako temat. „Polska będzie musiała zapłacić i mamy zbyt wielkie marzenia” – tak mówi amerykański główny negocjator. Jak to interpretować? Czy to jest postawienie naszego rządu pod ścianą?

J.S.: Na pewno jest to element gry negocjacyjnej między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Nic nie powiedział nowego pan Stephen Mull, powiedział po prostu tyle, że Polska modernizuje od lat swoje siły zbrojne i modernizować będzie i głównie na swój koszt.

J.K.: No, nowy jest ton, to jest nowy ton jednak.

J.S.: Jeśli tak rzeczywiście zostało powiedziane, no to to oznacza, że oczekiwania Polski mogą być realizowane przez Amerykanów na dużo niższym poziomie niż ten nasz cel. I chyba tylko tyle. Natomiast jedno z tego tekstu też czy z takiego tonu wynika, że Amerykanie uważają, że instalacja tarczy w dzisiejszych warunkach to jest zwiększenie bezpieczeństwa. No, Stanów Zjednoczonych bez wątpienia, a w perspektywie Europy to by oznaczało również Polski, ale to jednak jest tworzenie miejsca, którym jeśli... Tarcza jest po to, żeby przeciwdziałać zagrożeniu terrorystycznemu rakietowemu przy użyciu wielkich środków, balistycznych środków przenoszenia, no ale żeby... ci, którzy mają takie plany, muszą wiedzieć, że nie mogą ich zrealizować, jeśli nie zniszczą miejsc, z których można te środki przenoszenia zniszczyć. W związku z tym siłą rzeczy zwiększa się poziom zagrożenia, przynajmniej na tym etapie. I Amerykanie tego nie rozumieją albo rozumieją bardzo dobrze, tylko nie chcą podzielić naszych racji, że to wymaga podniesienia na inny poziom możliwości ochrony tego systemu, tej instalacji, w związku z tym...

J.K.: I terytorium Polski.

J.S.: I, oczywiście, przy okazji terytorium Polski albo może przede wszystkim terytorium Polski. To również wymaga inwestycji w służby wywiadu, kontrwywiadu, rozpoznania, żeby do zagrożenia nie doszło. No i na tym chyba polega taka intelektualna... na tym polega intelektualny problem.

J.K.: Panie marszałku, czy pan podziela oburzenie premiera Donalda Tuska na dziennikarzy za kpiny z jego podróży do Peru? Bo premier wyraźnie był oburzony, poirytowany, nie odpowiadał na pytania dziennikarzy na tej pierwszej konferencji prasowej, co jednak jest nowością.

J.S.: No, zdenerwował się, bo popełnił... Znaczy pokazał swoje prawdziwe oblicze. Tym prawdziwym obliczem jest chęć zobaczenia świata, różnych miejsc, dotknięcie ich, pchnięcie lokomotywy Malinowskiego i tak dalej, i tak dalej, a przez całe lata budował wizerunek człowieka, który myśli o politykach jako o klasie próżniaczej, politykach, którym trzeba wszystko odbierać, a niczego nie dawać, i trzynaste pensje zawodowym posłom, i inne – wydumane czasami – przywileje, które podobno politycy posiadają, tanie państwo, bez przepychu, „samolotami rejsowymi będę lata”. No, cały ten wizerunek zniszczył w ciągu 10 dni, pokazał się, że był hipokrytą i w związku z tym pretensje do dziennikarzy, to jest... Dziennikarze wyrażają wszystko to, o czym w tej sprawie akurat myśli opinia publiczna, która uważała, że to jest jakieś absurdalne, że na ważny szczyt Unii Europejskiej miałby lecieć z czterema przesiadkami do... jakimiś samolotami rejsowymi, nikt o to nie ma (...).

J.K.: Może dzisiaj premier poprawi swój wizerunek, bo dziś ocenia pół roku rządu. Jak pan ocenia te pół roku rządu?

J.S.: No, rząd nie podjął żadnej zasadniczej reformy, rząd nie wszedł odważnie w żaden obszar wymagający reformy, rząd administruje. Najciekawiej działa w obszarze międzynarodowym, polityki zagranicznej, bo jest sensowna koncepcja założeń... No, jeszcze do praktyki w różnych sprawach droga daleka, ale na pewno tylko z obszaru zagranicznego może być premier zadowolony. A z czego to wynika? To wynika z doboru członków gabinetu.

J.K.: A czy pańskim zdaniem to, że rząd nie podejmuje reform, to jest świadoma polityka uspokajania, wyczucia nastrojów społecznych, czy tego, że nie umie, nie potrafi, nie wie, jak się do tego zabrać? Bo to jest pytanie chyba, które wciąż jest bez odpowiedzi.

J.S.: Wynika to z braku doświadczenia i przygotowania ministrów do roli, którą mają objąć. Rząd został dobrany przypadkowo lub celowo, chyba jednak celowo postawiono na niektórych obszarach ludzi, którzy byli przygotowywani do czegoś innego. Bogdan Zdrojewski do Ministerstwa Obrony, a nie Kultury, pan Grabarczyk do Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie do Ministerstwa Infrastruktury, pani Hall została wyciągnięta z prywatnej szkoły w ogóle bez przygotowania do zarządzania administracją, do rozumienia całokształtu niezwykle skomplikowanych zagadnień. Ci ludzie zostali wrzuceni do wielkiego tygla, w którym jeszcze od dołu podgrzewa premier atmosferę mówiąc, że będzie rekonstrukcja rządu.

J.K.: No, teraz...

J.S.: To powoduje, że cały personel tylko się zastanawia, czy to naszego ministra też będzie dotyczyć, czy kogo innego. „A, to na wszelki wypadek idę na zwolnienie, pójdę na urlop, a po co przedstawiać jakieś kontrowersyjne rozwiązania? Minister musi być teraz nerwowy, bo nie wie, czy zostanie, czy nie zostanie i...”.

J.K.: To dotarło chyba do premiera, bo anonimowy polityk Platformy mówi w Dzienniku, że to właśnie paraliżuje prace ministrów, ta zapowiedź rekonstrukcji i dlatego tej rekonstrukcji nie będzie.

J.S.: Ale Polska już jest 18, 19 lat po zmianie ustrojowej i zasługuje na to, żeby każda kolejna ekipa, która przychodzi do rządzenia, była ekipą przygotowaną, a nie... Okazuje się, że te plany, które pokazywał Jan Maria Rokita, te plany, które pokazywał Bronisław Komorowski... nie ma takich planów. Dzisiaj pan Zbigniew Chlebowski opowiadał o niezwykłej ilości ustaw, tylko nikt tych ustaw nie widział, bo one wtedy stają się rzeczywistością...

J.K.: No, zdrowotne są, to jakby... no, są te zdrowotne.

J.S.: No, zdrowotne są rządowe i nierządowe i nad nimi się nie pracuje, nie ma żadnej pracy w komisjach, w których większość ma rządząca koalicja, bo czeka się na całościową koncepcję, czeka się na koszyk świadczeń gwarantowanych...

J.K.: A pan widzi w Sejmie, Platforma już wpada w panikę z tego powodu, czy to jest nadal spokój motywowany głównie solidnymi jednak sondażami?

J.S.: Myślę, że jeszcze jest w tej fieście postwyborczej i w takim przekonaniu, że nawet jak nam nie idzie, jak tych ustaw, rozwiązań reform nie ma, to przecież polska opinia publiczna nie ma alternatywy, no bo zobaczy twarze z PiS-u i natychmiast w sondażach jest dobrze dla Platformy Obywatelskiej. To częściowo racja. Jeśli polska opinia publiczna zacznie wierzyć w to, że wskazywanie lewicy jako alternatywy nie grozi powrotem PiS-u do władzy i będzie się zmniejszało Platformie Obywatelskiej i PiS wcale do władzy dojść nie musi.

J.K.: Na razie na lewicy walka. No i do pana pytanie, panie marszałku, czy to będzie... czy starcie Wojciech Olejniczak – Grzegorz Napieralski będzie równie zacięte jak finał Ligi Mistrzów? Chelsea – Manchester United, dramatyczny mecz jeden w regulaminowym czasie, w dogrywce bez goli, a potem karne.

J.S.: To był fantastyczny mecz, który oglądało 120 milionów kibiców i każdy wynik był możliwy. W wyniku zjazdu jeden wynik jest pewny – Sojusz wyjdzie wzmocniony, Sojusz wyjdzie z jednym liderem i Sojusz będzie odgrywał coraz większą rolę na polskiej scenie politycznej.

J.K.: Ktoś trzeci? Ktoś trzeci jest możliwy? Powiedzmy kłócą się i nagle wszyscy mówią: no, musi wyjść Jerzy Szmajdziński i jednak się zgodzić, no. (...)

J.S.: Ja wierzę, że Sojusz Lewicy Demokratycznej wyjdzie z tego zjazdu wzmocniony.

J.K.: A co pan sądzi o sprawie Lecha Wałęsy i sporze o jego przeszłość? Mamy apele i kontrapele. Z jednej strony autorytet przywódcy Solidarności i najbardziej znanego Polaka na świecie, z drugiej strony słowa o tym, że prawda jest najważniejsza i nikt nie może zakazywać badań historycznych.

J.S.: To nie chodzi o prawdę, tylko chodzi o styl i metodę w moim przekonaniu w największym stopniu, mianowicie przecieki, przecieki z przecieków, które tworzą już atmosferę wokół Lecha Wałęsy, te przecieki oskarżają Lecha Wałęsę, a nie dokumenty, nie publikacja. I pan Dudek, który mówi: „No przecież żyjemy w wolnym kraju, poczekajmy na publikację”... No, chętnie poczekamy na publikację, pod warunkiem że jej nie będzie towarzyszyła atmosfera oskarżenia Lecha Wałęsy o to, co niby mają udowodnić panowie badacze, których warsztat badacza jest dosyć wątpliwy.

J.K.: Bardzo dziękuję. Jerzy Szmajdziński, Wicemarszałek Sejmu, był gościem Sygnałów Dnia. Dziękuję, panie marszałku.

J.S.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)