Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 20.06.2008

Pewność reprezentacji zła dla Polski

Im większy monopol („kto nie popiera Platformy, musi popierać PiS, kto nie popiera PiS, musi popierać PO”), tym większa nieodpowiedzialność polityków.

Jacek Karnowski: W studiu w Rzeszowie Marek Jurek, lider Prawicy Rzeczpospolitej, kandydat na senatora, bo na Podkarpaciu wybory uzupełniające. Dzień dobry, panie marszałku.

Marek Jurek: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

J.K.: Panie marszałku, wojna na Podkarpaciu czy batalia na Podkarpaciu rzeczywiście zacięta, dwunastu kandydatów, ale liczy się trzech: Stanisław Zając z PiS, Maciej Lewicki z Platformy, no i pan. PO i PiS rzuciły tam, no, wszystkie siły, dla nich to jest bardzo ważny test te wybory uzupełniające.

M.J.: Wojny nie ma, ale rzeczywiście są naloty dwa nowe, dlatego że czasami na ulicach podkarpackich miast i miasteczek widać więcej posłów z Warszawy niż wolontariuszy z Przemyśla, Krosna czy Sanoka. Ja muszę powiedzieć, że mam złe zdanie na temat tego stylu prowadzenia kampanii, dlatego że tak naprawdę angażowanie tak wielkich środków partyjnych central nie ma nic wspólnego z uczciwym przestrzeganiem ograniczeń finansowych. Jakie one mają sens, jeżeli partyjne centralne rzucają aż takie środki? To nie jest na pewno uczciwa konkurencja, ale na szczęście ostatni głos należy do wyborców.

J.K.: Panie marszałku, PiS dość ostro pana atakuje, politycy PiS-u, między innymi premier Kaczyński, Przemysław Gosiewski także mówią, że pan „obiektywnie działa na rzecz PO”, że kandydując rozbija pan głosy prawicy, że każdy, kto poprze Marka Jurka, tak naprawdę poprze Platformę. Jak pan się do tego zarzutu odniesie?

M.J.: Nie no, to jest, wie pan... Pan na szczęście, panie redaktorze, jest człowiekiem młodym, ja jeszcze chodziłem do szkoły w PRL–u i takie „obiektywne” popieranie interesów, no, to są kategoria marksistowskie, którymi komuniści zwalczali swoich przeciwników.

W moim przekonaniu ludzie na prawicy powinni ze sobą rozmawiać, a nie używać takich argumentów. Ja uważałem, że możemy starać się wystawić wspólną kandydaturę od centrum na prawo w wyborach podkarpackich. Przyjąłem apel pana posła Andrzeja Zapałowskiego o takie rozmowy, no, niestety to nie zostało podjęte. obowiązek wtedy jest obowiązek odpowiedzi na apel, na zachęty ludzi prezentacji swoich poglądów w kampanii wyborczej.

Myślę, że bardzo niedobrze by było, gdyby te dwie wielkie partie polityczne, dwie wielkie centrale partyjne miały gwarantowaną reprezentację w parlamencie, gwarantowaną obecność w wyborach, dlatego że wtedy jeszcze bardziej by się zajmowały wzajemnymi konfliktami i jeszcze mniej byłyby odpowiedzialne w stosunku do społeczeństwa, dlatego że im większa pewność reprezentacji, im większy monopol polegający na tym, że kto nie popiera Platformy, musi popierać PiS, kto nie popiera PiS, musi popierać Platformę, tym większa nieodpowiedzialność polityków. To byłaby większa zła sytuacja nie dla polityki, ale dla Polski.

J.K.: Panie marszałku, PiS zarzuca panu też już takie całkiem konkretne współdziałanie ze sztabem Platformy.

M.J.: Nie no, to wie pan, to są rzeczy zupełnie niedorzeczne. Ja słyszałem taki jeden argument jednego z posłów PiS-u, że rozmawiałem z bliską współpracownicą nawiasem mówiąc posła Zająca – burmistrz Kurowską, której nie poznał na ulicy i jest kontrkandydatem. Ludzie powinni rozmawiać na ulicy, ludzie w Polsce w ogóle powinni jak najwięcej rozmawiać.

Natomiast ja widzę co najwyżej bliską współpracę środowisk popierających Platformę z PiS-em. No, na przykład wczoraj pan prezydent Choma z Przemyśla, który oficjalnie wcześniej poparł doktora Lewickiego, poparł również Stanisława Zająca. W Jaśle, które jest taką twierdzą Stanisława Zająca, on jest „baronem” w Jaśle, co zresztą nie wszystkich cieszy, tam rządzi Platforma z PiS-em i partie, które symulują konflikt, starają się Polaków wciągnąć w bardzo brutalny konflikt polityczny. Wtedy, kiedy trzeba załatwiać interesy, robią to razem. Zresztą widzimy to na przykład przy traktacie lizbońskim, który zawarł rząd Jarosława Kaczyńskiego, a ustawę ratyfikacyjną w tempie ekspresowym bez protestów partia Jarosława Kaczyńskiego, przeprowadził rząd Donalda Tuska. Prawdopodobnie obie partie mają to samo zdanie na temat waluty narodowej. Więc to są niepoważne argumenty.

Ja uważam, że powinniśmy rozmawiać o Polsce. Zapraszałem Stanisława Zająca do otwartej, uczciwej debaty, zapraszałem doktora Macieja Lewickiego. Niestety, przede wszystkim ze strony pana posła Zająca nie było żadnej odpowiedzi, chęci debaty. Ani debaty bezpośredniej, ani odpowiedzi na moje konkretne pytania. Na przykład czy nie lepiej by było, gdybyśmy wykorzystali tę wyjątkową okazję, jaką teraz ma Polska, żeby w sytuacji kryzysu reformy Unii Europejskiej ponownie podnieść wszystkie polskie postulaty, a szczególnie równości w Unii, stu procent dopłat bezpośrednich dla rolników, równości na rynkach pracy, zaniechania budowy Gazociągu Bałtyckiego?

Pytałem pana Stanisława Zająca, czy uważa, że traktat lizboński może być dzisiaj ratyfikowany, bo w moim przekonaniu on jest bezprawny, skoro nie ma zgody wszystkich państw potrzebnych do ratyfikacji. Żadnej odpowiedzi.

Widzimy na Podkarpaciu różne przedsiębiorstwa, takie jak Huta Szkła w Krośnie, które są zagrożone w swojej egzystencji wskutek polityki pieniężnej, polityki kursowej.

Pytałem moich kontrkandydatów, jakie jest ich stanowisko w sprawie utrzymania waluty narodowej, czy zgadzają się na rezygnację z waluty narodowej na rzecz euro. Żadnej odpowiedzi.

A przede wszystkim proponowałem otwartą debatę, żebyśmy się spotkali czy ze studentami, czy gdzieś na jakimś spotkaniu młodzieży, czy w jakimś klubie dyskusyjnym, w dowolnej stacji radiowej czy telewizyjnej. Wszystkie zaproszenia do otwartej, uczciwej debaty zostały odrzucone. Szkoda, bo my musimy więcej rozmawiać o Polsce, a mniej uprawiać propagandy.

J.K.: Czy dla pana te wybory uzupełniające to jest taki najważniejszy bój o pozostanie w dużej polityce?

M.J.: Nie, ja myślę, wie pan, że to, co się dzisiaj dzieje w polityce to nie są rzeczy poważne. Poważną debatę o Polsce zastępuje propaganda. Mówię, traktat lizboński to pokazał. Najpierw ze względów propagandowych ogłoszono traktat, który ja rozumiem, że rząd Jarosława Kaczyńskiego.. ja się z tym nie zgadzam, ale rozumiem, że zawarł ze względu na stanowisko innych rządów, ale trzeba było odważnie powiedzieć, że zawiera go z zastrzeżeniami, przede wszystkim przez ostatnie miesiące czekając na to, co się stało w Irlandii, a co ja zapowiadałem już w styczniu. Trzeba było powtarzać, że został przyjęty z zastrzeżeniami, dzisiaj łatwiej byłoby podnieść polskie zastrzeżenia.

Niestety, propaganda kazała mówić o sukcesie, wszyscy pamiętamy te wypowiedzi o sukcesie przed wyborami październikowymi, pamiętamy, co prezydent mówił o ogromnym sukcesie, który odniósł, podziękowania dla Angeli Merkel, podziękowania – co mnie najbardziej zaszokowało w wypadku prawicowego prezydenta – dla pana Zapatero, który jak wiemy przekracza wszelkie granice szacunku dla wartości, na których została zbudowana cywilizacja europejska. Mówiono: sukces, sukces, sukces. I dlatego dzisiaj tak trudno jest prowadzić politykę polską.

Ja w tym czasie cały czas staram się oddziaływać na opinię publiczną i myślę, że swoim stanowiskiem, które prezentuję publicznie i ta kampania to jest jeden ze sposobów jego przypomnienia, realnie oddziaływuję na stanowisko dużych partii, a szczególnie na stanowisko PiS-u. Taka kontrola na pewno PiS-owi i opinii publicznej jest potrzebna. W ogóle potrzeba w polityce polskiej więcej ludzi, którzy na politykę patrzą z punktu widzenia odpowiedzialności za sprawy, którymi się mamy zająć, a nie z punktu widzenia swoich ambicji, czegoś, kim chcą być za dwa lata, za pięć lat, za siedem lat. (...)

J.K.: Panie marszałku, pan wspomniał o premierze Hiszpanii Zapatero. Mamy nowego przywódcę SLD Grzegorza Napieralskiego, który zapowiada taki zwrot (zresztą już go dokonuje) w kierunku antyklerykalizmu, między innymi pomysł zdjęcia krzyża w Sejmie, ale także szereg innych pomysłów. Czy pańskim zdaniem to chwyci? Czy Polskę czeka kolejna taka wojna światopoglądowa?

M.J.: Znaczy panie redaktorze, gdyby nie ostatnie wypowiedzi z tego tygodnia pana posła Napieralskiego, które były makabryczne, to poza tym cała jego działalność jest raczej komiczna. Najbardziej komiczne było to, kiedy rzeczywiście premier Zapatero zapytany, co sądzi o swoim polskim naśladowcy, panu Napieralskim, powiedział: „Ja nie znam człowieka”.

J.K.: A sprawa 14–letniej Agaty, która jednak usunęła ciążę, tak się skończyła ta historia. Jak pan patrzył, jak pan przeżywał?

M.J.: Ja to bardzo przeżywałem, tym bardziej że byłem w kontakcie z ludźmi, którzy jej pomagali, starali się pomóc i Agacie, i... Ona zresztą ma inaczej na imię.

J.K.: Tak, tak, to jest pewien pseudonim medialny, tak.

M.J.: Tak. I jej dziecku w tym, żeby dziecko się mogło urodzić. Ale tak naprawdę nie jestem pewien do końca, co się stało. Mam nadzieję, że to jest inaczej. Zresztą w tej sprawie ludzie, którzy pomagali Agacie i jej dziecku, prosili, żeby było jak najmniej wrzawy medialnej. Sama wrzawa medialna w tej sprawie szkodziła. Jeżeli tak się rzeczywiście stało, to mielibyśmy do czynienia z nieprawdopodobną, makabryczną tragedią, kiedy nagonka po prostu na słabe dziecko i tak naprawdę brak pomocy dziewczynie poddanej bardzo brutalnemu naciskowi, presji otoczenia, doprowadził do tego, że tak naprawdę dziewczyna, o której mówiono, że została zgwałcona... No, wie pan, co się stało, znaczy nie chcę o tym mówić dalej.

J.K.: Musimy kończyć, panie marszałku. Bardzo dziękuję. Były Marszałek Sejmu, lider Prawicy Rzeczpospolitej, Marek Jurek, kandydat na senatora w wyborach uzupełniających na Podkarpaciu, był gościem Sygnałów Dnia z Rzeszowa. Bardzo dziękuję.

M.J.: Bardzo dziękuję, a przede wszystkim młodym ludziom życzę udanych wakacji, niech to będą wakacje życia, przynajmniej takie jak premiera Tuska w Peru.

(J.M.)