Już przed teogorocznym festiwalem Mikołaj Ziółkowski zapowiadał, że jubileuszowa edycja Open’era zakończy pierwszą dekadę funkcjonowania imprezy nie tylko w sensie formalnym, lecz także "duchowym". Tuż po zakończeniu festiwalu jego dyrektor artystyczny powiedział Agnieszce Szydłowskiej, że przez najbliższe lata chce się skupić na utrwalaniu wizerunku Open’era jako regularnego, normalnego wydarzenia w kalendarzu festiwalowiczów:
- Od tej pory skupiamy się na muzyce. Chcę, żebyśmy mieli poczucie radości z bycia na tym festiwalu. Dość mam permanentnej dyskusji, który Open’er był najlepszy.
Promotor imprezy zwrócił także uwagę,że wraz z 10. edycją Open'era symbolicznie zakończył się proces nadrabiania polskich zaległości wobec światowego obiegu muzycznego:
- Cieszę się, że dziś możemy się wreszcie skupić na tym, czy Prince zagrał bardzo dobry koncert, czy może słaby. A przypomnę, że on nigdy dotąd nie grał w tej części świata.
Według Ziółkowskiego jedyną słabością Open’era wobec innych dużych festiwali europejskich są zamknięte strefy gastronomiczne - od wielu poddawane zresztą krytyce w polskich i zagranicznych relacjach z festiwalu.
- Nie są one wymysłem ani Mikołaja Ziółkowskiego, ani Alter Artu, lecz efektem złego prawa, z którego śmieje się cała Europa. Strefa gastronomiczna, z dostępnym alkoholem, po prostu musi być wyłączona z imprezy masowej. Przeszkadza to zdecydowanej większości osób i wzbudza zdziwienie, zwłaszcza wśród zagranicznych uczestników Open’era – mówił dyrketor imprezy, podkreślając jendocześnie, że w tym roku Babie Doły odwiedziła rekordowa liczba około 20 tysięcy cudzoziemców, głównie z Wysp Brytyjskich i krajów nadbałtyckich.
Zachęcamy do wysłuchania pełnego podsumowania 10. edycji festiwalu Open’er ("Mikołaj Ziółkowski - podsumowanie Open’era 2011").
Pierwszego ogłoszenia nazwisk artystów, którzy zagrają na Open'erze w roku 2012 możemy się spodziewać na antenie Trójki już za trzy miesiące,
(bch)