Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 09.06.2010

Lewica ma kłopot z Markiem Belką

Mamy tu kolizję interesów. A każdy głos przerzucony na Komorowskiego, to głos mniej dla Napieralskiego.

Prof. Marek Belka mówi o swojej kandydaturze na prezesa Narodowego Banku Polskiego, że jest ona optymalna dla niezależności NBP. Tymczasem Lewica zdaje się mieć kłopot z Markiem Belką. Z jednej strony Marek Wikiński mówi, że jest to świetny kandydat, a z drugiej strony posłowie lewicy mówią, że muszą się poważnie zastanowić czy poprzeć Belkę.

Zdaniem Leszka Millera, byłego premiera rządu SLD, kłopot dla Lewicy z Markiem Belką wynika z kontekstu politycznego, ponieważ w momencie w którym ta kandydatura została zgłoszona przez Bronisława Komorowskiego, jednocześnie politycy Platformy Obywatelskiej opatrzyli ten fakt entuzjastycznymi komentarzami, że w ten sposób Bronisław Komorowski zdobędzie więcej głosów z lewicy, ponieważ Belka, mimo wielu swoich zwrotów politycznych (ostatnio był czlonikem Partii Demokratycznej), jest jednak kojarzony z lewicą.

Były premier mówi, że mamy tutaj ewidentną kolizję interesów, ponieważ jest kandydat na prezydenta z ramienia SLD - Grzegorz Napieralski, który zaciekle walczy o każdy głos. A każdy głos przerzucony na Komorowskiego, to głos mniej dla kandydata lewicy.

Leszek Miller jest zdania, że powinno się kwestię wyboru prezesa NBP rozpatrzyć po wyborach prezydenckich, żeby nie miała ona kontekstu politycznego. - Sama Platforma uwikłała Marka Belkę w grę polityczną i to bardzo przejrzystą - mówi Leszek Miller.

Według Millera łatwo wyobrazić sobie zadowolone miny Bronisława Komorowskiego i Marka Belki. Jeżeli więc jego zdaniem Lewica nie chce walczyć o głosy dla swojego kandydata Grzegorza Napieralskiego, niech poprze kandydaturę Belki lub robi jak uważa. Jednak zdaniem byłego premiera kontekst polityczny i cel tej operacji jest oczywisty.

(pm)

*

  • Przemysław Szubartowicz: Witam państwa. I mój gość: Leszek Miller, były premier. Witam, panie premierze.

    Leszek Miller: Witam pana, witam państwa.

    P.S.: No właśnie, panie premierze, Marek Belka mówi: „To kandydatura optymalna z punktu widzenia niezależności Narodowego Banku Polskiego”, a tymczasem Lewica zdaje się, że ma kłopot z Markiem Belką, bo z jednej strony Marek Wikiński mówi, że to oczywiście jest świetny kandydat, a z drugiej strony posłowie Lewicy muszą się zastanowić, czy w ogóle go poprą.

    L.M.: Kłopot wynika z kontekstu politycznego, bo w momencie, w którym kandydatura Marka Belki została zgłoszona przez pana Komorowskiego. Jednocześnie politycy Platformy Obywatelskiej opatrzyli to entuzjastycznymi komentarzami w stylu, że w ten sposób pan Komorowski otrzyma trochę więcej głosów z Lewicy, bo Belka... mimo rozmaitych slalomów politycznych, które wykonał, przecież pamiętajmy, że ostatnio jego partią była Partia Demokratyczna, a nie Sojusz Lewicy Demokratycznej, że w ten sposób część wyborców o tym lewicowym takim nachyleniu może przerzucić swoje głosy na Bronisława Komorowskiego.

    P.S.: A jak się Lewica powinna zachować wobec tego według pana?

    L.M.: Tylko dokończę. Ale tutaj przecież mamy ewidentną kolizję interesów, bo jest kandydat SLD Grzegorz Napieralski, który zawzięcie i zaciekle walczy o każdy głos, a każdy głos przerzucony na Komorowskiego to jest głos mniej na Grzegorza Napieralskiego. Ja bym zatem przychylał się do tych opinii, żeby tę kwestię rozpatrzyć po wyborach na prezydenta, żeby ona była pozbawiona kontekstu politycznego, bo sama Platforma uwikłała Marka Belkę w grę polityczną i to grę polityczną bardzo przejrzystą.

    P.S.: A jeśli dojdzie do tego głosowania, jeżeli się okaże, że trzeba będzie głosować za tą kandydaturą, to Sojusz Lewicy Demokratycznej, klub Lewicy jak się powinien zachować w tej sytuacji?

    L.M.: Ja nie chcę tutaj nikomu nic radzić, natomiast przecież bez wielkiego trudu można sobie wyobrazić uśmiechniętego Komorowskiego z uśmiechniętym Belką, co będzie bardzo miłym obrazkiem dla interesów wyborczych pana marszałka Komorowskiego. No więc jeśli SLD nie chce z determinacją walczyć o głosy swojego przewodniczącego, co – muszę się przyznać – jest niebywałe, no to niech robi tak jak uważa, ale mnie się wydaje, że kontekst polityczny tej operacji jest oczywisty.

    P.S.: Najnowsze badania, Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini mówi: te wyniki następujące są – Komorowski może liczyć na 41,8% głosów, Kaczyński na 35,8%, Grzegorz Napieralski 5,8%, a Waldemar Pawlak 4,1%. Jak pan to komentuje?

    L.M.: Myślę, że trzeba z wielką ostrożnością podchodzić do tych wszystkich badań, dlatego że eksperci mówią, że po 10 kwietnia mniej więcej połowa potencjalnych ankieterów odmawia udziału w rozmaitych sondażach. Otóż jeśli tak, to reprezentatywność tych badań jest pod wielkim znakiem zapytania i ja bym radził, zwłaszcza naszemu kandydatowi, żeby z determinacją walczył o każdy głos, zakładając z góry, że jedyny prawdziwy sondaż odbędzie się w dniu wyborów.

    P.S.: No tak, ale te wybory są specyficzne także w tym sensie, że w zasadzie odbywają się w cieniu trzech w tej chwili wydarzeń, czyli katastrofy smoleńskiej, powodzi oraz kandydatury Marka Belki.

    L.M.: No właśnie, dlatego ich wyniki, wyniki tych wszystkich sondaży mogą być opatrzone wielkimi znakami zapytania...

    P.S.: Ale czy kwestia na przykład właśnie katastrofy smoleńskiej, wyjaśniania tego może mieć wpływ na wynik wyborów? Czy to, że jest powódź i jeden kandydat z drugim kandydatem na ten temat również się wypowiadają, mówiąc, żeby w zasadzie nie wykorzystywać powodzi, ale że powódź jednak i powodzianie są ważni i tak dalej, i tak dalej, czy to wszystko może mieć wpływ według pana i zmienić te sondaże, do których pan ma dystans, ale jednak one są?

    L.M.: Oczywiście, że tak, dlatego że każde wielkie wydarzenie, zwłaszcza o tragicznym wydźwięku, a niewątpliwie i Smoleńsk, i powódź to są takie wydarzenia, które dostarczają bardzo emocjonalnych przeżyć, każde takie wydarzenie w kampanii politycznej, a mamy przecież przed sobą kampanię prezydencką, ono wywiera wpływ i albo dodaje punktów, albo odejmuje w zależności od tego, jak kandydaci się zachowują, a zwłaszcza jak zachowują się ci, którzy rządzą. Bo niewątpliwie, jeśli przynajmniej chodzi o powódź, to zwykle jest tendencja, aby całkowitą odpowiedzialnością obarczać rządzących, zarówno tych tutaj w Warszawie, jak i tych w samorządach terytorialnych.

    P.S.: Bardzo dziękuję. Leszek Miller, były premier, był naszym gościem.

    L.M.: Dziękuję.

    (J.M.)