Logo Polskiego Radia
Jedynka
Łukasz Kłosowski 12.07.2010

W upał bądźmy rozważni

Jeżeli w naszej obecności są osoby, które cierpią przez nadmiar słońca, postarajmy się im pomóc.

Gdy będziemy świadkami zasłabnięć z powodu upału, w pierwszej kolejności trzeba starać się samemu udzielić pomocy. Zdaniem dra Zbigniewa Żyły, zastępcy dyrektora ds. medycznych Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, w Polsce są z tym problemy, dlatego należy jak najszybciej dzwonić po pogotowie.


Jeśli jesteśmy w stanie rozmawiać z osobą, która ma problemy z upałem, należy podtrzymać z nią kontakt. – Należy też ją napoić, zapytać czy przyjmowała leki – radzi Żyła.

Koniecznie należy przeprowadzić ja w cień lub w przewiewne miejsce. – Trzeba ją przypilnować do momentu przyjazdy ratowników – mówi.

Aby nam nie przytrafiła się podobna sytuacja, w gorące dni musimy unikać miejsc nasłonecznionych. Gdy jesteśmy w komunikacji miejskiej, starajmy się przyswajać jak najwięcej płynów. Gość Jedynki zaleca zwykłą wodę, a nie słodzone napoje gazowane. Zwraca uwagę, że szczególnie trzeba patrzeć na dzieci, które nie zawsze kontrolują, w jakim stanie się znajdują.

Jeżeli znajdujemy się w samochodzie z klimatyzacją, nie należy zbyt mocno obniżać temperatury w pojeździe, ponieważ może dojść nawet do przeziębienia organizmu.

Nad wodą należy unikać sytuacji, gdy opalamy się, a następnie wchodzimy do wody. – Jeśli nie zalecimy się do tej wskazówki, może dojść do skurczu mięśni i śmierci – mówi Zbigniew Żyła.

(łk)

Zuzanna Dąbrowska: Witam. Moim gościem jest dr Zbigniew Żyła, zastępca dyrektora Lotniczego Pogotowia Ratunkowego ds. medycznych.

Panie doktorze, widziałam taką scenę: wczoraj na przystanku siedziała starsza pani, bardzo blada, widać było, że cierpi z powodu upału, że źle się czuje. I nad nią odbywało się konsylium zupełnie przypadkowych osób, które się zastanawiały: Ojej, jak tej pani pomóc? Czy może trzeba dzwonić już na pogotowie, czy jeszcze nie? A może podać wody? A może przykryć głowę? A może... Wszystko to świadczy o jednym – nie wiemy, jak się zachować w tak niby prostej sytuacji, jak straszny upał. Co robić?

Dr Zbigniew Żyła: Dzień dobry państwu. No, ten przykład, który pani opowiedziała, jest to dla nas największa bolączka. Dlaczego? Dlatego, że jeżeli mamy plażę, mamy słońce, mamy gorąco, wszyscy myślimy o udarze cieplnym, wszyscy myślimy, jak się zabezpieczyć, założyć chusteczkę, krem, filtry. Natomiast w przypadku, kiedy mamy do czynienia z takim upałem w środowisku miejskim, tak naprawdę nikt nie zastanawia się, że pewne takie objawy chorobowe – zasłabnięcia, złe samopoczucie – wiążą się nieodmiennie z upałem.

Ten problem badano w Stanach Zjednoczonych, był taki rok, gdzie jednego roku w Chicago odnotowano ponad pół tysiąca zgonów, potem scharakteryzowano te zgony jako zgony, w których upał był czynnikiem decydującym.

To, co pani powiedziała: mamy starszą osobę, mamy wysoką temperaturę, osoba być może przyjmująca leki kardiologiczne, przyjmująca leki moczopędne, być może chora na cukrzycę, i zasłabnięcie na przystanku. No, niewiedza niestety w naszym społeczeństwie na temat zasad pierwszej pomocy jest duża. Co w takim przypadku robić? Przede wszystkim z informacji już wcześniej uzyskanych od pani wiedziałem, że ta osoba miała problemy z kontaktem, czyli zaburzenia świadomości...

Z.D.: Tak.

Dr Z.Ż.: Takimi sposobami naszymi niespecjalnie jesteśmy w stanie pomóc tej osobie, czyli wiadomo – powiadamiamy służby ratownicze, zadzwonić po pogotowie. Po drugie staramy się utrzymać z tą panią kontakt. Jeżeli jesteśmy w stanie z nią rozmawiać, rozmawiamy. Jeżeli jest osoba przytomna, ma picie, napoić, zapytać, czy przyjmowała jakieś leki, czy ma jakieś dolegliwości w tym momencie. Koniecznie do cienia, miejsce przewiewne. Jeżeli... No, nie przypuszczam, żeby akurat starsza pani była bardzo ciepło ubrana, ale jeżeliby tak było bądź jakieś siatki, przypilnować tę osobę, zostać przy niej do momentu przybycia ratowników.

Jeżeliby się sytuacja pogarszała, pani by traciła kontakt z nami, jakieś zaburzenia oddychania, oczywiście położyć panią, zostajemy, pilnujemy, czekamy na ratowników, obserwujemy, staramy się utrzymać kontakt z tą osobą.

Z.D.: To był taki przypadek dosyć dramatyczny, przynajmniej dla mnie. Ale także ludzie znacznie młodsi, będący w dobrej formie, szczególnie będąc w mieście, czyli w sytuacji, kiedy nie ma przewiewu, kiedy ciepło oddają mury, zwielokrotniając je, też mają kłopoty. Zdarza się, że zakręci nam się w głowie, zdarza się, że czujemy, że się odwadniamy, że jest nam słabo. Co powinniśmy robić? Jak zadbać o samych siebie w taki dzień jak dziś?

Dr Z.Ż.: Przede wszystkim unikamy miejsc takich bardzo nasłonecznionych. Jeżeli jesteśmy w mieście, w pracy, no, obecnie większość biur już jest klimatyzowanych bądź – tak jak państwa piękne Radio – stare mury, jest tu stosunkowo chłodno. Natomiast jeżeli jesteśmy narażeni na temperaturę w komunikacji miejskiej, gdzie często osoby jadą ubrane w garniturze, pewien strój taki zuniformizowany, wtedy staramy się po pierwsze – dużo pijemy, jeżeli to jest możliwe, wykorzystujemy każdą wolną chwilę, żeby skorzystać z cienia, czyli na przystanku stoimy w cieniu, uzupełniamy płyny. Raczej polecałbym w tym momencie zwykłą wodę, nie płyny gazowane typu słodzone, i dla dzieci również, tylko zwykła woda w dużych ilościach. Jeżeli już po pracy, rozpinamy kołnierzyk, staramy się ściągnąć marynarkę, żeby skóra mogła oddychać, mogła odparowywać. Bo w zasadzie mamy kilka mechanizmów obronnych. Przede wszystkim to jest pocenie, to jest nasz naturalny mechanizm obronny. Podam przykład. Jeżeli wchodzimy do sauny suchej i do sauny wilgotnej, w saunie suchej jesteśmy stosunkowo dłużej w stanie wytrzymać niż w saunie wilgotnej, bo parowanie obniża nam temperaturę, jest to nasz mechanizm ochronny. I tak samo pozwólmy skórze parować. Ściągnijmy marynarkę, stańmy w cieniu, pijemy płyny.

No i uważamy na dzieci, bo u nich te mechanizmy... dzieci nie kontrolują się tak, zmiany zachodzą szybciej i często dziecko nie zwróci uwagę na pewne takie symptomy przegrzania.

Z.D.: Wspomniał pan o klimatyzacji. To jest dobrodziejstwo, jednocześnie jednak czasem bywa przekleństwem, szczególnie wtedy, kiedy z temperatury komfortowej 18° panującej w biurze albo w samochodzie, nagle wychodzimy na pełne słońce, gdzie dochodzi temperatura do 40°. I co wtedy? Jak się bronić przed wrażeniem, jakie to sprawia na organizmie?

Dr Z.Ż.: Użyła pani dwóch dobrych sformułowań: dobrodziejstwo i przekleństwo. Klimatyzacja rzeczywiście pomaga nam przetrwać w te upały, jeżeli jedziemy w korku, mamy ciszę i mamy chłodno. Natomiast ilość zachorowań, angin i zachorowań czy na drogi oddechowe, czy chorób uszu w lecie, co ciekawe, jest dosyć spora i to takich przebiegających z wysoką gorączką zarówno u dorosłych i u dzieci.

Jaki robimy podstawowy błąd? Na zewnątrz, tak jak dzisiaj, trzydzieści kilka stopni, a klimatyzacja skręcona maksymalnie na 17, 16, czasami 18°. Organizm niestety źle znosi takie nagłe skoki temperatury. Ja zalecałbym – i tak osobiście stosuję w samochodzie – ustawiamy temperaturę taką, żeby mieć komfort cieplny, żeby mieć lekko ciepło, 21 do 23°, nie pocimy się, nie mamy uczucia takiego gorąca, a jednocześnie wychodząc na zewnątrz, nie mamy tak dużego szoku dla organizmu. Szczególnie narażone są osoby, które muszą często... na przykład osoby, które przewożą przesyłki, wchodzą do zimnego wnętrza samochodu, wychodzą, wchodzą, wychodzą. Również dzieci – dla dzieci to może być zgubne.

Co więcej, niestety dużo osób ze względów oszczędnościowych, nawet mając dobre samochody, nie serwisuje klimatyzacji. Jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ jest to ciepłe środowisko, wilgotne, wspaniała pożywka dla bakterii...

Z.D.: Cała masa drobnoustrojów, tak.

Dr Z.Ż.: Tak. Słynna choroba legionistów w Stanach, gdzie były przypadki śmiertelne. Jest to pożywka dla bakterii, wirusów i innych pierwotniaków. Tak że temperatura, komfort cieplny, ale niezbyt zimno. Bardzo oporne infekcje. No, korzystać z rozsądkiem.

Z.D.: Szokiem dla organizmu bywa też coś, co robimy nagminnie, będąc nad wodą, czyli kiedy już poleżymy sobie na słońcu i zrobi nam się bardzo ciepło, no, postanawiamy się ochłodzić i skaczemy do zimnej wody albo zsuwamy się z materaca, wskakujemy z pontonu, z pomostu, ze wszystkiego, co jest dostępne, i to już może skończyć się tragicznie, prawda?

Dr Z.Ż.: Tak. Żeby zilustrować, że to naprawdę nie są żarty i to – jak czasami obserwujemy – starsze, rozsądne osoby, zanim wejdą do wody, ochlapują się tą chłodną wodą. W Bałtyku woda ma kilkanaście stopni bądź może dzisiaj troszeczkę więcej, na zewnątrz jest blisko 40°, jesteśmy rozgrzani.

Nie daj Boże po alkoholu, który rozszerza naczynia, nie daj Boże jeszcze jakaś choroba, i wskakujemy do lodowatej wody. Bodajże dwa, trzy lata temu był taki przypadek, kiedy ratownik (ratownik!) zmarł, ponieważ opalał się na materacu, na wodzie i jak pewnego momentu postanowił się schłodzić, zsunął się do wody. Skurcz naczyń, nastąpiło zatrzymanie krążenia. Zmarł. Czyli młoda osoba, doskonale wysportowana, sprawna, no, zakończyło się to tragicznie. A jak to się może zakończyć szczególnie dla starszych osób, dla osób schorowanych, z otyłością, z innymi chorobami? Stopniowo wchodzimy, schładzamy się, być może nie będzie takiego szoku, przyjemniej będzie i zdrowiej i bezpieczniej.

Z.D.: Apelujemy więc przede wszystkim o rozsądek, apelujemy o picie wody, pomaganie sobie nawzajem i nieprzesadzanie z klimatyzacją. Dziękuję, panie doktorze, za rozmowę. Moim gościem był dr Zbigniew Żyła z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

(J.M.)