Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 19.08.2010

Śniadek: Żądamy pracy i płacy

Rocznica powinna łączyć, a nie dzielić. Tak samo dramaty zawsze powinny łączyć ludzi. A jesteśmy świadkami dramatu, jakim jest likwidacji przemysłu okrętowego - mówi w "Sygnałach Dnia" przewodniczący "Solidarności" Janusz Śniadek.
Śniadek: Żądamy pracy i płacyfot. east news
Posłuchaj
  • Janusz Śniadek o obchodach rocznicy powstania "Solidarności", likwidacji przemysłu okrętowego i braku dialogu z rządem.
Czytaj także


Jego zdaniem, w przypadku przemysłu okrętowego zawiodły polskie elity polityczne i gospodarcze. - W Polsce odbywa się pogrzeb przemysłu okrętowego - mówi, nawiązując do wczorajszej demonstracji "Solidarności" w Szczecinie w obronie tamtejszej stoczni. - Żądamy pracy i płacy - powtórzył wykrzykiwane w Szczecinie hasła przewodniczący.

Śniadek dziwi się, że Polska, jako jedyny kraj w Europie, likwiduje przemysł morski. Bo według związkowych ocen, przemysł ten na całym świecie będzie się rozwijał. A w Polsce są specjaliści, są możliwości produkcji choćby sprzętu do wierceń podmorskich. Janusz Śniadek apeluje jednak - szukajmy nie winnych, ale sposobu naprawy tej sytuacji.

Janusz
Janusz Śniadek

Przewodniczący powiedział, że obecnie nie ma dialogu między jego związkiem a rządem o ważnych problemach świata pracy. Zwrócił uwagę, że kiedy "Solidarność" porusza takie ważne problemy, jak redukcja stałego zatrudnienia czy systemy emerytalne, jest przez rząd oskarżana o motywacje polityczne.

Przewodniczący zapewnia, że na jubileuszowy zjazd "Solidarności", który odbędzie się 30 sierpnia w 30. rocznicę utworzenia związku zostały zaproszone wszystkie osoby z klucza protokolarnego - prezydent, premier, pierwszy przewodniczący Lech Wałęsa i Jerzy Buzek. Lech Wałęsa, zaproszony osobiście przez przewodniczącego Śniadka, kilka dni temu zapowiedział, że nie zamierza pojawić się na zjeździe. - Jednak z punktu widzenia ludzi "Solidarności" lista gości jest drugorzędna - ocenia gość Jedynki. Zjazd odbędzie się w Gdyni, bo gdańska sala Olivia jest w remoncie.

Janusz Śniadek potwierdził, że ponownie będzie ubiegał się o stanowisko przewodniczącego "Solidarności" podczas październikowego zjazdu we Wrocławiu. Zjazd sprawozdawczo - wyborczy związku ma odbyć się w dniach 21 - 23 października. Przewodniczący Solidarności powiedział w "Sygnałach Dnia" , że wiadomo już, iż jego konkurentem będzie szef śląsko - dąbrowskiego regionu związku Piotr Duda.

(ag)

Krzysztof Grzesiowski: Jak pisze dzisiejsza Rzeczpospolita, koncert Freedom Symphony Tribute to Solidarity na 3 tysiące widzów miał być ozdobą szczecińskich obchodów 30-lecia podpisania Porozumień Sierpniowych. W programie były m.in. pokazy multimedialne na ekranach zwisających ze stoczniowej suwnicy, orkiestra symfoniczna, chóry, performerzy i utwór skomponowany specjalnie ku czci Solidarności. Wszystko to w zakładzie, w którym tworzyła się historia.

No ale koncertu tam nie będzie, w ostatniej chwili trzeba było zmienić lokalizację i datę, bo zarządca upadłej Stoczni odmówił zgody, powołując się na względy bezpieczeństwa. Co prawda pięć lat wcześniej, w 2005 Requiem Krzysztofa Pendereckiego słuchało 6 tysięcy osób i jakoś o względach bezpieczeństwa wtedy nikt nie mówił. Czy rzeczywiście rocznica 30-lecia Solidarności musi dzielić i musi być obchodzona w atmosferze konfrontacji?

W gdańskim studiu Sygnałów Przewodniczący NFZZ „Solidarność” pan Janusz Śniadek. Dzień dobry, witamy.

Janusz Śniadek: Dzień dobry państwu, kłaniam się.

K.G.: Co pan sądzi o tej szczecińskiej historii?

J.S.: Wie pan, z całą pewnością cieniem na tej rocznicy kładzie się w tym roku... na 30. rocznicy urodzin kładzie się wiele rzeczy. Sądzę, że te dramaty jednak powinny nas raczej łączyć, zbliżać do siebie, bo jest tak, że w nieszczęściu człowiek potrzebuje drugiego, a spotyka nas wiele nieszczęść. Jeśli można, to ja rozpocznę od tego, który jest dla mnie najbardziej bolesny. Przyznam, że w dniu wczorajszym wezbrał we mnie gniew, jak już dawno mi się nie zdarzyło. Otóż wczoraj podczas tej manifestacji, którą organizowaliśmy w związku z trwającym pogrzebem polskiego przemysłu okrętowego, młody dziennikarz dopytywał mnie, bo takie miał zlecenie z Warszawy, jak się potem tłumaczył, o uroczystości, właśnie o obecność, o listę obecności poszczególnych osób. Czułem się tak, jakby na pogrzebie najbliższej mi osoby ktoś mnie odpytywał, jak się uda zabawa karnawałowa. I tak jak mówię, zwyczajnie, po ludzku wezbrał we mnie ogromny gniew, bo (...)

K.G.: Czyli to nie to miejsce i nie ta pora, tak? Zadawanie takich pytań?

J.S.: Nie to miejsce, nie ta pora. W dniu wczorajszym w Szczecinie rozlegał się wielki krzyk pracowników stoczni i nie tylko, w ogóle całego przemysłu okrętowego: pracy i chleba! Powiem w trzech zdaniach. Jeszcze przez wiele lat transport morski to będzie fundament, filar światowej gospodarki, rośnie ogromny popyt w tej chwili na urządzenia wydobywcze z dna morskiego ropy i gazu, mamy znakomitych inżynierów, robotników, jakby wszelkie przesłanki do tego, żeby w Polsce trwał i istotną rolę w naszej gospodarce odgrywał polski przemysł okrętowy, są spełnione. Zawiodły polskie elity gospodarcze i polityczne. Powtarzam: to jest klęska, to jest fiasko polskich elit politycznych i gospodarczych, że oto dzisiaj w Polsce odbywa się dramat pogrzebu przemysłu okrętowego. Są inne...

K.G.: A ta klęska od ilu lat trwa, panie przewodniczący?

J.S.: No, od szeregu lat, no ale to...

K.G.: Czy to jest kwestia ostatnich dwóch, trzech lat?

J.S.: Nie, to nie jest kwestia ostatnich dwóch, trzech lat. Faktem jest, że ten dramat rozgrywa się teraz, dzisiaj na naszych oczach i on towarzyszy temu świętu, bo wracam do tego. Pyta pan o atmosferę tego święta i czy konflikty muszą dzielić. Oczywiście, że nie, że te dramaty powinny nas zbliżyć i połączyć. Że tak się nie dzieje, no cóż, być może jest też taki problem, że dzisiaj wiele wielkich osób wyniesionych do najwyższych urzędów, do godności niekoniecznie chce służyć ludziom tak jak powinni. To oni powinni służyć ludziom, a nie na odwrót. I stąd wzniecanie, rodzenie tych konfliktów jest czasem trochę sztuczne, mam taki wielki niesmak.

Ale wracając – jeśli chodzi o uroczystości główne, te, które będą tutaj w Gdańsku, Zjazd Krajowy będzie w Gdyni niestety, ponieważ Hala „Oliwia” w remoncie, okazało się, że w żaden sposób remont nie skończy się do rocznicy, stąd zostały przeniesione do Gdyni. Zaproszone zostały wszystkie osoby jakby z pewnego klucza protokolarnego: prezydent, premier, prezydent Wałęsa, Jerzy Buzek. Wymieniam to nazwisko, bo tutaj mam deklarację, że na pewno będzie, również ze strony Kancelarii Prezydenta były sygnały, że raczej będzie. Co do innych osób – odsyłam jakby do adresatów zaproszeń, czy będą, czy nie. Natomiast ja patrzę na tę naszą rzeczywistość dzisiaj oczyma tych ludzi, którzy doznali dramatu powodzi. Ich są dziesiątki, dziesiątki tysięcy. Patrzę na to oczyma tych, którzy utracili pracę. Patrzę na to oczyma moich kolegów z przemysłu okrętowego. Nie miałbym tytułu do powoływania się na etos Solidarności, gdyby było inaczej, a z ich punktu widzenia lista obecności na tych uroczystościach naprawdę jest drugorzędna.

K.G.: Panie przewodniczący, przy okazji tego wiecu wczorajszego w Szczecinie, kiedy wznoszono te okrzyki, pan cytował: żądamy pracy i płacy!, było, że Stocznia to my!, że Wersal się skończył!, było, no, powiedzmy to sobie szczerze, może trochę nerwowo. Ale minęło kilka godzin, oto jest spotkanie z marszałkiem województwa, z prezydentem Szczecina, z wojewodą zachodniopomorskim i po tym spotkaniu szef zachodniopomorskiej Solidarności powiada, że zaczęto rozmawiać na nowo w sposób bardzo odpowiedzialny i poważny. No to nie dało się tego wcześniej?

J.S.: No właśnie, czy musi dochodzić aż do takich sytuacji, do tak spektakularnych, jak ten wiec, żeby uzyskać zgodę, żeby zacząć poważną rozmowę? Przecież, podkreślę, że to jest pierwszy krok i ja bym ostatnią rzeczą, jaką robił, to rozbudzał nadzieje w duszach, w sercach tych osób, które czują się skrzywdzone, dla których w ogóle ich dalsza egzystencja jest zagrożona, żeby mówić, że już jest jakiś postęp. Jak na razie jest zgoda co do wspólnego wystąpienia i związkowców, strony społecznej, i samorządowców z prezydentem miasta, marszałkiem i wojewodą łącznie do pana premiera o powołanie zespołu, który... kompetentnego i mającego też pewne umocowanie, bo tu nie wchodzi kwestia też tylko kompetencji merytorycznych, ale również umocowań tych osób do określonych działań, żeby wypracować realny program ratowania, bo to jest dzisiaj... Ja to jeszcze raz podkreślam: to, co się dzieje z przemysłem okrętowych to jest dramatyczna porażka polskich elit politycznych i gospodarczych. I to tam szukajmy winnych. Może niekoniecznie szukajmy winnych, dzisiaj szukajmy sposobu naprawy i to kładę na sercu. I być może to jest nawet ważniejsze od udanej rocznicy.

K.G.: No właśnie, bo jeszcze zostańmy na chwilę w Szczecinie. Specjalna strefa ekonomiczna czy właściwie podstrefa specjalnej strefy ekonomicznej, zagospodarowanie majątku postoczniowego – to są te pomysły, które mogłyby być zrealizowane, tylko właśnie, mogłyby być czy będą?

J.S.: Mogłyby być pod warunkiem...

K.G.: I co ewentualnie stoi na przeszkodzie?

J.S.: Nie, jest kwestia pewnych regulacji europejskich, prawa europejskiego, uzyskania zgody na to. Zbyt pochopnie założono, że to będzie proste. Okazuje się, że tak nie jest. A przebrnięcie przez to wymaga dużo pracy, wysiłku i kompetencji. Przy czym pokreślę – nigdzie w Europie pomimo kryzysu, dzisiaj nigdzie w Europie nie likwiduje się przemysłu okrętowego. Tutaj Polska jest ewenementem, że likwidujemy, zabijamy cały nasz przemysł okrętowy w tej sytuacji, gdzie potencjalnie rysuje się duża koniunktura, są wszelkie przesłanki, żeby on funkcjonował, żeby była praca dla ludzi i z pożytkiem dla polskiej gospodarki.

K.G.: Mówił pan o uroczystym Krajowym Zjeździe Delegatów 30 sierpnia w Gdyni, no bo Hala „Oliwia” w remoncie...

J.S.: Tak. W remoncie.

K.G.: Ale chciałem pana spytać o to, co wydarzy się w październiku, czyli zjazd sprawozdawczo–wyborczy Związku „Solidarności”.

J.S.: Tak, tak, jesienią upływa kadencja.

K.G.: Czy będzie pan kandydował ponownie na fotel przewodniczącego? Jak to będzie wyglądało?

J.S.: Tak, ja już zapowiedziałem to publicznie w różnych miejscach, tutaj nie ma wątpliwości, że będę się ubiegał. Też nie ma wątpliwości, że będę miał bardzo poważnego kontrkandydata...

K.G.: Piotra Dudę.

J.S.: Tak. Nie będą to wybory malowane.

K.G.: No i to tylko dwóch panów, czy ktoś jeszcze?

J.S.: Tego nie sposób przewidzieć.

K.G.: Mówi się o kimś z Wielkopolski.

J.S.: Wszyscy nosimy buławę w plecaku, natomiast poważnie nikt w tej chwili się nie określił jeszcze poza nami dwoma.

K.G.: A czym będzie pan chciał przekonać delegatów, że warto na pana znowu postawić?

J.S.: Wie pan, nie chciałbym w tej chwili nadużywać tej anteny dla prowadzenia kampanii wyborczej, zwłaszcza że rzeczy ważnych i zdarzeń po drodze jeszcze jest tak wiele. I tak stawia się zarzuty, że niektóre działania są bardziej nakierowane na tę kampanię niż na problemy. Ja w tej chwili chcę przekonywać do siebie tym właśnie poważnym rozwiązywaniem najtrudniejszych, najważniejszych polskich problemów, świata pracy, pochylania się nad tym. No niestety, tutaj nie do końca znajdujemy partnera w tym rządzie w takim rzetelnym, uczciwym dialogu o tych wielkich problemach. Nieustannie jesteśmy wpychani w ścieżkę, oskarżani, że mówiąc na przykład o problemie zaniku stałego zatrudnienia, mówiąc o konieczności budowania dobrych miejsc pracy, mówiąc o pomysłach na naprawę czy ratowanie systemów emerytalnego i ochrony zdrowia jesteśmy oskarżani o motywacje polityczne i tego dialogu nie ma.

K.G.: Panie przewodniczący, dziękujemy bardzo za rozmowę. W gdańskim studiu Sygnałów Przewodniczący NSZZ „Solidarność” Janusz Śniadek.

J.S.: Dziękuję, pozdrawiam.

(J.M.)