Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 13.01.2011

Rosjanie ukryli działanie swoich kontrolerów lotu

Jerzy Miller (szef MSW): Polska strona opublikuje zapis rozmów kontrolerów na lotnisku w Smoleńsku.
Minister Jerzy Miller (L) w studiu Sygnałów DniaMinister Jerzy Miller (L) w studiu "Sygnałów Dnia"fot: W. Kusiński/PR

Minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller, który przewodniczy polskiej komisji, badającej okoliczności katastrofy prezydenckiego TU-154 w Smoleńsku zapowiada, że wkrótce polska strona opublikuje zapis rozmów rosyjskich kontrolerów, którzy sprowadzali polski samolot na ziemię.

- Ta chęć ujawnienia rozmów wynika ze słusznej tezy, postawionej podczas wczorajszej konferencji prasowej w Moskwie, że podczas lądowania nie powinno się przeszkadzać stronom odpowiadającym za to lądowanie - wyjaśnia minister w "Sygnałach Dnia". - I tym, którzy są w kokpicie, i tym, którzy są na ziemi, czyli kontrolerom lotu - precyzuje.

Jerzy Miller zauważył, że MAK potraktował uwagi polskie do raportu jako próbę przerzucenia odpowiedzialności za katastrofę na Rosjan. Szef polskiej komisji przyznał, że nasza strona nie chciała umniejszać winy Polaków, gdyż zdaje sobie z niej sprawę. Jerzy Miller zwrócił jednak uwagę, że polskie uwagi miały na celu uzupełnienie raportu MAK tak, by nie ograniczał się on do błędów naszej strony.

Rozmówca Krzysztofa Grzesiowskiego wyjawił, że polskie uwagi do raportu także uwzględniały wątek generała Błasika, który - według MAK - był pod wpływem alkoholu . Sekcja wykazała, że generał miał 0,6 promila alkoholu we krwi. - Polska strona chciała się dowiedzieć, jaką metodą przeprowadzono badanie - wyjaśnia minister Miller.

Według raportu MAK, bezpośrednią przyczyną katastrofy polskiego Tu-154M było niepodjęcie we właściwym czasie przez załogę decyzji o odejściu na zapasowe lotnisko. MAK twierdzi, że nie zrobiono tego, choć piloci byli wielokrotnie informowani o warunkach meteorologicznych panujących na smoleńskim lotnisku. Warunki te były znacznie gorsze od przyjętych dla lotniska "Siewiernyj" warunków minimalnych - stwierdza rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy.

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Raport do poprawki" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*****

Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: minister spraw wewnętrznych i administracji, przewodniczący polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej, pan Jerzy Miller. Dzień dobry, panie ministrze.

Jerzy Miller: Dzień dobry.

K.G.: Nie odniósł pan wczoraj takiego wrażenia, słuchając słów pani Tatiany Anodiny, że coś się zmieniło w lotnictwie? Mianowicie dziś samolot może wylądować, zupełnie nie korzystając z pomocy wieży kontrolnej, kontrolerów.

J.M.: Myślę, że przede wszystkim zostałem zaskoczony czymś innym – że nasze uwagi zostały potraktowane jako chęć zmniejszenia roli strony polskiej i jak gdyby przeniesienia odpowiedzialności na stronę rosyjską. A prawda jest inna. Przecież nikt z nas nie ukrywa, że po stronie polskiej było popełnionych szereg błędów i na pewno nikt z nas nie chce nad tymi błędami przechodzić do porządku dziennego. Przecież polska komisja spotkała się już w lipcu z wieloma przedstawicielami sił powietrznych kraju po to, żeby omówić w swoim gronie to wszystko, co wymaga poprawy. To myśmy się spotkali z wszystkimi instytucjami, które przygotowywały ten tragiczny przelot do Smoleńska, też w okresie wakacji, też rozmawialiśmy na temat zmiany polskiego prawa, polskich procedur, polskiej praktyki przygotowywania tego typu przelotów. Nie czekaliśmy tutaj na raport rosyjski i...

K.G.: Czyli nasza strona błędy popełniła, my o tym wiemy...

J.M.: Tak, natomiast...

K.G.: ...przyznajemy się do tego, natomiast jest ten element rosyjski, odpowiedzialności rosyjskiej. Gdzie on jest?

J.M.: Którego w projekcie raportu nie było i stąd nic dziwnego, że my na tych 150 stronach przede wszystkim wskazaliśmy na konieczność uzupełnienia raportu, nie zastąpienia jedną prawdą, drugą prawdą, tylko uzupełnienia czegoś, co było nieobecne. Natomiast z tej konferencji wysnuwam wniosek, że zostało to chyba trochę inaczej potraktowane.

K.G.: Tatiana Anodina mówiła, że uwagi strony polskiej do projektu raportu końcowego nie dotyczyły spraw technicznych, lecz kwestii odpowiedzialności i winy, co nie jest przedmiotem badania technicznego. To są jej słowa. Czy zawartość alkoholu we krwi jest kwestią... no właśnie, jaką? Techniczną czy nietechniczną? Jeśli nie jest techniczną, to dlaczego zajął się tym MAK?

J.M.: Po pierwsze nasze uwagi też zawierają ten wątek i nasze uwagi nawet nie polemizują z werdyktem kogoś, kto zajmował się analizą po stronie rosyjskiej, tylko chcieliśmy znać metodę badawczą. Tej metody nie dostaliśmy, znaczy nie dostaliśmy dokumentacji i dlatego tylko ten wątek jest w naszych uwagach. Ja w ogóle jestem trochę zdziwiony, ponieważ MAK tym razem nie przestrzegał procedur konwencji chicagowskiej. Procedura wyraźnie mówi, że jeżeli strona rosyjska uwzględnia jakąś uwagę, to nie powinna jej załączać do swojego raportu końcowego, a jeżeli nie uwzględnia, to powinna. Tymczasem nasze uwagi są w całości wywieszone na stronie internetowej MAK-u, tak jakby nic nie było uwzględnione, co nie jest prawdą, a w związku z czym mogę tylko przypuszczać, że jest odwrotnie – że te uwagi są przyjęte za wszystkie właściwe, tylko stworzono jakiś podział zupełnie zaskakujący na dwie kategorie uwag: te techniczne i nietechniczne. Co jest kryterium techniczności? Przyznam, że nie wiem.

K.G.: No właśnie. Swoją drogą ten raport ustawia chyba także zdanie dotyczące statusu lotu 154M. Według Rosjan był to lot o charakterze międzynarodowym, nieregularny, z celem przewozu pasażerów. Do tej pory spotykaliśmy się z takimi pojęciami, że był to lot cywilny lub wojskowy, tymczasem mamy trzecią propozycję.

J.M.: Rzeczywiście prawo wewnętrzne ma pierwszeństwo przed prawem międzynarodowym w sytuacjach przelotów lotniczych, a w związku z tym, jeżeli taka kategoria występuje, w tym przypadku w Federacji Rosyjskiej, to my – mimo że jesteśmy przyzwyczajeni do innej terminologii, do innej klasyfikacji – to musimy uznać, że taki charakter lotu prawo rosyjskie przewiduje. Inna sprawa, czy przewiduje wystarczająco dokładnie, aby tę sytuację uznać za uregulowaną prawnie. Mamy przypadek szczególny, mianowicie lotnisko Smoleńsk Północny nie występuje w żadnych dokumentach prawnych Federacji Rosyjskiej, w związku z tym mamy pewne wątpliwości, czy tutaj strona rosyjska nie popełniła pewnego błędu, ale uważamy, że to wymaga po prostu spotkania specjalistów i wyjaśnienia każdego szczegółu.

K.G.: Pan zapowiada ujawnienie w przyszłym tygodniu nagrania z wieży kontroli lotów. Rozumiem, że dysponuje polski rząd, polska komisja ta, na czele której pan stoi, dysponuje takim zapisem.

J.M.: Dysponuje takim zapisem, a chęć ujawnienia wynika ze skądinąd słusznej tezy postawionej wczoraj w czasie konferencji prasowej w Moskwie, że w okresie lotu związanego z lądowaniem nie powinno się przeszkadzać stronom, które odpowiadają za to lądowanie – i tym, którzy są w kokpicie, czyli załodze, i tym, którzy są na ziemi, czyli kontrolerom lotu. I zostaliśmy w raporcie wypunktowani, mówiąc kolokwialnie, za to, że w kokpicie nie tylko byli członkowie załogi. Ale myślę, że dla uzupełnienia pełnej wiedzy o zdarzeniach warto dodać, że kontrolerzy lotu też nie zostali pozostawieni tylko sobie, tak, żeby się mogli skupić na tym, co jest ich obowiązkiem w tych minutach, tylko też ich praca była „uzupełniana” w cudzysłowie ingerencją z zewnątrz.

K.G.: Czy na tym nagraniu pada to zdanie, że dajcie im prawo zejścia na wysokość stu metrów?

J.M.: Ja po prostu wolę całe nagranie państwu udostępnić niż mówić o wybranych fragmentach.

K.G.: A ono trafiło do pana za pośrednictwem MAK-u?

J.M.: Nie, myśmy się zwrócili do MAK-u o przesłanie tego nagrania, niestety nie dostaliśmy, ale mamy inne, może nie tak doskonałe w znaczeniu słyszalności, ale wystarczająco dobre, aby można było odtworzyć przebieg rozmowy.

K.G.: Czy właściwe jest zdanie pułkownika Edmunda Klicha, że Rosjanie ukryli fakty związane z działaniem kontrolerów lotu?

J.M.: Były różne fazy dyskusji o tym, co się działo na lotnisku Smoleńsk Północny, były okresy, kiedy ta otwartość była większa, były okresy, kiedy dostępność do osób, dostępność do dokumentów była mniejsza, w każdym bądź razie na pewno czujemy niedosyt dostępu do dokumentów formalnych, a to są podstawowe kwestie. Również możliwości powtórzenia pewnych rozmów, które w pierwszej fazie, kiedy emocje jeszcze grały dużą rolę, były przeprowadzone, ale analiza przebiegu tych rozmów wskazała na potrzebę ich powtórzenia, co już nie było nam dane.

K.G.: Pan powiada, że obie strony, czyli polska i rosyjska, były nieprzygotowane do przeprowadzenia lotów tak 10 kwietnia, tego lotu, który zakończył się tragicznie, jak i do tego wcześniejszego 7 kwietnia. Tę wiedzę szkoda, że mamy dzisiaj, bo być może już 8 kwietnia wiedzielibyśmy, że skoro ten z siódmego był nieprzygotowany, to nie powinno dojść do tego 10 kwietnia.

J.M.: Wiedzieliśmy już w marcu, pod koniec marca, że lotnisko jest nieprzygotowane...

K.G.: No to dlaczego podjęto decyzję o lotach siódmego i dziesiątego?

J.M.: To jest pytanie, na które w raporcie nie ma odpowiedzi, a dokumenty formalne potwierdzają, że wizja marcowa wskazuje, że lotnisko ma szereg uchybień.

K.G.: No tak, ale te uchybienia według Tatiany Anodiny nie miały wpływu na lot, co prawda sama powiedziała zdaje się, że rzeczywiście może lampy się nie za bardzo świeciły, ale to bez znaczenia, bo i tak nie było ich widać.

J.M.: W tym przypadku rzeczywiście ich nie było widać, ale myślę, że w raporcie, który opisuje stan lotniska, a nie tylko główne przyczyny, dla których tak się ten lot skończył, warto być rzetelnym i podać rzeczywisty stan oświetlenia, a nie stan postulowany.

K.G.: To teraz, panie ministrze, tak: MAK swoje zrobił, to już nie ma nic więcej do powiedzenia w tej sprawie, działa nasza komisja, działają obie prokuratury. Z punktu widzenia prac komisji, którą pan kieruje, będzie prezentacja zapisu rozmów z wieżą kontrolną, będzie jakaś forma raportu rozumiem. Kiedy?

J.M.: Po pierwsze myślę, że MAK jeszcze nie skończył pracy...

K.G.: A co może jeszcze zrobić?

J.M.: Celem tego typu komisji nie jest stworzenie raportu. Jest przedstawienie zakresu niezbędnych czynności dla uniknięcia w przyszłości tego typu zdarzeń. A w związku z tym myślę, że MAK ma jeszcze sporo do zrobienia w dyskusji z właściwymi organami i strony rosyjskiej, i strony polskiej, aby zmienić sposób postępowania, prawo, wyposażenie, obowiązujące procedury, wyszkolenie osób i tak dalej.

K.G.: Interesujące zdanie dzisiaj w artykule na temat raportu MAK-u jest w Gazecie Wyborczej. Zacytuję w całości, że: „Staraliśmy się naprawdę być obiektywni, choć nikt w takich sytuacjach nie będzie całkiem zadowolony. Jeśli strona polska będzie upierać się przy arbitrażu, to możemy rozważyć i to – tak powiedzieli Gazecie wysocy urzędnicy rosyjskiej MSZ-u. Co to może oznaczać?

J.M.: To nie chodzi o spory formalne, nie chodzi o arbitraże, chodzi o to, aby do końca odpowiedzieć sobie na pytanie: co było słabymi stronami 10 kwietnia i po stronie polskiej, i po stronie rosyjskiej? I to nie wymaga arbitrażu. To wymaga uczciwej dyskusji specjalistów.

K.G.: O czym pan dziś będzie z premierem rozmawiał?

J.M.: Przede wszystkim zdam relację z analizy, która się skończyła dzisiaj w godzinach nocnych, naszych uwagi i na ile one zostały uwzględnione w raporcie końcowym, oraz ustosunkowanie się do wszystkich sformułowań, które wczoraj padły na konferencji prasowej w Moskwie.

K.G.: Plus wnioski?

J.M.: Plus oczywiście wnioski.

K.G.: Dziękujemy bardzo, panie ministrze, za rozmowę. Jerzy Miller, szef resortu spraw wewnętrznych i administracji, przewodniczący polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej, gość Sygnałów Dnia.

J.M.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)