Dyscyplina sportowa, jaką są w tej chwili wyścigi samochodowe, swój rozwój zawdzięcza Rajdowi Monte Carlo.
- Start w Monte Carlo to marzenie każdego, kto chociaż raz w życiu siedział za kierownicą samochodu rajdowego – mówi w Sygnałach Dnia Grzegorz Gac z Polskiego Związku Motorowego.
Wielu Polaków spełniło swoje marzenia o starcie w legendarnej imprezie. Słynna para, kierowca i pilot, Ewa i Sobiesław Zasada z sukcesami startowali w wyścigu do Monte Carlo.
Tuż przed swoim pierwszym startem w rajdzie, 30 tal temu Ewa Zasada z przejęciem mówiła, że Monte Carlo to magiczne słowo.
Do 1996 roku rywalizacja w rajdzie była rozgrywana w dwóch etapach. Pierwszym etapem był tak zwany "zlot gwiaździsty”. Kierowcy startowali z wielu miast Europy, także z Warszawy. Trasa do Monte Carlo przebiegała w trudnych, zimowych warunkach, a trzeba było pokonać ponad dwa tysiące kilometrów.
W okolicach Monte Carlo rozgrywany był drugi etap wyścigu. Na trasach alpejskich odcinków specjalnych kierowcy ścigali się i wystawiali na ciężką próbę swoje maszyny, a Sobiesław Zasada zastanawiał się przed startem jak na tych wąskich trasach spisze się jego Fiat 125 p.
Pod koniec lat pięćdziesiątych w rajdzie startowały Syrenki, potem pojawił się polski Fiat, a w latach dziewięćdziesiątych na trasy wyruszył Polonez. Apogeum popularności rajdu w Polsce to lata siedemdziesiąte.
- Wtedy startowali polscy kierowcy w polskich samochodach, a to było powodem do dumy – podkreśla w rozmowie z Jackiem Prusinowskim, Grzegorz Gac. – Polska z zapartym tchem obserwowała w akcji Sobiesława Zasadę, Macieja Stawowiaka, Tomasza Ciecieżyńskiego i Roberta Muchę, którzy byli wówczas naszymi bohaterami.
(ah)
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Sto lat Rajdu Monte Carlow boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.