Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 29.01.2011

Dużo dzieje się w wojskach specjalnych

Edward Gruszka (generał): Wojska specjalne mają być naszą, polską specjalnością. W GROMIE wszystko jest w porządku.
Dużo dzieje się w wojskach specjalnychwww.isaf.wp.mil.pl

Wojska specjalne mają być naszą specjalnością. Jednostki tego typu są szkolone na wzór amerykańskich rangersów. Mają osiągnąć sprawność operacyjną do końca 2014 roku. A jednostka GROM, wbrew doniesieniom medialnym, funkcjonuje stabilnie i spokojnie.

- Wokół wojsk specjalnych dzieje się dużo, ale nic szczególnie złego - zapewnia generał Edward Gruszka, dowódca operacyjny Sił Zbrojnych. Generał podkreśla w "Sygnałach Dnia", że również w jednostce GROM nie dzieje się nic złego. - Dopływa świeża krew i to bardzo dobrze dla kolegów z GROM-u - tłumaczy w rozmowie z Wiesławem Molakiem.

Ostatnio media obiegła wiadomość, że z GROMU odchodzi z końcem stycznia duża grupa 13 żołnierzy. Twórca GROM-u, generał Petelicki alarmował, że jednostka straci zdolność bojową, a w jej szeregi wkrad się chaos.

Generał Gruszka uspokaja, że GROM-owi nic nie grozi. Wyjaśnia, że w siłach zbrojnych zawsze pod koniec stycznia żołnierze odchodzą z jednostek. - Jesteśmy na to przygotowani - zapewnia. Ich miejsce zajmują następcy. Co roku z wojska odchodzi ok. 1500 żołnierzy. - To normalny proces - mówi gość Jedynki.

Dowódca operacyjny zauważył, że generał Petelicki już dawno odszedł z wojska i nie ma dostępu do tego, co dzieje się w armii. Zwłaszcza, że pewnego typu informacje są niedostępne dla ludzi spoza służby. - Jego wypowiedzi wynikają z braku wiedzy - zauważył generał Gruszka. Podkreśla, że jednostki specjalne funkcjonują dobrze, dobrze też działają w Afganistanie.

Generał Gruszka poinformował, że polscy żołnierze w Afganistanie ponoszą dużo mniejsze straty, niż żołnierze innych państw NATO. Generał nie zgodził się z opiniami, że polski kontyngent jest za słaby i źle przygotowany. Powiedział, że autorami takich wypowiedzi są ludzie, którzy nie znają się na sprawach wojska.

Komentując informacje, według których większość Polaków jest przeciwko obecności naszego kontyngentu w Afganistanie, generał powiedział, że stosunek do polskiej misji zmienia się w zależności od sytuacji na miejscu. Podkreślił, że Polacy są w Afganistanie potrzebni i pozostaną tam tak długo, jak to będzie konieczne. Generał dodał, że o polskim kontyngencie robi się głośno, kiedy któryś z żołnierzy zginie. Brakuje natomiast przekazu o codziennej służbie Polaków.

Zdaniem generała Gruszki, Polaków popierają w Afganistanie tamtejsze władze. Polscy żołnierze zyskują jednak coraz większą sympatię wśród zwykłych Afgańczyków, do czego przyczyniają się działania polskich żołnierzy na rzecz ludności cywilnej.

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "W GROM-ie spokojnie " w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*****

Wiesław Molak: Nasz gość: w krakowskim studiu Sygnałów Dnia gen. Edward Gruszka, dowódca operacyjny Sił Zbrojnych. Dzień dobry, panie generale, witamy w Sygnałach.

Gen. Edward Gruszka: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

W.M.: Panie generale, wyjaśnijmy na początku, co należy do pana zadań i kim i czym pan dowodzi?

E.G.: Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych jest dowództwem, które ma w swoim podporządkowaniu w okresie pokoju wszystkie jednostki, które są w tzw. dyżurach bojowych i na lądzie, i w powietrzu, i w morzu. Mamy poważny udział w tych wszystkich przedsięwzięciach, które są związane z tzw. zarządzaniem kryzysowym, a szczególnie do naszych zadań, i pochłania nas to chyba najbardziej, to kierowanie kontyngentami poza granicami kraju, a wśród nich szczególnie kierowanie naszym kontyngentem w Afganistanie. Oprócz tego jeszcze w okresie zagrożenia kryzysu zbrojnego, wojny, mamy nadzieję, że nie będziemy mieli w tym zakresie w najbliższej perspektywie żadnych zadań, ale tam odgrywamy też kluczową rolę.

W.M.: Panie generale, gdzie my w tej chwili jesteśmy, gdzie są polskie kontyngenty, w jakich krajach na świecie?

E.G.: Tak, jak państwo wiecie, największym kontyngentem liczącym 2600 żołnierzy plus w tzw. odwodzie operacyjnym tutaj na terenie kraju w sumie mamy 3 tysiące żołnierzy, ale oprócz tego Polska wysłała swoich żołnierzy do Bośni i Hercegowiny, do Kosowa, do Iraku. Mamy również nasz kontyngent na Morzu Śródziemnym, jest to okręt podwodny, my nazywamy te wojska tzw. Polski Kontyngent Wojskowy Bielik.

W.M.: 22 stycznia polski żołnierz i cywilny ratownik medyczny zginęli w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego podczas patrolu w prowincji Ghazni w Afganistanie, dwie inne osoby zostały ranne. Pan przyleciał na pogrzeby i polskiego żołnierza, i cywilnego ratownika. Panie generale, w Afganistanie i o Afganistanie i polskiej misji mówi się wtedy, gdy ktoś zginie albo zdarzy się jakiś wypadek. Czego panu brakuje w tych relacjach z tamtej strony?

E.G.: Tak, to prawda, że o kontyngencie na ogół dużo się mówi, kiedy coś wydarzy się, a szczególnie coś ważnego, śmierć. Myślę, że chyba tego takiego rzeczywistego przekazu o tym, co robią żołnierze, jak działają, jakie mają efekty, ale też o tym, że oprócz zadań codziennych potrafią też solidaryzować się z tym wszystkim, co robimy tutaj w kraju, chociażby to, co się działo ostatnio, jak Orkiestra Świątecznej Pomocy.

W.M.: Te pogrzeby to bardzo trudne chwile, prawda?

E.G.: Tak, niestety jest to konflikt zbrojny, w którym mamy do czynienia i z ofiarami bezpowrotnymi, z poległymi, ale i z rannymi, chociaż chcę tutaj państwo powiedzieć, że polscy żołnierze w Afganistanie według naszych statystyk takich suchych, wojskowych mimo wszystko odnoszą o wiele mniejsze straty niż nasi koledzy z krajów NATO i jest to niejednokrotnie 2-3-krotnie mniej niż chociażby w kontyngentach brytyjskich, kanadyjskich, duńskich czy też holenderskich.

W.M.: Od czasu do czasu słyszymy, że my jesteśmy słabi, że nie radzimy sobie z zadaniami właśnie w Afganistanie. Co pan odpowiada na takie zarzuty?

E.G.: No tak, te oceny one bolą, chociaż myślę, że wszyscy państwo wiecie, że one są nieuzasadnione. Na ogół są formułowane przez osoby mało doświadczone wojskowo albo takie, które mają niewielki dostęp do informacji. Ostatnio, jak wiemy, i takie opinie zdarzyły się naszym sojusznikom amerykańskich, no, za co, chcę tutaj powiedzieć, wielu poważnych generałów w czasie naszej ostatniej wizyty z panem ministrem wstydziło i było im, można powiedzieć, głupio.

W.M.: 69% Polaków jest przeciwnych obecności polskich żołnierzy w Afganistanie. To wynika też z tego, że tam jest coraz więcej ofiar?

E.G.: No, ja myślę, że chyba każdy obywatel nie tylko w Polsce chciałby, aby jego armia nie brała udziału w żadnym konflikcie, i myślę, że tutaj jest podobnie z naszą misją w Afganistanie. Z drugiej strony pan też i państwo doskonale wiecie, że postrzeganie wojska jako całości akurat plasuje nas w odwrotnej sytuacji, stajemy, że tak powiem, na pudle, jeżeli chodzi o to pozytywne postrzeganie wojska. Stosunek pozytywny czy negatywny do misji w Afganistanie on faluje, on się zmienia. Oczywiście w tym okresie, kiedy ponosimy straty, kiedy mamy poległych, kiedy mamy rannych, każdy z obywateli chciałby, aby jak najszybciej z tą operacją skończyć. Natomiast my wszyscy wiemy, że jesteśmy tam potrzebni przede wszystkim dla Afganistanu, dla ludności Afganistanu. A po drugie jesteśmy powiązani solidarnością z NATO i myślę będziemy tam tak długo, jak tego oczekują od nas politycy, tak długo, jak oczekuje tego od nas NATO.

W.M.: Panie generale, kto jest naszym sprzymierzeńcem, a kto wrogiem wśród Afgańczyków?

E.G.: Przede wszystkim sądzę, że tutaj wielkie i duże poparcie mamy ze strony administracji rządowej, na terenie Ghazni mam na myśli gubernatora i wszystkich urzędników wokół niego, ale...

W.M.: Ale wśród prostych ludzi.

E.G.: Tak, tak, wśród prostych ludzi myślę, że coraz więcej mamy zwolenników, wśród prostych ludzi w wioskach nasi żołnierze zmieniają taktykę, starają się być z prostymi ludźmi, z prostymi wieśniakami na co dzień, dając im gwarancję bezpieczeństwa. I tutaj coraz szerzej, coraz głębiej wchodzimy w te kontakty. Oczywiście...

W.M.: A nie ma cienia Nangar Khel na przykład?

E.G.: Nie, nie, ja myślę, że cień Nangar Khel został rozwiany poprzez nową ustawę, która w sposób jasny dla żołnierzy, dla prokuratury stawia sprawy prawa użycia broni. I tutaj akurat to, czego myśmy oczekiwali jako dowódcy, jako dowództwo operacyjne, zostało w tej nowej ustawie zawarte.

W.M.: Trzynastu żołnierzy odeszło z tej najbardziej elitarnej polskiej jednostki, z Gromu. Dlaczego? Bo co się stało?

E.G.: Ja sądzę, że to jest normalny proces. W Siłach Zbrojnych, a szczególnie z końcem stycznia odchodzą oficerowie, podoficerowie, żołnierze do rezerwy, podejmują taką decyzję na ogół kilka miesięcy wcześniej, jednostki się do tego przygotowują, mają następców. No, jest to związane z taką decyzją życiową. Ja myślę, że i tym, którzy z Gromu odeszli, było smutno, że się żegnają z mundurem wojskowym. Jak słyszymy, z całych Sił Zbrojnych odeszło czy odchodzi teraz w okresie stycznia około 1500 żołnierzy, to samo dotyczy Dowództwa Operacyjne. Myśmy żegnali w piątek siedmiu oficerów i podoficerów i chcę panu powiedzieć, że te decyzje podjęli wcześniej, ale mimo wszystko odchodzili z łzami w oczach.

W.M.: No tak, generał Petelicki, twórca Gromu, mówi, że to jest dobro narodowe i Ministerstwo Obrony Narodowej jest oskarżane o to, że doprowadziło i doprowadza do chaosu. A minister Klich zapewnia, że jednostka Grom wbrew doniesieniom medialnym funkcjonuje stabilnie, spokojnie, niepokojące według niego jest tylko to, że jest ona wykorzystywana w konflikcie politycznym.

E.G.: No, ja myślę, że pan gen. Petelicki dawno odszedł z wojska i chyba nie ma dostępu do informacji, a jak wiemy, jednostki specjalne funkcjonują w środowisku tajnym i to, co robią, jak działają są to informacje tajne, a głównie ściśle tajne. I myślę, że tutaj brak wiedzy pana gen. Petelickiego z tego wynika. Ja o wojskach specjalnych mogę powiedzieć tylko tyle, że mają się dobrze, w Afganistanie funkcjonują bardzo dobrze, wykonują zadania, mamy sygnały, państwo też o akurat odwrotnym ocenianiu funkcjonowania naszych komponentów specjalnych w Afganistanie. Jest to formułowane na najwyższych szczeblach.

W.M.: Będziemy mieli rangersów w polskiej armii? Nowa jednostka specjalna na wzór amerykańskiego elitarnego 75. Pułku ma powstać już niedługo?

E.G.: No, słyszymy, z przekazu m.in. tutaj radcy pana ministra o powstawaniu takiej jednostki. Jak państwo wiecie, jak pan redaktor wie, ja byłem pierwszym dowódcą Wojsk Specjalnych, formułowałem dowództwo operacji specjalnych, no i te koncepcje, które powstawały w 2007 roku, mają, że tak powiem, swoją kontynuację teraz. Wojska specjalne mają być naszą specjalnością, mają osiągnąć pełną sprawność dowodzenia operacjami wielonarodowymi do końca 2014 roku, a ja osobiście jako dowódca operacyjny się z tego cieszę, bo potrzebujemy tych żołnierzy, dopominamy się, aby byli jak najbardziej sprawni, bo wspólnie z nami wykonują zadania bojowe, stabilizacyjne w prowincji Ghazni.

W.M.: I wokół wojsk specjalnych nie dzieje się nic.

E.G.: Dzieje się dużo. Dzieje się dużo...

W.M.: Nic złego chciałem powiedzieć.

E.G.: ...bo wojska specjalne ciągle się zmieniają, rosną, natomiast rzeczą naturalną jest, że ludzie odchodzą, przychodzą nowi. Ja myślę, że dla każdej organizacji jest dobrą rzeczą, kiedy dopływa świeża krew i myślę, że to również jest dobrą rzeczą dla naszych kolegów z Gromu.

W.M.: Bardzo dziękujemy za rozmowę. Gościem Sygnałów Dnia był gen. Edward Gruszka, dowódca operacyjny Sił Zbrojnych. Dziękujemy, panie generale.

E.G.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)