Pewien 28-latni mieszkaniec Państwa Środka potrzebował czterystu dni, by zwiedzić swoją ojczyznę wzdłuż i wszerz, pokonując przy tym 30 tys. kilometrów. Zdarzało się, że przez tydzień, a nawet dłużej wędrował w jednym ubraniu, gdyż nie miał gdzie go wyprać.
- Nie był to dla mnie wielki problem. W podróży, czy w życiu, powinna nam wystarczyć jedna torba, by spakować do niej wszystkie niezbędne rzeczy – zauważył w "Sygnałach Dnia".
Jego zdaniem to, co się do niej nie zmieści, nie jest najwidoczniej ważne. Wystarczy zarzucić torbę przez ramię i iść przez siebie. Brak ograniczenia jest, w jego opinii, najwspanialszym uczuciem na świecie.
Za to uczucie trzeba było czasem zapłacić wysoką cenę, gdyż nieraz bywało piekielnie ciężko. Pewnego razu prędkość wiatru sięgnęła 150 km/h - wichura przewróciła pociąg, a naszego podróżnika zrzuciła z roweru.
Dla niego ważniejsze jednak niż adrenalina, były spotkania z niezwykłymi ludźmi, na których trafił na swojej drodze.
(pp)