Kiedyś polskie kino było w Rosji przedmurzem Europy, a polscy aktorzy - tacy jak Barbara Brylska, Stanisław Mikulski czy Daniel Olbrychski - cieszyli się wielkim powodzeniem i byli gwiazdami. - Teraz jest beznadziejnie - przyznaje szczerze Małgorzata Szlagowska-Skulska, szefowa festiwalu "Wisła".
W ostatnich latach na terenie Rosji były dystrybuowane aż… dwa filmy - "Młyn i krzyż", który zarobił cztery tysiące dolarów oraz "Sponsoring", który lepiej sobie poradził, bo zarobił 100 tysięcy dolarów.
- Kilka filmów było pokazanych na festiwalu w Moskwie, ale tak naprawdę nikt nie dba o dystrybucję i jedynym miejscem do obejrzenia polskiego kina jest festiwal "Wisła" - zauważa gość radiowej Jedynki. A warto zadbać o to, bo to jest duży rynek. Na największą gwiazdę wyrasta Paweł Deląg, który zagrał już w kilkunastu filmach rosyjskich i przez tamtejszych widzów jest uważany za Rosjanina, bo świetnie mówi po rosyjsku.
Małgorzata Szlagowska-Skulska podkreśla, że Rosjanie są do nas pozytywnie nastawieni i bardzo chętnie chcieliby z nami współpracować. Przykładem jest choćby serial o Annie German.
W tym roku rosyjscy widzowie zobaczą wiele ciekawych filmów, wśród nich "W Imię..." Małgorzaty Szumowskiej, który będzie w Rosji miał premierę wcześniej niż w Polsce. Festiwal rozpoczyna się 18 kwietnia i odbędzie się w różnych miejscach w Rosji. Zawita do kilkunastu miast, poza Moskwą m.in. na daleką Syberię do Irkucka, do Rostowa nad Donem, Kaliningradu czy Niżnego Nowogrodu.
Posłuchaj całej rozmowy, którą prowadziła Joanna Sławińska.
Małgorzata Szlagowska-Skulska fot. PR/A.Gralewski
(ag)