Napięta sytuacja w Wenezueli. "Nie ma tam wojny domowej, bo tylko jedna strona dysponuje siłą militarną"

Wenezuelska armia nie wpuściła w sobotę pomocy humanitarnej, która miała wjechać do Wenezueli z Kolumbii i z Brazylii. W efekcie na granicy doszło do starć przeciwników reżimu dotychczasowego prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro ze służbami bezpieczeństwa. Ocenia się, że zginęły łącznie 3 osoby, a setki Wenezuelczyków odniosły rany. Ze względu na walki 156 funkcjonariuszy postanowiło zdezerterować i przekroczyło w miniony weekend granicę. Sytuację w kraju ze stolicą w Caracas zaognił też fakt, że Nicolas Maduro w sobotę zerwał wszelkie relacje z Kolumbią i zapowiedział wydalenie kolumbijskiego personelu dyplomatycznego.

Dezercje w służbie bezpieczeństwa Wenezueli po obietnicy amnestii

- Czy w Wenezueli panuje już wojna domowa? Nie. Dlatego, że tylko jedna strona ma siłę militarną, która pozwalałaby w ogóle mówić o wojnie. Natomiast faktycznie mamy tam do czynienia z eskalacją konfliktu – powiedział Maciej Okraszewski.

Jak zaznaczył, w całej dramatycznej sytuacji, w jakiej pogrążona jest Wenezuela, bardzo ważne są wypowiedzi żołnierzy, którzy zdecydowali się zdezerterować. – Mówią, że w szeregach wojskowych średniego i niższego szczebla jest ogromne niezadowolenie z tego, co dzieje się w ich kraju, a także z samego Nicolasa Maduro. Podkreślają też, że boją się o siebie i swoje rodziny, a także o to, co armia oraz służby specjalne mogą z nimi zrobić. Dlatego, że nie ma na razie masowych dezercji, a ci, którzy zostali w Wenezueli, czekają na ruch ze strony generalicji. Tego jednak, co zamierzają zrobić generałowie, nie wie nikt poza nimi – podkreślił Maciej Okraszewski.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji, w której mówiono również o sytuacji w Mołdawii po wyborach parlamentarnych i protestach, które przetoczyły się po ulicach Rosji w związku z czwartą rocznicą zabójstwa opozycjonisty Borisa Niemcowa.

***

bb/abi