Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Michał Czyżewski 20.11.2023

Reżyser, prześmiewca, prowokator. Robert Altman kontra Hollywood

– Krytykowano moje dzieła wiele razy. W chwili, w której wszyscy uznają mój film za wspaniały, pora będzie porzucić ten zawód – mówił Robert Altman w 1996 roku w Cannes, gdzie premierę miał "Kansas City", jeden z wielu gorąco dyskutowanych obrazów reżysera, który od początku jednych zachwycał, innych zaś drażnił.

17 lat temu w Los Angeles zmarł Robert Altman, reżyser, scenarzysta i producent filmowy, laureat Oscara za całokształt twórczości, autor m.in. filmów "MASH", "Nashville", "Trzy kobiety", "Gracz", "Na skróty" i "Gosford Park".

Niepokorny szyderca

Jego oryginalna twórczość to osobne zjawisko na tle amerykańskiej sztuki filmowej drugiej połowy XX wieku. Styl, którym się posługiwał i który krytycy ochrzcili mianem "Altmanesque", był wynikiem m.in. jego niecodziennych metod pracy twórczej. W "Trzech kobietach" dialogi były improwizowane dopiero podczas zdjęć, w "Kansas City" reżysera nie interesowała "treść ani logika postaci", lecz "aktor jako coś w rodzaju instrumentu muzycznego" i "film jako jam session".


Posłuchaj
04:52 varia___4753_96_iv_tr_0-0_1139626306702fac[00].mp3 Robert Altman i Jennifer Jason Leigh o pracy na planie "Kansas City". Wypowiedzi filmowców poprzedza komentarz dziennikarki Anny Fuksiewicz (PR, 02.11.1996)

 

– Kręcąc film, cały czas czekam z nadzieją na jakieś potknięcie – mówił na premierze "Gosford Park" w 2001 roku. – Jeśli w każdym moim filmie znajdzie się sześć dobrych momentów, to okaże się, że żaden z nich nie został zaplanowany, żaden z nich nie był zapisany w scenariuszu ani wyreżyserowany. Było to coś, co wyniknęło przypadkiem i wszystkim się spodobało. Myślę, że dzięki temu film jest dla widza wiarygodny – stwierdził.

Niekonwencjonalne podejście Roberta Altmana do sztuki i produkcji kinematograficznej wielokrotnie było dlań źródłem problemów w zachowawczym i zorientowanym na komercję Hollywood. – Nigdy nie został tam zaakceptowany, nawet wtedy, gdy robił głośne i dyskutowane filmy – zauważył krytyk filmowy Janusz Wróblewski w audycji nagrywanej jeszcze za życia reżysera. – Nigdy nie należał do pokornych reżyserów, którzy godzą się na opisywanie świata zgodnie z hollywoodzką normą. Nie robi filmów gatunkowych, takich, które Amerykanie łatwo rozumieją i które, co najważniejsze, przynoszą duży dochód producentom. Żaden z jego filmów, nawet tak głośnych jak "MASH", za którego Altman otrzymał Złotą Palmę w Cannes, nie był wielkim hitem kasowym – mówił gość Anny Fuksiewicz.


Posłuchaj
27:23 z obu stron kamery____1571_02_iv_tr_0-0_12786954066dc468[00].mp3 Janusz Wróblewski i Anna Fuksiewicz omawiają twórczość reżyserską Roberta Altmana (PR, 11.05.2002)

 

Przede wszystkim jednak Amerykanie mieli za złe Altmanowi, że wciąż im dogryza, ganiąc amerykańskie mity, wyobrażenia i styl życia. Antywojenny "MASH" w obrazoburczy sposób wyśmiewał militarny optymizm Stanów Zjednoczonych, "Nashville" było karykaturą przenikniętego konformizmem amerykańskiego społeczeństwa, a w "Graczu" ostrze krytyki skierowane zostało w stronę samego Hollywood. Być może dlatego, choć kilkukrotnie go nominowano, swojego pierwszego - i ostatniego - Oscara odebrał dopiero tuż przed śmiercią w 2006 roku. Ameryka doceniła całokształt jego twórczości filmowej, choć wcześniej nie chciała nagrodzić go za reżyserię któregokolwiek z jego dzieł, choć Oscary przyznawano grającym w nim aktorom, brzmiącym w nich piosenkom lub scenarzystom współpracującym z Altmanem.

Chętniej nagradzano reżysera w Europie. Zdobył m.in. dwie Złote Palmy w Cannes (za "MASH" i "Gracza"), dwa Złote Lwy w Wenecji (za "Na skróty" oraz za całokształt twórczości), Złotego Niedźwiedzia w Berlinie (za film "Buffalo Bill i Indianie"), dwie brytyjskie nagrody BAFTA (za "Gracza" i "Gosford Park"). W Ameryce honorowały go przede wszystkim środowiska kina niezależnego. Był laureatem m.in. statuetki Independent Spirit, a organizatorzy tej nagrody ustanowili w 2007 roku specjalne wyróżnienie imienia Roberta Altmana.

Sześć dekad filmów

Robert Altman urodził się 20 lutego 1925 roku w Kansas City w stanie Missouri. Miasto swojego dzieciństwa sportretował po latach w filmie "Kansas City" (1996). Przyszły reżyser uczył się najpierw w szkołach jezuickich, a gdy nadeszły lata II wojny światowej, odbył kurs w akademii wojskowej w Lexington. Gdy tylko skończył 18 lat, zaciągnął się do amerykańskiej armii, został pilotem bombowca Liberator B-24 i zrzucał bomby podczas walk na Pacyfiku.

Zdemobilizowany w 1947 roku, zamieszkał w Kalifornii i zatrudnił się w dziale reklamy firmy produkującej maszyny służące do wykonywania tatuaży identyfikacyjnych na ciele psów. W 1948 roku, pod wpływem kaprysu, sprzedał wytwórni RKO scenariusz "Bodyguarda" napisany wspólnie ze znajomym. Film w reżyserii Richarda Fleischera odniósł wielki sukces. I w ten sposób Altman przebojem wszedł w świat kinematografii.

Zanim jednak znalazł się w Hollywood, szlifował warsztat jako reżyser i scenarzysta w Calvin Company w Kansas City, gdzie zrobił ponad sześćdziesiąt dokumentów, filmów edukacyjnych i reklamowych. Na początku lat 50. zatrudnił się w telewizji, gdzie współpracował przy tworzeniu popularnych seriali m.in. z Alfredem Hitchcockiem.

Wreszcie w 1957 roku debiutował produkcją pełnometrażową pt. "Młodociani przestępcy" ("Deliquents") i od razu wywołał kontrowersje. Jego pierwszy film, oprotestowany w Ameryce i zakazany w Wielkiej Brytanii, pokazywany był głównie w kinach samochodowych, by nie "demoralizować młodzieży".W ciągu kolejnej dekady Altman spełniał się zawodowo przede wszystkim w telewizji. Zrobił tylko dwa mniej znaczące filmy kinowe. Aż wreszcie nadszedł rok 1970, który wyznaczył początek nowej ery w twórczości filmowca.

Lata 70. ugruntowały sławę Roberta Altmana jako jednego z przedstawicieli tzw. Nowego Hollywood, generacji reżyserów, do której należeli także Martin Scorsese, Woody Allen, Sidney Lumet i Francis Ford Coppola, choć, jak wiemy, w przeciwieństwie do nich Altman nie mógł liczyć na wielka sympatię Hollywood. Rewizjonistyczna pasja twórcy przyniosła filmy "MASH" (1970), antywestern "McCabe i pani Miller" (1971), antykryminał "Długie pożegnanie" (1973), antygangsterski "Złodzieje jak my" (1974), wreszcie słynne "Nashville" (1975) i "Trzy kobiety" (1977) - by wymienić tylko niektóre z osiągnięć tego niezwykle płodnego okresu.


Posłuchaj
34:04 zderzenia - trzy kobiety___f 29857a_tr_0-0_11627421066ee430[00].mp3 O "Trzech kobietach" Roberta Altmana Anna Retmaniak rozmawia z krytyk filmową Małgorzatą Dipont, psychologiem Andrzejem Samsonem i psychiatrą Andrzejem Szemisem (PR, 22.06.1984)

 

To właśnie te produkcje określiły w pełni styl "Altmanesque", zaskakujący umysł widza polifonią i mnogością wątków, a potem prowokacyjnym zwrotem akcji, stawiający na paradokumentalny realizm, choć z dużą dozą autorskiej ironii, i oczywiście przepełniony zjadliwą krytyką potocznych amerykańskich sądów i złudzeń. Reżyser wysoko postawił poprzeczkę swoim dziełom. W owej "złotej epoce" powstało tak wiele arcydzieł, że później nadeszły chude lata w dziejach jego twórczości. Do formy udało mu się powrócić dopiero "Graczem" (1992) i "Na skróty" (1993). Potem był "Pret-a-Porter" (1994) i "Kansas City" (1996), po drodze zupełnie nieudana "Fałszywa ofiara" (najgłośniejsza porażka Altmana) i wreszcie dzieła z okresu schyłkowego, którego najjaśniejszym punktem był "Gosford Park" (2001).

W ostatnich latach życia Roberta Altmana traktowano w USA coraz lepiej, doceniając jego wkład w rozwój kina autorskiego i niezależnego, które od lat 90. (m.in. za sprawą Quentina Tarantino) torowało sobie drogę na salony głównego nurtu. Za reżyserię "Gosford Park" filmowiec doczekał się nawet pierwszego Złotego Globu. Na początku XXI wieku widać było, że Ameryka zestarzała się i zmęczyła własnymi (i cudzymi) mitami oraz legendami. Wrzesień 2001 roku pokazał, że Stany Zjednoczone nie są takim mocarstwem, za jakie się uważały. Krytycy amerykańskiego stylu życia wyrośli nagle na nauczycieli pokory.

Ostatniego filmu - o znaczącym tytule "Ostatnia audycja" - schorowany Robert Altman nie był już w stanie sam dokończyć, zatrudnił więc do pomocy Paula Thomasa Andersona, reżysera m.in. słynnych "Boogie Nights" (1997) i "Magnolii" (1999), a potem "Aż poleje się krew" (2007) i "Mistrza" (2012). "Ostatnia audycja" miała premierę w lutym 2006 roku. W marcu tego roku Robert Altman otrzymał Oscara za całokształt twórczości. 20 listopada 2006 roku reżyser zmarł.

mc