Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 06.10.2010

Samorządy mają się dobrze

Dwadzieścia lat temu odbyły się pierwsze wolne wybory samorządowe.
prof. Jerzy Regulskiprof. Jerzy Regulskifot. PR

Jednak historia polskiej samorządności swoimi korzeniami sięga nieco głębiej. Doskonale orientuje się w tej tematyce profesor Jerzy Regulski, który sprawą samorządów zajmuje się od 30 lat.

Podczas rozmowy z Pawłem Wojewódką w studiu radiowej Jedynki profesor mówił o tym, że pierwsze założenia reformy samorządowej Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej przedstawiła w maju 1981 roku. Parce nad projektem trwały jeszcze dziesięć lat.

- Wówczas nikt nie miał nadziei na to, że to będzie zrealizowane - wyznał profesor.

Jednak lata parcy nie poszły na marne. 27 maja 1990 roku w Polsce odbyły się pierwsze wolne wybory samorządowe.

- 50 tys. radnych i wójtów objęło w swoje władanie gminy - opowiadał z zadowoleniem profesor Regulski.

Gość Jedynki stwierdził także, że nie wyobraża sobie Polski bez wójtów, burmistrzów, radnych i całego systemu samorządowego.

- W tej chwili trudno sobie wyobrazić, że decyzję o wybudowaniu każdego kawałka drogi wiejskiej podejmowałby minister i finansowałby z budżetu uchwalanego przez parlament - móiwł na antenie Jedynki.

Profesor oceniając dwudziestoletnią pracę nad systemem samorządowym uznał, że jest dobrze, ale mogłoby być lepiej. Zdaniem gościa jedynki od 1990 roku powstało bardzo dużo zupełnie zbędnych przepisów, które ograniczają działalność samorządów.

Jako przykład Regulski podał sytuację w której gmina ma obowiązek dowieźć do szkoły dzieci, które mieszkają w od niej w odległości trzech kilometrów. Dzieci zamieszkałe dwieście metrów bliżej zgodnie z przepisami nie miały prawa do transportu.

- Jak można mówić o samorządności kiedy ogranicza się zrobienia ludziom lepiej - pytał retorycznie profesor dodając, ze w polskim prawie takich "kwiatków" jest dużo więcej.

Regulski przywołał także wyniki ankiety przeprowadzonej przez Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej.

- 48 proc. respondentów jako jedną z podstawowych barier ich działalności wskazało obawę przed prokuratorem - mówił o wynikach badań profesor dodając, że ten strach bierze się z tego, że polskie prawo jest nie jasne.

Zdaniem Regulskiego dużym problemem jest także upartyjnienie samorządów.

(mb)

Paweł Wojewódka: Moim gościem jest pan profesor Jerzy Regulski, Prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Panie profesorze, ten rok, rok 2010 to jest Rok Demokracji Lokalnej. Przypomnijmy, 20 lat temu odbyły się pierwsze wybory, wolne wybory samorządowe i w Polsce zaistniały od 39 roku pierwsze wolne samorządy. 20 lat doświadczeń, 20 lat ciężkiej pracy, no i po 20 latach się podsumowywuje. No ale najpierw gratulacje, panie profesorze, został pan powołany przez pana prezydenta na doradcę ds. samorządowych. Bo przypomnijmy, pan profesor Jerzy Regulski z samorządem jest za pan brat. Od ilu lat, panie profesorze? Kiedy pan zaczął takie prace nad Polską samorządną?

Prof. Jerzy Regulski: Od trzydziestu, bo pierwsze założenia reformy samorządowej przedstawiliśmy w ramach konwersatorium „Doświadczenie i przyszłość” w maju 1981 roku. I potem przyszło 10 lat pracy w warunkach, kiedy właściwie nikt nie miał nadziei, że to będzie zrealizowane, nad założeniami i nad rozbudowanym całym programem, który się przydał w momencie, kiedy powstał Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie, Okrągły Stół, a potem kiedy senat przygotowywał się, zastanawiał, co ma zacząć robić. I wtedy program był gotowy i można było w ciągu dosłownie paru miesięcy przeprowadzić podstawowe ustawy, a potem zrealizować.

P.W.: No i 27 maja 1990 roku odbyły się pierwsze wybory samorządowe w Polsce.

J.R.: Tak jest. I 50 tysięcy radnych, wójtów objęło w swoje władanie wtedy gminy, pierwszy ten szczebel.

P.W.: Mówi pan to z wielką radością, z wielkim uśmiechem. A czy dzisiejsza konferencja „Szanse i wyzwania samorządu terytorialnego w Polsce” też wywołało pana uśmiech, czy też może troszkę się smutno zrobiło, bo coś może kuleje?

J.R.: Proszę pana, ja się śmieję, jak to się mówi, pełną gębą. Przecież w tej chwili trudno sobie wyobrazić, jak Polska by wyglądała bez wójtów, burmistrzów, bez radnych, bez całego systemu samorządowego, kiedy decyzje o wybudowaniu każdego kawałka jakiejś drogi wiejskiej podejmowałby minister i finansował z budżetu uchwalanego przez parlament. Te czasy minęły. Zmiany w Polsce nastąpiły kolosalne. Wystarczy się przejechać przez Polskę. Te drogi, chodniki, wodociągi, kanalizacja, baseny kąpielowe, akwaparki. To się dzieje, to się dzieje. To jest wielki, wielki sukces. Natomiast dzisiejsza konferencja wykazała jedną rzecz – że mogłoby być lepiej.

P.W.: To zawsze tak jest.

J.R.: Że przez 20 lat narosło bardzo dużo zupełnie zbędnych ograniczeń ustawowych czy zwyczajowych, czy interpretacji prawa, które te zdolności i te możliwości władz lokalnych w zasadniczy sposób ograniczają.

P.W.: A takie najistotniejsze progi utrudniające życie samorządowcom?

J.R.: No, proszę pana, trzeba pamiętać, że samorząd może działać tylko w państwie obywatelskim, zdecentralizowanym, w którym wszyscy mają do siebie zaufanie. A istnieją grupy polityczne, które lansują wersję państwa scentralizowanego, państwa, które ma określać mundurki szkolne, który ma wkraczać w cały szereg lokalnych spraw. I w tym państwie nie ma miejsca w ogóle na samorządność. To trzeba sobie jasno powiedzieć. I w międzyczasie powstał cały szereg ustaw, które w sposób biurokratyczny często ograniczają swobodę samorządu. W Konstytucji w podstawowych ustawach jest zapisane, że gmina ma tzw. kompetencję generalną, to znaczy, że może podejmować działania we wszystkich dziedzinach, które nie są zastrzeżone dla innych instytucji publicznych. Ale w praktyce mówi się, że może robić tylko to, na co ma delegację ustawową. I interpretacja jest taka jak w jednym przypadku, że zawieszoną uchwałę rady gminnej, ponieważ gmina ma obowiązek zapewnić dojazd dzieciom z odległości 3 kilometrów. Ale w danym przypadku dzieci mieszkały 2 kilometry 800 metrów i powiedzieli: to już nie macie prawa. No jak można mówić o samorządności wtedy, kiedy się ogranicza zrobienie ludziom lepiej?

P.W.: I to za pieniądze tych ludzi, bo przecież dowóz tych dzieci jest realizowany z budżetu gminy.

J.R.: Oczywiście. I takich „kwiatków” mamy dużo niestety. I to trzeba przejrzeć prawo i trzeba usunąć zbędne bariery, one do niczego nie służą. Proszę pana, przeprowadziliśmy ankietę wśród wójtów, burmistrzów w skali Polski. Czy pan wie, że 48% z naszych respondentów powiedziało, że jedną z podstawowych barier w ich działalności to jest obawa przed prokuratorem. Oni się boją, bo prawo jest niejasne, prawo jest interpretowane w sposób różny w poszczególnych województwach i wobec tego podjęcie jakiejkolwiek inicjatywy może... wiadomo, to będzie prokurator. Ta choroba podejrzliwości w Polsce jest nieszczęściem dla nas samych. Trzeba ludzi zachęcić do podejmowania inicjatyw, trzeba uznać ich prawo do ryzyka, bo nie każda operacja się zakończy sukcesem, takim, jaki się planowało, czasami jest trochę gorzej, czasami koszty są większe. Trzeba wierzyć ludziom. No i jest problem w tej chwili upartyjnienia. Przecież...

P.W.: Upartyjnienia samorządów.

J.R.: Upartyjnienia samorządów, administracji lokalnej. Czy pan wie, że komitety partyjne korzystają z przywilejów w ordynacji w stosunku do komitetów obywatelskich? Jest łatwiej być kandydatem partyjnym niż kandydatem grupy obywateli. Przecież to jest jakieś nieporozumienie, że główne partie rejestrują komitety swoje wyborcze w skali kraju i ten komitet z Warszawy tej czy innej partii wyznacza kandydatów na wójta czy na radnego w poszczególnych miejscowościach. Sprowadźmy to przynajmniej do równości, a właściwie partie powinny być mniej uprzywilejowane niż grupy obywateli. Trzeba wprowadzić ordynację opartą o jednomandatowe okręgi wyborcze po to, żeby było wiadomo, kto reprezentuje interesy poszczególnych ludzi. Ja mieszkam w Warszawie, głosowałem na listę. Akurat zdarzyło się tak, że ta osoba, przy której postawiłem krzyżyk, nie dostała się i ja nie wiem, kto reprezentuje moje interesy w Radzie Warszawy.

P.W.: Ja jestem w lepszej sytuacji, u mnie są okręgi jednomandatowe, bo miejscowość jest nieduża.

J.R.: O, no to panu gratuluję, bo ja mam wrażenie, że moich interesów w Radzie Warszawy nikt nie reprezentuje, ponieważ ja nie wiem, kto.

P.W.: I teraz stąd rozumiem pomysł na Forum Samorządności przy Senacie Rzeczpospolitej. To taka platforma, takie miejsce, gdzie te wszystkie bolączki samorządów, nawet tych najmniejszych, tych gmin, które mają 1,5 tysiąca mieszkańców.

J.R.: Nie tylko gmin, ale również organizacji obywatelskich, bo przecież te społeczności lokalne się organizują w różne układy.

P.W.: I to będzie takie miejsce, gdzie będzie można na ten temat rozmawiać i próbować przekonać senat i sejm do tego, żeby zmieniać prawo.

J.R.: Wprowadzać, modyfikować. Modyfikować prawo, prawo musi być ludziom przyjazne. Nie musi być restryktywne, ograniczające. Musi zachęcać, żeby się ludziom chciało.

P.W.: Panie profesorze, ale mimo tych bolączek cały czas pan jest uśmiechnięty i cały czas mówi pan z wielką swadą, werwą i widać, że dla pana ten samorząd to jest chyba ta rzecz największa, która się w Polsce wydarzyła.

J.R.: No, proszę pana, 30 lat życia poświęcić na tę rzecz, to jest rzeczywiście długi czas. Ale satysfakcję mam ogromną, bo jednak jeżeli się jedzie przez Polskę, jeżeli się patrzy, co się dzieje, widzi się tych ludzi zaangażowanych, którzy pracują na swoją rzecz, na swoje własne interesy, to jest podstawowa siła rozwoju kraju, to jest właśnie inicjatywy ludzi, poszczególnych ludzi. Bo rząd może ułatwić albo może utrudnić rozwój, ale nie zastąpi tych tysięcy ludzi pracujących na to, żeby było im lepiej i nam wszystkim.

P.W.: Czyli kochajmy nasze małe ojczyzny.

J.R.: Jasne.

P.W.: Dziękuję panu serdecznie za wizytę w studio. Państwa i moim gościem był pan profesor Jerzy Regulski, Prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.

(J.M.)