Logo Polskiego Radia
Jedynka
Petar Petrovic 26.10.2010

Skończmy z pyskówkami

- Kluczową kwestią w poprawianiu jakości życia politycznego jest uzdrowienie mediów publicznych - uważa Marek Borowski.
Marek BorowskiMarek BorowskiFot. W. Kusiński, PR

- Przez następne dwa miesiące kłótnie polityczne mogą ulec wyciszeniu, ale po tym okresie poziom agresji znowu powróci – ostrzega Marek Borowski z SdPl.

Aby do tego nie doszło, zdaniem gościa magazynu "Z kraju i ze świata", należy opracować kodeks etyczny, obowiązujący wszystkie partie, który byłby oceniany przez obiektywne ciało zewnętrzne.

W jego odczuciu swojej roli nie udźwignęła bowiem Komisja Etyki Sejmowej, gdyż jest ona ciałem politycznym, w którym zasiadają przedstawiciele partii, którzy zawsze będą bronić swoich kolegów.

Zdaniem rozmówcy Zuzanny Dąbrowskiej dyskusja w Polsce toczy się w większości na nieważne tematy, a istotne dla społeczeństwa kwestie są pomijane.

- Dlatego uważam, że należy uzdrowić media publiczne. Po to, by przepychanki partyjne znalazły się na marginesie, a w ich miejsce weszły sprawy kluczowe. Te środki przekazu powinny spełniać wysokie wymagania i być dobrze finansowane, a nie poddane terrorowi oglądalności – podkreślił Marek Borowski.

- Jeśli myśli się bowiem o przychodach i reklamach, to nie ma się co dziwić, że media tak ochoczo relacjonują polityczne pyskówki – dodał.

Gość zauważył, że po katastrofie smoleńskiej była nadzieja na to, iż zmieni się sposób uprawiania polityki. Okazała się ona jednak płonna.

- Po tym morderstwie w Łodzi, natychmiast rozpoczęło się oskarżanie. To znaczy, że nie wyciągnięto żadnych wniosków – ocenił w radiowej Jedynce Marek Borowski.

Aby wysłuchać całej rozmowy wystarczy kliknąć "Skończmy z pyskówkami" w boksie "Posłuchaj".

"Z kraju i ze świata" od poniedziałku do soboty o godz. 12.05

(pp)

*

Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest poseł Marek Borowski, SdPL. Witam pana.

Marek Borowski: Dzień dobry.

Z.D.: Wczoraj po spotkaniu z prezydentem Bronisławem Komorowskim powiedział pan o tym, że standardy debaty publicznej powinny być w dużej mierze wyznaczane przez media publiczne. A co media publiczne mają zrobić, relacjonując takie posiedzenie komisji, takie lub inne, podobne, takie, które było, gdzie parlamentarzyści ten poziom agresji podwyższają konsekwentnie. Mamy udawać, że go nie ma?

M.B.: Nie, ja mówiłem o trzech warunkach, które w dłuższym okresie, bo nie z dnia na dzień, to trzeba sobie jasno powiedzieć, tu się nic nie zmieni z dnia na dzień... Znaczy może inaczej – przez najbliższe miesiąc czy dwa miesiące może być wyciszenie, a potem wszystko wróci do normy, jeżeli nie będziemy zmieniali tego, co jest istotnym powodem takiej sytuacji. A istotne powody można sprowadzić do trzech kwestii. Pierwsza to jest brak takiego kodeksu etycznego obowiązującego wszystkie partie, który jednocześnie byłby kontrolowany, oceniany można powiedzieć przez jakieś ciało zewnętrzne, obiektywne. Komisja etyki sejmowa się nie sprawdziła i nie sprawdzi się. Ona jest polityczna, tam przedstawiciele poszczególnych partii politycznych głównie bronią swoich kolegów...

Z.D.: Ale nie można większością decydować o kwestiach etycznych.

M.B.: I nic z tego nie będzie. Tak że trzeba tutaj zastosować rozwiązania, które są znane w niektórych innych krajach. To jest po pierwsze. Po drugie to jest kwestia tego, o czym my dyskutujemy w Polsce. Otóż jeśli do debaty publicznej nie wnosi się tematów najbardziej istotnych dla kraju, które dotyczą każdego obywatela, to jest sprawa na przykład starzenia się społeczeństwa i w związku z tym licznych konsekwencji wieku emerytalnego na przykład z tym związanego, ale także pracy dla tych ludzi starszych, to jest sprawa na przykład innowacyjności polskiej gospodarki. U nas nie ma patentów praktycznie. W związku z tym co będzie za 10, 15 lat, kiedy przestaniemy konkurować już z niskimi płacami, czym będziemy konkurować w świecie? To jest sprawa na przykład roślin genetycznie modyfikowanych, które w Polsce są, wokół których właściwie żadnych dyskusji nie ma, a to jest dzisiaj światowy problem. To jest problem emigracji, która w Polsce też się zaczyna. I tak dalej. Ja mogę wymienić szereg takich bardzo istotnych problemów. Otóż te tematy powinny być wnoszone przez rząd, przez koalicję rządzącą, ale przede wszystkim przez rząd, który ma dane, materiały, analizy, powinien zachęcać do takiej dyskusji. I w tym momencie dopiero wchodzi trzeci element, ten trzeci element to są media, które w takiej sytuacji podejmują inne tematy niż te, które na co dzień widzimy, to znaczy pyskówki. I do tego media publiczne muszą być uzdrowione, dobrze finansowane i z określonymi wymaganiami, a nie poddane terrorowi oglądalności, bo jeśli jest terror oglądalności, to to się kończy, to znaczy wtedy trzeba dawać reklamy, trzeba dawać radosne programy, a jeśli chodzi o politykę, to trzeba dawać pyskówki, bo one są, że tak powiem, najchętniej oglądane.

Z.D.: Tylko że media publiczne, które relacjonują pewne wydarzenia mniej lub bardziej poważne, też reagują na rzeczywistość. A ja się obawiam, że każdy rząd po kolei – czy ten, czy poprzedni, czy jeszcze poprzedni – jeśli chodzi o poważne debaty, to czeka na to, aż się coś wydarzy, nie wiem, przyjadą górnicy, zastrajkują szwaczki, coś się dzieje, Lepper wyjdzie na ulice z rolnikami, no i wtedy nagle się zaczyna debata rzeczywiście z jakimś takim merytorycznym pytanie, czy komuś się coś należy, czy powinno, czy nie powinno. I wtedy też media reagują. A tymczasem zamiast animować tego rodzaju debaty, no to są pomysły, żeby media monitorować.

M.B.: Nie, nie, więc zostawmy monitorowanie mediów. Oczywiście, że media też powinny podlegać pewnej ocenie i pewnej kontroli i wiadomo, że są w tej sprawie przepisy, nie chcę w to wchodzić, ale z tego nie można zrobić zasadniczej kwestii. Zresztą media prywatne, które są poddane reżimowi zysku, na to nie ma rady, będą chciały mieć reklamy, oczywiście, bo z reklam żyją, i będą prezentowały program, powiedzmy sobie, bardziej taki rozrywkowo-tabloidalny, również jeśli chodzi o kwestie polityczne. I tego nie zmienimy. I dlatego jest ogromna rola mediów publicznych. Tylko podkreślam – ja nie mówię tego w formie pretensji do mediów publicznych, ja mówię po prostu, że jeśli nie uporamy się z problemem mediów publicznych, to znaczy z kwestią stabilności personalnej w tych mediach i finansowania, co jest szalenie ważne, tak, żeby te media nie musiały oglądać się na reklamy, które niszczą w tym momencie zainteresowanie tych mediów poważnymi problemami, to oczywiście nic z tego nie będzie. Dlatego obawy ja mam, tak jak pani, natomiast my dzisiaj musimy odpowiedzieć na pytanie, na kim spoczywa odpowiedzialność. Z jednej strony na politykach, którzy muszą przestrzegać pewnego kodeksu, to prawda, i musimy stworzyć system, który będzie pozswalał tego przestrzegać i jakby samo się kontrolować, ale drugi to spoczywa na tych, którzy rządzą i od których zależy na przykład, czy media publiczne wreszcie wyjdą z tego dołka, w którym od lat się znajdują.

Z.D.: A mija tydzień od wydarzeń w łódzkim biurze PiS-u. Czy sądzi pan, że politycy ze wszystkich partii generalnie zdali egzamin w kolejnej trudnej sytuacji, wobec której stanęli na scenie politycznej? Udało się w jakiś sposób, mówiąc potocznie, ogarnąć sytuację?

M.B.: Proszę pani, niestety nie. Jak mam najkrócej odpowiedzieć, to nie. Po katastrofie smoleńskiej była taka nadzieja, że zmieni się sposób uprawiania polityki, nie chcę już wchodzić w to, kto jak postępował i jak zmienił swoje postępowanie, ale po paru miesiącach okazało się, że wracamy do starego nurtu. A jeśli chodzi o to morderstwo w Łodzi, no to natychmiast zaczęło się oskarżanie. W momencie, kiedy jedni zaczynają oskarżać drugich, przytaczają cytaty, biją się tymi cytatami po głowie, to to znaczy, że wniosków nie wyciągnięto, znaczy z tego przypadku wniosków się nie wyciągnęło. Może to jeszcze nastąpi, ale podkreślam – raczej trzeba iść w tym kierunku, o którym mówiłem, długofalowo niż liczyć na to, że z dnia na dzień w wyniku jakiegoś cudownego aktu pojednania coś nastąpi, co nas usatysfakcjonuje.

Z.D.: Przygotujmy się więc na długi polityczny marsz. Dziękuję bardzo za rozmowę. Moim gościem był poseł Marek Borowski, SdPL.

M.B.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)