Logo Polskiego Radia
Jedynka
Petar Petrovic 10.12.2010

Niekomentowana wizyta

Marek Wałkuski (korespondent PR z USA): Amerykańskie media, w przeciwieństwie do polskich, nie zainteresowały się wizytą prezydenta Komorowskiego w ich kraju.
Niekomentowana wizytaźr.PAP

Wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w USA była w polskim mediach szeroko komentowana, ale w amerykańskich nie spotkała się z podobną reakcją. Zdaniem Marka Wałkuskiego, korespondenta Polskiego Radia ze Stanów Zjednoczonych, takie spotkania z przywódcami krajów, w których nic nadzwyczajnego się nie dzieje, nie interesują tamtejszych mediów.

- W USA trwa obecnie bardzo gorąca debata na temat podatków. Barack Obama dogadał się z Republikanami, a Demokraci są z tego powodu wściekli – podkreślił w rozmowie z Pawłem Wojewódką.

W "Popołudniu z Jedynką" zaznaczył, że dopiero, gdy przyjeżdża prezydent Francji czy Wielkiej Brytanii mówi się o takich wizytach trochę więcej. Ani sprawa wiz dla Polaków ani stacjonowanie u nas amerykańskiego pododdziału, nie są tematami interesującymi Amerykanów.

- Porównanie przez Bronisława Komorowskiego wojny w Afganistanie, gdzie giną polscy i amerykańscy żołnierze, do polowanie, oceniono w Stanach jako zgrzyt. Ale nie spotkało się ono z szerszym komentarzem – podsumował Marek Wałkuski.

(pp)

Aby wysłuchać całej rozmowy, kliknij "Niekomentowana wizyta" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

*

Daniel Wydrych: Za ocean się przenosimy. Najlepiej poinformowany Polak w Stanach Marek Wałkuski. Dzień dobry.

Marek Wałkuski: Dzień dobry. Jak zwykle, dziękuję serdecznie.

D.W.: Marku, rzeczywiście co do tego to chyba żadnych wątpliwości nikt mieć nie może, że chyba psy w polityce, w amerykańskiej polityce odgrywają bardzo dużą, ogromną wręcz rolę.

M.W.: Tak, one były zawsze w Biały Domu czy od bardzo dawna. Eisenhower miał jamnika, Nixon miał aż trzy psy: pudla, teriera i setera, Clinton miał kota i psa, George Bush miał psa, jego ojciec George Herbert Walker miał psa i Barack Obama teraz ma psa. One zmiękczają postać prezydenta i urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, nadają mu... ja wiem, że to śmiesznie brzmi, że pies nadaje ludzki wymiar urzędowi prezydenta, ale tak jest, ten ciepły wizerunek, o którym mówiliście przed chwilą, to właśnie za sprawą... tworzony jest także za sprawą psa.

D.W.: Czyli w dobrym tonie, jeśli się komuś marzy na przykład fotel prezydenta, Biały Dom, to warto już zawczasu pomyśleć o jakimś czworonogu.

M.W.: Niekoniecznie, bo Barack Obama dostał psa, a właściwie kupił tego psa już kiedy został prezydentem. Zresztą zaraz po zwycięstwie wyborów ogłosił, że jeszcze w czasie kampanii wyborczej w zamian za trudy, jakie jego rodzina poniosła w związku z uciążliwością tej kampanii i przeprowadzką do Waszyngtonu obiecał córkom, że dostaną psa. No i tak się stało. Barack Obama i jego rodzina nie mieli psa zanim sprowadzili się do Białego Domu, dopiero po zwycięstwie w wyborach Obama kupił psa dla swojej rodziny.

D.W.: A za nami wizyta u nas...

M.W.: A pies ma na imię Bo.

D.W.: Bo. A to dobrze wiedzieć, bo dziś w naszej lekcji angielskiego A cup of English, która pojawi się przed siedemnastą, będą wyrazy zaczynające się na literę bo, tak że tu już teraz zapowiadam. Marku, za nami wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego za oceanem. U nas szeroko komentowana, a za oceanem właśnie?

M.W.: Niekomentowana, ale to nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Mówię: niekomentowana, bo żadna amerykańska gazeta czy stacja telewizyjna czy nawet radiowa nie zauważyła tej wizyty, ale to z kilku powodów. Po pierwsze tego rodzaju wizyty, kiedy w kraju, z którego polityk przyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, nic nadzwyczajnego się nie dzieje, bo umówmy się, w naszym regionie nie ma żadnych poważnych problemów, to wtedy nie interesuje amerykańskich mediów i amerykańskiej opinii publicznej, no a poza tym w Stanach Zjednoczonych trwa bardzo gorąca debata na temat podatków, ostry spór polityczny. Barack Obama dogadał się z republikanami, demokraci są wściekli, no i to dominuje w amerykańskich mediach. Widziałem w doniesieniach agencyjnych, tylko niektóre zwróciły uwagę na jedno zdanie wypowiedziane przez prezydenta Komorowskiego, czyli poparcie dla układu START, ale to bardzo niewiele. Natomiast tak było zawsze z większością wizyt polskich przywódców w Stanach Zjednoczonych. Nie ma w tym naprawdę nic nadzwyczajnego.

D.W.: No ale to warto też podkreślić, że nie tylko polskich, bo Amerykanie, tak jak wspomniałeś, najczęściej żyją swoimi sprawami i to, że przyjeżdża do nich prezydent kraju z Europy, bo wielu Amerykanów nawet nie wiem, czy byłoby w stanie wskazać na mapie, czy w ogóle Europa jest kontynentem, czy w ogóle jest krajem.

M.W.: I faktem jest, że jeśli przyjeżdża premier Wielkiej Brytanii czy Francji mówi się o tych wizytach troszkę więcej. Jeśli przyjeżdża premier Izraela, a mamy do czynienia z konfliktem na Bliskim Wschodzie, to mówi się o tej wizycie dość dużo. A kiedy przyjeżdża premier Afganistanu, gdzie stacjonuje ponad 130 tysięcy amerykańskich żołnierzy, o takiej wizycie mówi się bardzo dużo, ale to właśnie dlatego, że temat tej wizyty jest dla Amerykanów ważny i interesujący. W wypadku wizyty polskiego prezydenta ani sprawa wiz nie za bardzo interesuje Amerykanów, bo to jest nasza sprawa, ani kwestia tego, czy w Polsce zostanie w 2013 roku zlokalizowany pododdział amerykańskich sił powietrznych, czy nie, to nie są tematy, które w amerykańskich mediach mogłyby się w jakikolwiek sposób sprzedać.

D.W.: A skoro zauważyłeś, że rzeczywiście amerykańskie media nie zauważyły tej wizyty, to jak rozumiem, też nie jest tam komentowana ta rzekoma wpadka, tak to jest przedstawiane w polskich mediach, wpadka prezydenta Komorowskiego o myśliwych i o polowaniu.

M.W.: Znaczy to było niezręczne, natomiast porównywanie wojny w Afganistanie, gdzie giną żołnierze i polscy, i amerykańscy, do polowania było takim zgrzytem, ale który został... który co najwyżej został zauważony w Gabinecie Owalnym, dlatego że, jak mówię, ponieważ amerykańska prasa nie pisała o tym, to także nie informowano o tej wpadce, nawet... Ja widziałem jeden artykuł w specjalistycznym blogu internetowym dotyczącym amerykańskiej polityki zagranicznej, to był artykuł poświęcony wizycie polskiego prezydenta, tam na ten temat słowa nie było. Więc to nie jest tak, że nagle Amerykanie usłyszeli niezręczną wypowiedź polskiego prezydenta.

D.W.: No to dość polityki. Na koniec – Amerykanie przygotowują się już do świąt? Pewnie tak.

M.W.: Tak, ale na razie jeszcze nie robią świątecznych zakupów, bo Święta Bożego Narodzenia są ważne w Stanach Zjednoczonych, to są ulubione święta Amerykanów, ale nie są aż tak hucznie i tak długo obchodzone jak w Polsce, tutaj jest tylko jedne dzień świąt, natomiast już stawiają w swoich domach i na balkonach choinki, dlatego że w Stanach Zjednoczonych – inaczej jak w Polsce – choinki stawia się już na początku grudnia, one stoją do świąt, a po świętach natychmiast znikają.

D.W.: Ale to są żywe czy sztuczne?

M.W.: W większości żywe. I to bardzo duże czasami.

D.W.: A Marek Wałkuski już kupił prezenty? Możesz spokojnie mówić nawet, co kupiłeś, bo podejrzewam, że...

M.W.: Nie, prezentów... nie mógłbym głośno mówić, bo rodzina może słuchać, nie kupiłem prezentów, ale po choinkę być może wybierzemy się w ten weekend.

D.W.: A na stole pojawi się karp?

M.W.: Karp nie, ale będą pierogi, będzie kapusta z grzybami. W Waszyngtonie trudno jest kupić karpia. Można kupić karpia w Chicago czy w Nowym Jorku, bo Polacy kupują karpie, jest zapotrzebowanie, natomiast dla Amerykanów... Amerykanie nie jedzą karpia, nie uważają go za wartościową rybę, w związku z tym w Waszyngtonie niełatwo jest zdobyć karpia, a nam też za bardzo na tym nie zależy, bo ja pamiętam, że... znaczy ja nigdy nie lubiłem karpia na wigilijnym stole, więc mamy inne potrawy.

D.W.: Amerykanie się nie znają, chciał, podejrzewam, powiedzieć Marek Wałkuski.

(J.M.)