Logo Polskiego Radia
PAP
Martin Ruszkiewicz 02.06.2012

Smuda: jesteśmy gotowi na Grecję, ale...

Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Franciszek Smuda przyznał, że jest zadowolony i z rozmiarów wygranej z Andorą (4:0) i z braku kontuzji.
Reprezentacja Polski przed towarzyskim meczem Polska - Andora, rozegranym na stadionie Pepsi Arena w Warszawie.Reprezentacja Polski przed towarzyskim meczem Polska - Andora, rozegranym na stadionie Pepsi Arena w Warszawie.PAP/Radek Pietruszka
Galeria Posłuchaj
  • Jakub Błaszczykowski porównał sparing z Andorą do intensywniejszego treningu
Czytaj także

>>> Zobacz serwis Polskiego Radia na Euro 2012

Mecz w Warszawie był ostatnim sprawdzianem przed rozpoczynającymi się w piątek mistrzostwami Europy.

- Trochę poobijani są Rybus, Lewandowski i Piszczek, ale nie są to groźne kontuzje i nie przeszkodzą nam w kontekście przygotowań do inauguracji Euro z Grecją. Na zgrupowaniu w Austrii dolegliwości mięśniowe miał Wawrzyniak, więc w tej sytuacji całe mecze rozgrywał Boenisch. Jemu to było potrzebne - przyznał Smuda na konferencji prasowej.

W drugim kolejnym spotkaniu szkoleniowiec postawił na tę samą jedenastkę wyjściową. - Mam prawo zmienić skład na Grecję. Poczekajmy kilka dni, są jeszcze treningi, różnie to bywa. Zawodnicy nie kopią się na zajęciach, tak nie powiem, ale jest konkurencja i widać twardą rywalizację. A jeśli chodzi o skład, po 2,5 roku nic mnie już nie zaskoczy, wiem na kogo postawić, wiem, że kto może pomóc zespołowi, a kto nie - ocenił.

Uciekać przed "dzikiem"

Smuda podkreślał, że jest zadowolony i z wyniku i z braku urazów. - Mówiłem, żeby uciekali z nogami, jeśli przeciwnik będzie szedł na "dzika". Nie będzie zmiłuj się dopiero w piątek... Zresztą Polanski tuż przed meczem stwierdził, że zna kilku tych zawodników, a oni między sobą mówili, że zagrają ostro aby wysoko nie przegrać. Twierdzili, że jeśli ulegną nam mniej niż 0:3, to dostaną premię. Muszę przyznać, że to była drużyna lepsza od San Marino - zaznaczył selekcjoner reprezentacji Polski.

Polacy połowę goli zdobyli z karnych. Pierwszego wykorzystał Błaszczykowski, choć ochotę na strzał miał Wasilewski. Obrońca Anderlechtu Bruksela podszedł do drugiej "jedenastki".

- Trener napastników (Tomasz Frankowski - przyp. mr) nie powiadomił piłkarzy, kto ma strzelać jako pierwszy. Ale nie było kłótni, każdy sobie strzelił po karnym i jest spokój. W szatni widać koncentrację, że zbliża się Euro. Ja, jako trener, muszę być spokojny, nie mogę blednąć i się trząść, bo to źle wpływałoby na zespół - dodał Smuda.

PAP, mr