Jedynka
Andrzej Gralewski
05.03.2012
Wspomnienia świadka katastrofy. To było straszne
I nawet nie pogięte wagony, ale krzyki i jęki ludzi. - To było przerażające - wspomina rolnik, który był wśród pierwszych na miejscu katastrofy pod Szczekocinami.
Miejsce katastrofy kolejowej pod SzczekocinamiPAP/Piotr Polak
Posłuchaj
-
Wspomnienia świadka katastrofy. To było straszne
Czytaj także
Do pasażerów poszkodowanych w sobotniej katastrofie kolejowej koło Szczekocin najszybciej dotarli okoliczni mieszkańcy.
Marcin Kowalik mieszkający niedaleko miejsca katastrofy wspomina, że huk był wielki. - Zanim ktoś przyjedzie to trzeba było tym ludziom pomóc - mówi w radiowej Jedynce. On z siekierą w ręku wraz z sąsiadami pobiegł w kierunku zmiażdżonych wagonów. Inni wzięli ze sobą drabiny.- Wyciągaliśmy tych ludzi. Każdego kto mógł wyjść - opowiada w "Popołudniu z Jedynką". Na początku było ciemno, przyświecali sobie telefonami komórkowymi. Dopiero potem z domów przyniesiono latarki.
- Prawie połowa ludzi była wyjęta, jak przyjechała straż - mówi rolnik. Części pasażerów nie dało się wydobyć. Marcin Kowalik wyjaśnia, że ranny nie wyjdzie przez okno, nawet wybite. Zapewnia, że on i inni nie pomagali poszkodowanym dla pochwał czy sławy.
Rozmawiał Radomir Czarnecki.
(ag)