Tymczasem w samej strefie euro niepokojąca jest znowu sytuacja w Grecji. Władze w Atenach muszą skutecznie wdrażać reformy jeśli chcą dostać kolejną, międzynarodową pożyczkę i porozumieć się szybko z sektorem bankowym w sprawie redukcji długu, a negocjacje znowu są w impasie. Na ten temat rozmawiali w Brukseli ministrowie finansów eurogrupy.
Punktem spornym w rozmowach prywatnych wierzycieli z greckim rządem jest poziom oprocentowania nowych obligacji, na jakie zostanie zamieniony stary, grecki dług. Jeśli porozumienia nie uda się osiągnąć, to albo konieczne będzie zwiększenie międzynarodowej pomocy dla Grecji, albo Ateny ogłoszą niewypłacalność, a to grozi zamieszaniem na rynkach. O wznowienie negocjacji apelował więc komisarz do spraw gospodarczych Olli Rehn.
"Prace powinny być kontynuowane, by możliwe było zawarcie porozumienia w najbliższych dniach. Jednocześnie Grecja musi przyspieszyć wdrażanie reform" - dodał unijny komisarz. Chodzi o to, by kryzys w strefie euro znowu nie zaczął się pogłębiać. I dlatego też powróciła dyskusja o zwiększeniu stałego, europejskiego funduszu ratunkowego dla bankrutów, który zacznie działać w połowie roku i ma wynieść 500 miliardów euro kredytów i gwarancji finansowych. Według włoskiego ministra finansów to jest za mało.
Podobnie uważa szefowa MFW Christine Lagarde, która naciskała na zwiększenie środków.
"Nie chodzi o zwiększanie funduszy dla czystej przyjemności czy zabawy. Takie są nasze wyliczenia co do rzeczywistych potrzeb" - mówiła szefowa MFW. Christine Lagarde uważa, że bez mocnego funduszu ratunkowego kolejne słabe kraje, jak Włochy czy Hiszpania wpadną w tarapty i pogłębią całą strefę euro, jeśli nie będzie wystarczających pieniędzy na ich ratowanie.
IAR,ab