Stacja Falenica. Betonowy budynek, wejście wprost z peronu. W środku klubowe fotele stoją wokół luźno rozstawionych stolików. Napoje i przekąski można zamówić u kelnerów w każdej chwili. Komfort oglądania swoich ulubionych filmów na dużym ekranie, porównywalny z domowym zaciszem.
Pomysł na kino przywieziony został przez Marka Weredyńskiego - jednego z inicjatorów przedsięwzięcia - z Nowego Jorku, gdzie bohater reportażu Moniki Pilch studiował. Wraz z Ewa Jaskólską bardzo długo poszukiwał on odpowiedniego miejsce w centrum Warszawy. Bezskutecznie.
W końcu w ogłoszeniach PKP odkryli miejsce idealne - wybudowany w latach 30. dworzec kolejowy, do którego ze śródmieścia można dostać się w niecałe pół godziny. I choć chętnych Warszawiaków nie brakuje, Weredyński i Jaskólska stawiają przede wszystkim na społeczność lokalną, dla której "Stacja Falenica" ma być czymś dużo więcej niż tylko kinem.
Każdy bywalec dawnego dworca może zaproponować repertuar kina, a nawet cały cykl. Można też zgłosić swoje własne filmy. Gdy okoliczni mieszkańcy zaczęli znosić do budynku książki, KinoKawiarnia stała się też z dnia na dzień biblioteką. W tym samym budynku odbywają się koncerty lokalnych zespołów muzycznych oraz innego rodzaju prezentacje sceniczne i estradowe. Występowały tam już między innymi dziewczyny w falenickiego poprawczaka.
Stacja Falenica stała się już miejscem kultowym, co potwierdzają, wypowiadający się w reportażu Moniki Pilch, bywalcy tego przybytku.