Logo Polskiego Radia
Dwójka
Petar Petrovic 31.01.2014

Pogardzał folklorem, teraz z niego czerpie

- Bardzo szybko zostałem drugim pianistą jazzowym w Belgradzie. Ale nie dlatego, że byłem dobry. Po prostu w całym mieście było nas jedynie dwóch - wspominał swoje muzyczne początki Bojan Zulfikarpašić.
Bojan ZBojan Z me5otron (flickr.com, lic. CC)
Posłuchaj
  • Rozmowa z pianistą jazzowym Bojanem Zulfikarpašiciem/ (Rozmowy Improwizowane) Dwójka
Czytaj także

Choć na użytek obywateli swej drugiej ojczyzny skrócił rodowe nazwisko, to już kilka taktów muzyki pianisty zdradza jego pochodzenie. Bojan Z, czyli Bojan Zulfikarpašić, urodził się w Belgradzie, ale od końca lat 80. mieszka we Francji.

Jazzman wspominał w "Rozmowach improwizowanych”, że rozpoczął swoją fortepianową edukację w wieku pięciu lat. Szkolił się na klasycznego muzyka, ale coraz bardziej skłaniał się ku graniu jazzu. Tyle, że w byłej Jugosławii nie była to muzyka popularna, co sprawiało, że brakowało dróg rozwoju artystycznego. Pianista w wieku 18 lat zaczął grać w belgradzkim big bandzie radiowym  – i to był szczyt możliwości.

- Na tej posadzie dopiero uczyłem się tego, co naprawdę mogę zrobić ze swoim instrumentem. Starsi muzycy przychodzili na próby spóźnieni np. o dwie godziny, patrzyli na mnie pobłażliwie i mówili: "A ty co? Ćwiczysz? To bardzo dobrze”, po czym zabierali swoje puzony i szli jeszcze na kawkę. Szybko się więc przekonałem, że taka atmosfera nie jest odpowiednia dla mojego rozwoju – oceniał muzyk.

Mniej więcej w tym czasie artysta otrzymał stypendium w USA i "ziścił się jego amerykański sen”. Ale "sen” szybko zmienił się w "amerykańską rzeczywistość”, co sprawiło, że muzyk przestał mieć ochotę, by zostać tam na stałe. Jako że znał język francuski, postanowił pojechać do tego kraju i "rzucić się na głęboką wodę”. Tym bardziej, że Paryż cieszył się wtedy dobrą opinią, jeśli chodzi o jazz.

Sprowadzenie fenomenu jego twórczości do mieszanki muzyki bałkańskiej z jazzem byłoby ogromnym uproszczeniem, ale na pewno folk - obok fenomenalnej techniki, nieskrępowanej wyobraźni i szerokich horyzontów - jest jednym z elementów czyniących z Bojana tak oryginalnego pianistę.  Artysta opowiadał o swojej nieoczywistej drodze do muzyki tradycyjnej .
- Na początku rzuciłem się w wir muzyki rockowej i gardziłem folkiem. I była to prawdziwa wojna. Negowaliśmy wszystko, co muzyka ludowa niosła ze sobą, wyśmiewaliśmy się z głupich wieśniaków i uważaliśmy folk za przeciwieństwo prawdziwej sztuki, reprezentowanej np. przez Public Image Limited - mówił Bojan Zulfikarpašić.
Stosunek artysty do folku zmienił się, gdy listonosz przyniósł mu powołanie do jugosłowiańskiej armii:
- Wtedy poznałem swój kraj z poziomu zupełnego dna, skala znanych mi wartości rozszerzyła się znacznie. W dół. (…) Żeby przeżyć jakoś ten rok służby wojskowej, grywałem muzykę ludową, co wcześniej wydawało mi się najgorszym z możliwych koszmarów. Ale kiedy już znalazłem się w wojsku, byłem gotów zrobić wszystko, byle tylko uniknąć ganiania po polach z karabinem i zabawy w wojnę - wspominał pianista.
Ta prawdziwa, tragiczna wojna na Bałkanach zastanie Zulfikarpašicia już na emigracji w Paryżu. Ale i tak od koszmarów nie uda mu się uciec.

W dalszej części audycji pianista opowiadał m.in o wpływie wydarzeń lat 90. na sztukę, przyjaźni z Noëlem Akchoté i współpracy z Henrim Texierem.

Rozmawiali Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński

pp/mm