Logo Polskiego Radia
Czwórka
migrator migrator 08.07.2010

Podsumowanie mundialu przed finałem

Co nas zaskoczyło w RPA - jak być miało, a jak było w rzeczywistości.
Prezentacja uczestników podczas Ceremonii Otwarcia Mistrzostw Świata 2010Prezentacja uczestników podczas Ceremonii Otwarcia Mistrzostw Świata 2010(źr. Wikipedia)

"Święta, święta i po świętach..." Jeszcze tylko dwa mecze mistrzostw świata: decydujący o brązie oraz ten najważniejszy o tytuł mistrzowski i... wszystko będzie jasne.

Czas na małe podsumowanie. Jaki to był mundial? Czy liczne obawy przed pierwszymi mistrzostwami na kontynencie afrykańskim miały uzasadnienie? czy faworyci spełnili oczekiwania, czy też może zawiedli na całej linii?

Miały być pustki na trybunach - i ich nie było. Fakt może stadiony nie były wypełnione do końca, ale ponad 50 tysięcy widzów na meczu z pewnością pustkami nazwać się nie da. Półfinały Holandii z Urugwajem i Hiszpanii z Niemcami oglądało po ponad 62 tysiące osób.

Miało być śmiertelnie niebezpiecznie (wszak RPA to kraj o jednym z najwyższych współczynników przestępczości), a poza kilkoma incydentami związanymi nie działo się na szczęście nic... Już bardziej niebezpiecznie było na boisku. W półfinale holenderski pomocnik Demy de Zeeuw otrzymał "soczystego kopa" w twarz, którego nie powstydziłby się nawet zawodnik K-1. Na szczęście, jak podają agencje, nic groźnego się nie stało, poza... utratą kilku zębów (ładne mi nic groźnego).

Miało być gorąco (jak to zwykły śmiertelnik zwyczajowo wyobraża sobie Afrykę), a tu afrykańska zima na całego i temperatury nawet poniżej 10 stopni.

Miała dominować Ameryka Południowa, z Brazylią i Argentyną na czele, a tu Urugwaj (piaty zespół kwalifikacji mistrzostw świata w Ameryce Południowej) broni honoru kontynentu.

Miały dominować piłkarskie gwiazdy typu Ronaldo, Messi, Rooney czy Kaka... i nie dominowały, a w niektórych przypadkach nawet zawiodły. W ich miejsce przypomnieli o sobie piłkarze dobrze znani ale przed mundialem uważani jedynie za solidne punkty swoich ekip (jak Miroslav Klose czy Wesley Sneijder).

Miała być afrykańska niespodzianka..., a tu jedynie Ghana przebiła się przez rozgrywki grupowe.

Miały być nerwy związane z fatalnym sędziowaniem i tu akurat przepowiednie się sprawdziły, bo przynajmniej w kilku przypadkach panowie z gwizdkami (mam nadzieje że nieświadomie) delikatnie rzecz ujmując, wypaczyli wyniki meczów.

Podsumowując były to (a w zasadzie wciąż jeszcze są)... bardzo fajne mistrzostwa!

Sporo bramek, sporo naprawdę emocjonujących meczów, niby duże niespodzianki, ale skład finału nie taki znów zaskakujący. Wszak zarówno Hiszpania jak i Holandia przed mundialem zaliczane były do grona faworytów. Ten finał tez będzie arcyciekawy gdyż żadna z tych drużyn nigdy w historii nie zdobyła mistrzostwa świata (Hiszpanie - co wydaje sie wręcz nieprawdopodobne nie wywalczyli nawet medalu na mundialu).

Nie mamy więc powtórki z rozrywki... i jakoś wcale mi nie żal Brazylii Argentyny, a tym bardziej Włochów i Francji, które na tym mundialu nie załapały się nawet na pudle.

Trochę szkoda, że w finale zabrakło Niemców, a to głównie dlatego, że już nie będziemy się emocjonować czy Paul (samiec ośmiornicy z Oberhausen) znów trafnie wytypuje wynik meczu i zawstydzi co najmniej połowę piłkarskich ekspertów na całym świecie.

Hiszpania czy Holandia - to najważniejsze pytanie jakie teraz zadają sobie kibice na całym świecie. 11 lipca poznamy odpowiedź, a potem... nastąpi cisza i niejeden z nas zatęskni za dźwiękiem wuwuzeli - nieodłącznego symbolu mundialu w RPA.

Darek Matyja