Logo Polskiego Radia
PAP
Marek Dziadukiewicz 21.04.2012

Ruch goni Legię

Polonia Warszawa przegrała u siebie z Ruchem Chorzów 0:1. "Niebiescy" wciąż więc walczą o dogonienie Legii w tabeli. Zaś Polonia na dobre żegna się z tym celem.
Piłkarze Ruchu ChorzówPiłkarze Ruchu Chorzówfot. Ruch Chorzów/Norbert Barczyk

Mecz Polonii z Ruchem był starciem czwartej z trzecią drużyną tabeli ekstraklasy. Przed spotkaniem przewaga chorzowian nad stołecznym zespołem wynosiła tylko punkt, ale mimo tak ważnego dla układu tabeli spotkania trener Waldemar Fornalik pozostawił na ławce rezerwowych kilku podstawowych dotąd zawodników - Macieja Jankowskiego, Łukasza Janoszkę i Marcina Malinowskiego.

We wtorek jego zespół czeka inne ważne spotkanie. Na stadionie w Kielcach Ruch zmierzy się w finale Pucharu Polski z Legią (w piątek poczynania chorzowian oglądał z trybun trener stołecznego zespołu Maciej Skorża).

Na pierwszą groźną akcję kibice czekali aż do 36. minuty. Wówczas po lekkim strzale z kilku metrów Edgara Caniego piłkę zmierzającą do bramki wybił obrońca gości Rafał Grodzicki. Tuż przed przerwą Bruno Coutinho trafił z rzutu wolnego wprost w bramkarza Ruchu Michala Peskovica. Chorzowianie skupiali się w tej części gry na obronie i wyprowadzaniu kontrataków, ale ich próby kończyły się najczęściej przed polem karnym Polonii.

Po przerwie goście zaczęli grać odważniej i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 51. minucie po płaskim strzale Marka Zieńczuka z okolic narożnika pola karnego piłkę złapał Sebastian Przyrowski. Cztery minuty później Ruch objął prowadzenie. Po dośrodkowaniu Zieńczuka celnym strzałem głową popisał się bardzo aktywny w zespole "Niebieskich" obrońca Zeljko Djokic. Ten sam zawodnik niedługo potem musiał jednak opuścić boisko z powodu kontuzji. Poloniści długo nie mogli otrząsnąć się po stracie gola. Dopiero kwadrans przed końcem mocnym strzałem popisał się Paweł Wszołek, ale trafił w bramkarza. Od 85. minuty gospodarze grali w dziesiątkę - za zagranie ręką w polu karnym rywali drugą żółtą kartkę zobaczył Cani. W doliczonym czasie Ruch miał idealną okazję do podwyższenia wyniku. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Polonii znalazł się wprowadzony po przerwie Jankowski (obrońcy gospodarzy zostali daleko w tyle), ale piłka po jego strzale przeleciała tuż nad poprzeczką.