PAP
Marek Dziadukiewicz
29.05.2012
Trefl zmiażdżył mistrza!
W trzecim meczu finałowym ekstraklasy koszykarzy Trefl Sopot pokonał u siebie Asseco Prokom Gdynia 83:57.
Mecz Asseco Prokom GdyniaFlickr
Trzeci mecz finału play off, ale pierwszy rozegrany w Ergo Arenie, nie przyniósł rekordu frekwencji. Tym razem na trybunach zasiadło niespełna siedem tysięcy kibiców, podczas kiedy najwięcej zgromadziło spotkanie obu finalistów, które odbyło się 14 kwietnia - świadkami wygranej mistrzów Polski 77:73 było w Sopocie 10 152 widzów.
Zresztą wszystkie derby Trójmiasta, a było ich 11, zakończyły się do tej pory sukcesem gdyńskiego zespołu. Tym razem role się odwróciły - o ile w dwóch pierwszych finałowych meczach dominowało Asseco Prokom, o tyle przed własną publicznością zawodnicy Trefla nie dali gościom żadnych szans.
W zwycięskiej drużynie znakomicie spisywali się zwłaszcza Adam Waczyński i John Turek, natomiast po drugiej stronie najbardziej zawiódł motor napędowy zespołu, Jerel Blassingame, który w dodatku nie trafił żadnego z siedmiu rzutów z gry. Kiepsko wypadł także drugi lider mistrzów Polski Donatas Motiejunas.
Już na początku 12. spotkania gospodarze jasno dali do zrozumienia, że zamierzają wreszcie przerwać hegemonię rywali. W trzeciej minucie sopocianie wygrywali 6:0, a w ósmej po akcji Waczyńskiego 21:11.
Zawodnicy Asseco Prokom nie mogli przebić się przez szczelną defensywę rywali, którzy sami nie mieli większych problemów z powiększaniem dorobku. W 14. minucie po akcji Johna Turka, który w tym momencie miał na koncie 12 punktów, zrobiło się już 35:16 dla Trefla.
Tuż przed końcem pierwszej połowy po rzucie Waczyńskiego przewaga gospodarzy, którym wychodziło dosłownie wszystko, wynosiła 21 punktów - 47:26.
W świetnym stylu, od prowadzenia 6:0, drużyna trenera Karlisa Muiznieksa rozpoczęła także drugą połowę. Sopocianie na tym nie poprzestali i systematycznie wybijali gościom ochotę do gry. W 27. minucie po dwóch akcjach 2+1 Filipa Dylewicza i Łukasza Koszarka Trefl prowadził 65:34.
W tym momencie trener gdynian Andrzej Adamek pogodził się z porażką i zaczął oszczędzać swoich czołowych koszykarzy. Pomimo tego jego drużynie udało się odrobić 10 punktów straty - w 33. minucie było 72:51 dla Trefla. Na więcej gospodarze jednak już nie pozwolili.