O problemach branży transportowej zrobiło się głośno za sprawą niemieckiej zmiany prawa, która zakładała, że każdy przewoźnik, nawet ten jadący tranzytem przez ich kraj, będzie musiał dostosować wynagrodzenie dla kierowcy do niemieckiej średniej krajowej.
Wprowadzenie w życie przepisów uderzyłoby w polskich przewoźników, którzy musieliby ograniczyć zatrudnienie, a w skrajnych przypadkach zamknąć interes. Interwencja polityków zablokowała pomysł niemieckich urzędników.
Teraz szefowie firm transportowych mają kolejny trudny orzech do zgryzienia. W zeszłym roku Sąd Najwyższy uznał, że kierowcom samochodów ciężarowych w czasie podróży służbowej zawsze należy się ryczałt na nocleg.
- Przepisy są nieprecyzyjne, a argumenty przewoźników przeciwko zapisom są uzasadnione. Problemem jest choćby to, że dwa państwowe organa: Sąd Najwyższy i Państwowa Inspekcja Pracy wydały w tej sprawie sprzeczne komunikaty – zauważył Maciej Wroński ze stowarzyszenia pracodawców Transport i Logistyka Polska.
Maciej Wroński, Stowarzyszenia Transport i Logistyka Polska.
W praktyce oznacza to, że przez niejasne przepisy, niektóre firmy przewozowe będą musiały zapłacić kierowcom zaległe ryczałty, które mogą opiewać na kwotę od 30 do 60 tys. zł. – Nie chodzi tak naprawdę o pieniądze, tylko o sprawiedliwy sposób rozliczania podróży – stwierdził ekspert. Według niego obecny prawny chaos może doprowadzić do prób wyłudzenia od firm dodatkowych pieniędzy za noclegi, a w efekcie do poważnego kryzysu całej branży transportowej.
Polskie Radio 24/dm