Gość podkreślił, że patrząc na cały problem Puszczy Białowieskiej, leśnicy robią to, co powinni. W jego ocenie, zarzuty, stawiane przez KE są "co najmniej dziwne”. – Łatwo mówić, że gdy ktoś wycina drzewa, robi coś złego. Żeby utrzymać wiele tysięcy gatunków, nie można stawiać tylko na ochronę bierną – zaznaczył. Prof. Hilszczański przekonywał, że ochrona bierna jest dobra pod warunkiem, że prowadzi się ją na bardzo dużych obszarach, których w Polsce nie ma. – Utrzymanie pełnej bioróżnorodności leśnej wymaga ochrony czynnej. Mamy 20 parę tysięcy hektarów lasu, który chronimy biernie. W rezerwacie ścisłym te gatunki, o które dopomina się KE, tracą warunki rozwoju – tłumaczył.
Jacek Hilszczański ocenił także, że z gruntu nieprawdziwym stwierdzeniem jest to, o "miejscu nietkniętym przez człowieka". – Tam człowiek był zawsze. Stopień zaangażowania był mniejszy, gdy puszcza została przez władców Polski wydzielona jako teren dla polowań. Natomiast wcześniej była tam normalna, momentami intensywna gospodarka. To nie jest las pierwotny – podkreślił.
Zdaniem gościa, "kornik drukarz stanowi pretekst do całego zamieszania". – Gdyby KE oskarżyła nas o to, że zaniedbaliśmy siedliska motyli, roślin, które giną na naszych oczach, nie miałbym o to pretensji. Ale oni oskarżają nas o to, że próbując ratować bioróżnorodność puszczy, staramy się powstrzymać tę wielkoobszarową gradację kornika, którą można porównać do wielkiej katastrofy ekologicznej – podsumował.
Więcej w nagraniu.
Gospodarzem programu był Jakub Kukla.
Polskie Radio 24/ip
_____________________
Data emisji: 10.09.2017
Godzina emisji: 12:33