Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Tomasz Owsiński 29.06.2010

Pies na wojnie "kupuje sprytem"

Dana jest żołnierzem, profesjonalistą. Ma etat w armii. Jest psem specjalnym do wyszukiwania materiałów wybuchowych, broni i amunicji. Podczas patroli w Afganistnie, które czasami trwają długie godziny, pracuje solidnie pomimo zmęczenia i wysokich temperatur.

Na pierwszy rzut oka jest pięknym labradorem jasnej maści, o wielkich ciemnych oczach. Jest maskotką w bazie Ghazni. W Polskim Kontyngencie Wojskowym w Afganistanie służy w sumie siedem psów. Dana jest nieomylna, a pracuje w bardzo trudnych warunkach. Temperatury letnie w Afganistanie są bardzo wysokie. Pies, w przeciwieństwie do człowieka, nie poci się przez skórę i nie oddycha przez całe ciało. Znacznym udogodnieniem są specjalne kamizelki chłodzące, których niestety w Polsce nie można kupić.

Pies ze swoim przewodnikiem sierż. Mirosławem Lisem stanowią zgrany zespół. Przewodnik bacznie obserwuje działanie psiego partnera. Tylko on, znając jego gesty i zachowanie potrafi rozpoznać, czy pies coś wykrył. Podczas wspólnych patroli z afgańskimi żołnierzami zauważalna jest zmiana ich postawy w stosunku do „psich żołnierzy”. W tutejszej kulturze pies traktowany jest jako zwierzę nieczyste. Afgańczycy, którzy mają możliwość obserwowania psów podczas pracy, zmieniają swoją postawę. Dana, jak mówi jej przewodnik: „kupuje ich swoim sprytem i inteligencją.”

Pies, który lubi rosół

Sierż. Mirosław Lis wraz ze swoją Daną "poznali" się prawie 4 lata temu. Początki szkolenia były trudne dla obojga. Było bardzo intensywnie, zmęczenie dawało się we znaki, ale to doświadczenie pozwoliło im się lepiej poznać i zaprzyjaźnić. Danie zwykle dopisuje apetyt. „Muszę uważać na jej wagę. Ma tendencję do tycia.” – mówi przewodnik. Mimo to poza suchą karmą sprowadzoną z Polski przynosi jej ze stołówki smakołyki: wołowinę, czasem jajka. Jednak ulubionym daniem psiego sapera jest zwykły domowy rosół.

O tym, że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji przekonali się, nie po raz pierwszy, dwa tygodnie temu. W czasie powrotu z patrolu MRAP, którym się przemieszczali najechał na IED (Improwizowany Ładunek Wybuchowy). Nikomu nic poważnego się nie stało, ale huk, dym i kurz był ogromny. Dana doznała stłuczenia tylnej łapy. Mimo to, bezpośrednio po wybuchu, bez względu na ból i stres pomagała w dalszym przeszukiwaniu terenu.

Sierż. Mirosław Lis pytany o to, czego brakuje mu w Afganistanie mówi: „Mi rodziny, a Danie – trawy! Gdy wracamy tarza się w zieleni i wariuje jak szalona!” „Jestem pewien, że tęskni też za wodą. Pływa lepiej niż olimpijczyk” – dodaje z uśmiechem.

to, isaf.wp.mil.pl